Kontrowersyjna ustawa. Minister odpiera zarzuty
W nocy z wtorku na środę w Sejmie odbyła się debata nad nowelizacją ustawy o ochronie granicy. Nie brakowało mocnych słów, krzyków z ław sejmowych i spięć między politykami. Opozycja zarzuca rządzącym, że ci tylnymi drzwiami, poza konstytucyjnym trybem, wprowadzają stan nadzwyczajny. Co na to minister w KPRM Michał Wójcik? - Ci, którzy to zarzucają, widać, że nie mają odpowiedzialności. Uważam, że w tym ekstraordynaryjnym czasie, w wyjątkowej sytuacji, musimy reagować. Ta ustawa, w moim przekonaniu, nie łamie konstytucji. Trzeba reagować, a nie mówić o tym, że trzeba chronić Polskę. Tak to każdy może powiedzieć - ripostował w programie "Tłit" Wirtualnej Polski. Pytany, dlaczego zaledwie garstka posłów obozu rządzącego była obecna na drugim czytaniu ustawy, wskazał, że "drugie czytanie było bardzo późno" i "może to jest powodem". Dlaczego więc obrady odbyły się w nocy? - Ja nie jestem osobą, którą organizuje. To jest po stronie parlamentu. To jest poza nami - wskazał. Nowelizacja zakłada, że w obszarze przygranicznym będą mogli pracować dziennikarze. Odbywać ma się to jednak na specjalnych zasadach. - Gdybyście państwo mieli możliwość w pełni realizować swoje zadania, musielibyśmy wszędzie państwa wpuścić, w każde miejsce. Tak się nie da. Funkcjonariusze muszą mieć swobodę wykonywania działań. To nie jest kino. Tak nie może być - argumentował Wójcik. - Szanujemy państwa pracę, ale musimy zostawić sobie przestrzeń do reagowania - podkreślił.