Kontrowersje wokół zawieszenia programu Pospieszalskiego
Program "Bliżej" Jana Pospieszalskiego został zawieszony. - Decyzja została nam zakomunikowana w jednozdaniowym mejlu - ujawnia w rozmowie z WP dziennikarz. - Dziś rano otrzymaliśmy kolejną wiadomość, że było to zarządzenie prezesa Juliusza Brauna - dodaje. "Formuła 'zawieszony program' nie jest tu adekwatna. Prawdą jest jedynie, że w czwartek TVP nie przewiduje emisji tego programu" - napisało w liście do WP Centrum Informacji TVP.
Decyzja ma najpewniej związek z sondą, która pojawiła się w zeszłotygodniowym odcinku. Znalazło się w niej pytanie, czy widzowie "poprą kandydata popieranego przez WSI". Sam Jan Pospieszalski nie zna szczegółów dotyczących zawieszenia jego programu. - Od dwóch dni zabiegam o spotkanie z władzami telewizji, by poznać motywy tej decyzji. Bezskutecznie - mówi.
Podczas emisji wtorkowych "Wiadomości" TVP1 prowadzący program Piotr Kraśko przeprosił w imieniu Telewizji Publicznej za sondę w programie Jana Pospieszalskiego. - TVP przeprasza za treści, które znalazły się w programie "Jan Pospieszalski. Bliżej" - podkreślił Kraśko. - Autor programu naruszył zasady współpracy z Telewizją Polską i naruszając zasady rzetelnego dziennikarstwa, wykorzystał audycję do ataku na Bronisława Komorowskiego - przeczytał.
Jan Pospieszalski uważa, że stwierdzenia zawarte w oświadczeniu są nieuprawnione. - Uderza się we mnie w sposób niesprawiedliwy. Atak na prezydenta to oskarżenie niemal o terroryzm (śmiech). Jakbym był jakimś zamachowcem, który wyskakuje w kominiarce... Mówiąc poważnie, władze telewizji popełniły wobec naszej redakcji nadużycie. Domagam się wyjaśnień - oburza się dziennikarz.
W tym samym programie Kraśko przeprosił w imieniu TVP Kingę Dudę, córkę kandydata PiS na prezydenta. Za to, że w poniedziałek w programie "Tomasz Lis na żywo" prowadzący i aktor Tomasz Karolak cytowali wpis z fałszywego konta na Twitterze Kingi Dudy. W "Wiadomościach" wyemitowano także nagranie, w którym Tomasz Lis osobiście przeprasza Kingę Dudę. Przeprosił także Andrzeja Dudę, o czym poinformowała dziennikarka "Newsweeka" Renata Kim. Jak napisała na Facebooku, Duda przyjął przeprosiny.
Pospieszalski zapytany o to, czy on również się pokaja, odpowiada: - Nie zamierzam za nic przepraszać. Jeśli miałbym za cokolwiek przepraszać, to chcę wiedzieć: za co? W programie zajęliśmy się tematem związków prezydenta z WSI, którego w kampanii nie podjęli inni dziennikarze. Wypełniając tę lukę realizowaliśmy misję telewizji publicznej. Zrobiliśmy to nie w sposób insynuacyjny, ale dwaj świadkowie: Romuald Szeremietiew i Wojciech Sumliński przedstawili fakty. Te dwie wypowiedzi poddaliśmy następnie pod osąd polemicznie nastawionych naukowców. Sonda nie była elementem naszego scenariusza - przekonuje dziennikarz.
Pospieszalski podkreśla, że biografia urzędującego prezydenta, który stara się o reelekcję powinna być znana i prześwietlona. - Komorowski głosował w obronie WSI i nigdy się z tego nie wycofał, a ludzie WSI, jak Marek Dukaczewski publicznie mówili, że życzą mu powodzenia - wskazuje.
- Gorąco protestuję przeciw sugestiom, że sytuacja pana Lisa i moja są w jakiś sposób symetryczne. To niestosowane i nieuczciwe intelektualnie - stwierdza.
Gościem czwartkowego "Bliżej" miał być m.in. Paweł Kukiz, który do sprawy zawieszenia programu odniósł się na Facebooku. "Seria ostatnich medialnych zdarzeń i ich dziwna koincydencja szokują nawet mnie, nawykłego do sytuacji niecodziennych. Lisy, Sianeckie i inne Tumanowicze postawione w stan gotowości" - napisał. - Jesteśmy z Pawłem w stałym kontakcie. Otrzymałem od niego mocne wsparcie, za co jestem bardzo wdzięczny - mówi WP Pospieszalski.
Medioznawca prof. Wiesław Godzic jest zaskoczony decyzją TVP. - Program Pospieszalskiego mi się nie podoba, bo jest jednostronny, ale to nie powód, by go zdejmować. To zawsze ostateczność, rodzaj cenzury wewnętrznej. Władze telewizji powinny jasno wyartykułować, jakie są tego powody. Inaczej powstaje wrażenie, ze telewizja działa nerwowo i chaotycznie. Wydaje się, że TVP nie ma pomysłu na to, jak być neutralną. To duży błąd - ocenia rozmówca WP.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska