Kontrola lotów nad Polską. Czy jest bezpiecznie?
Polska Agencja Żeglugi Lotniczej podjęła decyzję o ograniczeniach kadrowych na stanowiskach kontrolerów ruchu lotniczego. Wskutek tych decyzji dyżury w wieżach kontrolnych pełni często tylko jedna osoba. PAŻP tłumaczy decyzję sytuacją epidemiczną.
08.02.2021 21:49
Reporterzy programu "Czarno na białym" w TVN24, przyjrzeli się działaniom Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej, która z uwagi na pandemię podjęła decyzję o ograniczeniach kadrowych na stanowiskach kontrolerów lotniczych.
Loty pod kontrolą?
W reportażu przedstawiono sytuację, w której pilot włoskich linii lotniczych zbliżając się do jednego z polskich lotnisk kilkukrotnie bezskutecznie próbował skontaktować się z wieżą kontrolną. Wywoływany kilka razy kontroler, dopiero po kilku minutach z wyraźnym z dziwieniem w głosie zapytał przez radio, czy samolot zbliża się do lotniska. Jak się okazuje tego dnia kontroler pełnił samodzielny dyżur.
Stało się tak, ponieważ z uwagi na zagrożenie epidemiczne, PAŻP podjęła decyzję o wdrożeniu tzw. single person operations, czyli samodzielnych dyżurów, podczas których kontroler lotów wykonuje również zadania innych pracowników wież kontrolnych. Przedstawiciel PAŻP Jacek Martynek zapewnił w rozmowie z dziennikarzami, że kontrolerzy są odpowiednio przeszkoleni do takich operacji, a ich wdrożenie zapewnia bezpieczeństwo sanitarne pracownikom wieży kontrolnej. Martynek Dodał, że sytuacje, w których potrzebna jest pomoc drugiej osoby są niezwykle rzadkie, dlatego agencja jest gotowa na takie ryzyko.
Jednak zaprezentowane w materiale nagranie, na którym słychać, jak włoski pilot próbuje skontaktować się z kontrolerem lotów, doprowadziło do sytuacji, którą w późniejszym raporcie określono mianem poważnego incydentu. Samolot zbliżając się do lotniska przeleciał wówczas kilkadziesiąt kilometrów bez wiedzy kontroli naziemnej.
Korek nad Warszawą
W materiale opisana została również sytuacja z sierpnia 2020 roku, kiedy nad Warszawą rozpętała się burza uniemożliwiająca pilotom lądowanie. Kontrolerzy działali wówczas w składzie okrojonym do dwóch osób i musieli zapanować nad gęstniejącym ruchem powietrznym w okolicach stolicy. W takich warunkach każdy błędny komunikat wieży kontrolnej może spowodować skierowanie samolotów na kurs kolizyjny.
W raportach z tego dnia kontrolerzy podkreślili, że była to praca na przekraczająca ich możliwości percepcyjne. Kontrolerzy poskarżyli się również na brak wystarczającej obsady. "To była praca na 150 proc. możliwości i w warunkach graniczących z utrzymaniem zdolności oceny sytuacji" - napisali w raporcie.
Na problemy kadrowe będące pokłosiem decyzji PAŻP zwracały uwagę również związki zawodowe. Pisma w tej sprawie trafiły nie tylko do władz PAŻP, lecz także do Ministerstwa Infrastruktury, któremu podległa jest agencja.
Źródło: TVN24