Posłanka nie wiedziała, gdzie ma patrzeć. Pytanie za pytaniem
Temat aborcji wywołał prawdziwą lawinę błyskawicznych pytań i natychmiastowych odpowiedzi. Rozpoczęła Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Lewicy. - Wiele nas łączy po stronie demokratycznej opozycji, jeżeli chodzi o prawa kobiet, ale jedna rzecz nas różni i jest to warte wyeksponowania - stwierdziła. - Jedyne referendum w sprawie aborcji, to jest referendum, które kobieta w toalecie nad testem ciążowym przeprowadza sama ze sobą. Przywrócimy Polkom wybór. Jeśli kobieta chce przerwać ciążę, to do 12. tygodnia bez podawania przyczyny, bez konsultacji z psychologiem, szefem, księdzem czy kimkolwiek, powinna mieć do tego prawo - podkreśliła, wywołując do odpowiedzi Joannę Muchę. - Uważam, że takie stawianie sprawy jest myśleniem życzeniowym. Mamy ten problem, że prezydent Duda będzie dalej prezydentem i nie podpisze ustawy liberalizującej prawo aborcyjne. W związku z czym jedyną drogą i jedyną szansą na zmianę prawa aborcyjnego będzie referendum - dodała. Na jej słowa zareagowała natychmiast Barbara Nowacka z KO, która stwierdziła, że "Trzeciej Drodze brak słuchu i nie słyszy tego, co się działo w 2020 roku i tego, co dzisiaj mówią kobiety". Kandydatka KO jednoznacznie opowiedziała się za natychmiastową zmianą prawa. Kończąc swoją wypowiedź, Nowacka zapytała jeszcze Muchę o jej stosunek do in vitro. - In vitro w pełni refinansowane z budżetu. Nie mamy tutaj najmniejszych wątpliwości - odpowiedziała natychmiast posłanka Trzeciej Drogi. Swoją kontrę zgłosiła wtedy Urszula Barbara Krawczyk z Bezpartyjnych Samorządowców. - Aborcja w żaden sposób nie powinna być tematem dyskusji kogokolwiek. Jestem przeciwko referendum - stwierdziła kategorycznie. Głos powrócił do Joanny Muchy. - To powinna być suwerenna decyzja kobiety. Państwo nie powinno się w to wtrącać. Problem jednak jest taki, że dzisiejsze prawo nie pozwala na to, żeby to była suwerenna decyzja kobiety - zakończyła wymianę zdań.