Konstytucja zapewne przepadnie w ratyfikacji
Skumbrie w tomacie - chcieliście
Konstytucji, no to ją macie! Kompromis osiągnięty w piątek
wieczorem przez Radę Europejską okazał się tak skomplikowany, że
nawet nie zasłużył na włączenie go do samego tekstu Konstytucji
dla Europy. Tylko prawno-matematycznym dziwolągiem udało się
rozwiązać kwadraturę koła - czyli głosy ważone zastąpić podwójną
większością, a zarazem zminimalizować nieuchronne osłabienie
pozycji Polski w stosunku do Niemiec - pisze Jacek Zalewski na
łamach "Pulsu Biznesu".
Szczyt przebiegał pod ogromnym ciśnieniem wyników wyborów do Parlamentu Europejskiego. Większość rządów przegrała w nich z krajowymi rywalami, dlatego obrady zdominowała potrzeba osiągnięcia propagandowego sukcesu za wszelką cenę. Determinacja prezydencji irlandzkiej była tak wielka, że taktyczny przeciek do mediów o zatwierdzeniu Konstytucji nastąpił tuz przed sesją końcową, gdy delegacje nawet nie znały ostatniej wersji kompromisu. Jego miara jest okoliczność, że każdy wyjechał z Brukseli... trochę niezadowolony - podkreśla publicysta dziennika.
Według premiera Marka Belki, odnieśliśmy - za wyjątkiem preambuły, bez tradycji chrześcijańskich - wielki sukces. Ortodoksyjna opozycja ten sam dokument uznaje za zdradę i żąda Trybunału Stanu. Dzięki temu przynajmniej wiadomo, na czym skoncentruje się czwartkowa debata nad wotum zaufania dla gabinetu Marka Belki. I to nawet dobrze, albowiem powtórzenie expose i debaty z 14 maj okazałoby się po prostu nudne - zaznacza komentator gazety.
"Nauczka z pamiętnego szczytu w Kopenhadze - kiedy to premier Leszek Miller oznajmił epokowe zwycięstwo, które w szczegółach okazało się mocno naciągane" - podpowiada daleko idący sceptycyzm wobec słownej żonglerki premiera Belki. Co znaczy na przykład zapowiedź "za pięć lat specjalne rozwiązania niemieckie będą MOGŁY zostać usunięte"? A to, iż w owej drażliwej sprawie nie osiągnęliśmy nic i art. III-56, dopuszczający "pomoc przyznawana gospodarce niektórych regionów RFN dotkniętych podziałem Niemiec", będzie nadal dyskryminował nowych członków UE z dawnego bloku radzieckiego - pisze Zalewski w "Pulsie Biznesu". (PAP)