Koński problem w Krynicy Zdroju
Ludzie z osiedla Pułaskiego w Krynicy Zdroju buntują się przeciwko woźnicom, którzy upodobali sobie tę ulicę jako trasę przejażdżek zaprzęgami i kuligów. Dziś późnym popołudniem, na spotkaniu, na które zaprosili przedstawicieli władz kurortu, zapowiedzieli protest przeciwko zaprzęgom, pijanym woźnicom i nieczystościom.
Namówić furmana do dyscypliny
- To problem, który nie od dziś sygnalizujemy straży miejskiej i władzom gminy- mówi Bolesław Augustyn, wiceprzewodniczący zarządu osiedla Pułaskiego. - Piesi muszą schodzić na ulicę, bo chodnikiem jadą zaprzęgi, a później te chodniki wyglądają pożal się Boże... bo nie wszyscy po koniach sprzątają. Burmistrz Krynicy Zdroju Emil Bodziony nie pierwszy raz będzie miał do czynienia z "końskim problemem" w uzdrowisku, choć mówi, że rozmiar problemu udało się w ciągu ostatnich lat zminimalizować.
- Sanie i dorożki to nieodłączny element Krynicy. Nie zabronimy przecież organizacji kuligów- mówi. - Owszem docierały do nas w przeszłości sygnały od oburzonych turystów, że woźnica nie był trzeźwy. Zdarzyło się, że któryś z dorożkarzy został przyłapany przez policję i nie mógł przez jakiś czas jeździć. Mieliśmy też problem z przekonaniem woźniców, że trzeba zmienić obyczaje. Ale choć trudno było namówić ich do dyscypliny, udało się. Zorganizowaliśmy spotkania z policją i wspólnie dokonaliśmy wyłomu w ich sztywnej, przyznam, postawie.
Przypadkowi nieobyczajni
- Dziś woźnice są wyposażeni w podbieraki i worki do zbierania nawozu. Zawiązało się też konkurencyjne stowarzyszenie dorożkarzy, które postarało się o znaczną poprawę świadczonych turystom usług. Każdy woźnica jest ubrany w elegancki tradycyjny strój, pojazdy są przepisowo oświetlone. Nie miałem też od dawna sygnałów dotyczących nietrzeźwości kierujących zaprzęgami - dodaje Bodziony. Dogadają się?
Burmistrz podkreśla, że na poprawie nieobyczajnego zachowania woźniców zależy mu ze względu na to, że współtworzą przecież wizerunek miasteczka i ma nadzieję, że sygnały docierające z osiedla Pułaskiego dotyczą przypadkowych furmanów, którzy "pracują" na złą opinię krynickich dorożkarzy. Kilka tygodni temu "Gazeta Krakowska" opisała problem z kuligami w Muszynie. Tam interweniowali organizatorzy, którym nie spodobało się postawienie zakazu wjazdu powozów na deptak. Władze gminy zdecydowały o ustawieniu takiego znaku właśnie z uwagi na pieszych, którzy musieli ustępować z drogi zaprzęgom i z powodu nieczystości pozostawianych przez konie. Tam problem rozwiązano drastycznie. Czy w Krynicy da się ugodowo? O szczegółach dzisiejszego spotkania z mieszkańcami osiedla Pułaskiego poinformuje "Gazeta Nowosądecka" w najbliższych wydaniach.
Iwona Kamieńska