Konsekwencja zmian klimatu. "Lód będzie zjawiskiem coraz rzadszym"
- Jeżeli wzrost temperatury byłby związany z niekontrolowaną emisją gazów cieplarnianych, to Bałtyk będzie morzem wolnym od lodu. To oznacza, że powinna zniknąć foka szara, która potrzebuje lodu do rozmnażania się - mówi w rozmowie z WP prof. Mirosław Miętus, zaznaczając, że konsekwencje widoczne są już teraz.
Tekst jest częścią zimowej edycji cyklu Wirtualnej Polski #JedziemyWPolskę. Wszystkie reportaże publikowane w ramach akcji są dostępne na jedziemywpolske.wp.pl.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Czy możemy się jeszcze kiedykolwiek spodziewać, że Bałtyk nam zamarznie w taki sposób, jak to choćby miało miejsce w wieku XVII, kiedy mieliśmy do czynienia z małą epoką lodowcową?
Prof. Mirosław Miętus, Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej – Państwowy Instytut Badawczy: Mała epoka lodowcowa w drugiej połowie wieku XVII (a dokładniej lata 1645-1717) to był okres związany z bardzo małą aktywnością słoneczną (tzw. Minimum Maundera). W związku z tym kolejnej takiej fazy niskiej aktywności słonecznej się możemy, oczywiście, spodziewać także w przyszłości. Współczesna zmiana klimatu w żaden sposób nie wpływa na aktywność słoneczną. To są dwa oddzielne procesy.
To znaczy?
Słońce podlega swojej własnej ewolucji jako gwiazda i jego aktywność zmienia się w czasie. Konsekwencją tego procesu jest dostarczenie do naszej atmosfery nieco mniejszej, bądź nieco większej porcji energii i to wpływa na modyfikację klimatu. Zawsze. To jest naturalny czynnik klimatotwórczy. Jeden z podstawowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W XVII wieku było możliwe poruszanie się po Bałtyku saniami, pieszo.
Znam szereg zapisków, które mówią o poruszaniu się po zamarzniętym Bałtyku. Nawet o budowaniu czegoś na wzór gościńców. Nie mam jednak pewności, czy to przypadkiem nie była po prostu taka podróż wzdłuż wybrzeża Bałtyku. Czyli wówczas całe dzisiejsze wybrzeży polskie najprawdopodobniej było skute szerokim pasem lodu morskiego.
Czy jednak obszary głębokowodne jak Głębia Bornholmska, Gdańska czy Gotlandzka były skute lodem? Nie mamy pewności. Zatem przeprawa do Szwecji była pewnie możliwa, poruszając się wzdłuż brzegu, a następnie przez pokryte lodem akweny płytkowodne, ale bardziej w części zachodniej basenu Morza Bałtyckiego.
Czy w takim razie Bałtyk w ogóle będzie morzem, na którym wystąpi zlodzenie?
Analizy, jakie przeprowadzono w Instytucie Meteorologii i Gospodarki Wodnej z zakończonym kilkanaście lat temu projekcie wykazały, że Bałtyk najprawdopodobniej w XXI wieku będzie morzem, na którym zlodzenie będzie występowało. Jednak jego zasięg i utrudnienia z tym związane będą się systematycznie zmniejszały.
Na Bałtyku Południowym szansa na wystąpienie zlodzenia będzie tylko w przypadku występowania tzw. zim normalnych, bądź chłodnych. Takich, których prawdopodobieństwo będzie systematycznie spadać i najprawdopodobniej w drugiej połowie XXI wieku będzie bardzo niewielkie.
Należy pamiętać jednak, że nie można wykluczyć, że taka anomalia klimatyczna jeszcze się pojawi. W takich warunkach przynajmniej te słodkowodne akweny mogą być skute słabym lodem.
Zalew Wiślany, Zatoka Pomorska, Zatoka Pucka - mogą pokrywać się lodem, którego grubość nie będzie zbyt imponująca, a skuta lodem powierzchnia akwenów nie będzie duża. Jednak w przypadku Zalewu Wiślanego może się okazać, że samo wykonanie przekopu, zapewnienie wymiany wód, może wpłynąć na to, że powstawanie tam lodu może być już dużo bardziej utrudnione. Przynajmniej w tej części bliżej przekopu. To są płytkie zbiorniki wodne, woda ma niewielkie zasolenie, w związku z tym zachowują się trochę jak płytkowodne jeziora.
Co z północnym Bałtykiem?
Bałtyk ma szansę ciągle zamarzać, choć oczywiście Zatoka Botnicka, która w tradycyjnych sezonach zimowych była mocno skuta lodem i tam grubość pokrywy lodowej była bardzo duża, będzie pokryta lodem znacznie rzadziej, a i zasięg lodów będzie mniejszy. Ta trwała pokrywa lodowa będzie bardziej przesunięta na północ.
Lód będzie zjawiskiem coraz rzadszym i pewnie do końca XXI wieku, jeżeli by się zrealizował scenariusz business as usual, czyli wzrost temperatury byłby związany z niekontrolowaną emisją gazów cieplarnianych, to Bałtyk będzie morzem wolnym od lodu.
Jakie mogą być tego konsekwencje?
To oznacza na przykład, że powinna zniknąć na Bałtyku foka szara, która potrzebuje lodu do rozmnażania się. Poza tym konsekwencje widzimy chociażby teraz. Trzeba zwrócić uwagę, jak zniszczone jest polskie wybrzeże po kilku sztormach, które były w tym roku.
Najwięcej sztormów jest w grudniu i styczniu. Powodują one często zniszczenia linii brzegowej. Jeśli natomiast jest gruba pokrywa lodowa, której powierzchnia jest duża, a odległość od stałej linii brzegowej wynosi ok. kilkaset metrów, wtedy sztorm musi swoją energię rozładować, niszcząc właśnie tę pokrywę lodową. Oczywiście przesuwając systematycznie krę, również w stronę wybrzeża. Jednak wówczas ani podnosząca się w czasie sztormu woda, ani wysokie falowanie nie niszczą bezpośrednio samego wybrzeża.
Jak to wygląda, gdy pokrywy lodowej brakuje?
Wówczas ingerencja w linię brzegową jest bezpośrednia. Mamy tutaj do czynienia zarówno z niszczeniem plaż, zabieraniem materiału z nich, transportu tego materiału w głąb morza i zmiany układu prądów rozrywających w tym czasie. Ponadto z wchodzeniem wody głęboko w ląd na kilkadziesiąt metrów i sięganie czy to klifów, czy też pierwszego pasma wydm. A pamiętajmy, że są one podstawowym elementem ochrony wybrzeża.
Ostatnio pojawiały się nagrania m.in. z Lubiatowa. Widzimy na nich zdewastowaną plażę. Takie zdjęcia można znaleźć z tegorocznego sezonu sztormowego i ze środkowego wybrzeża, i bardziej na wschód przesuniętych rejonów. Tak że brak pokrywy lodowej oczywiście stanowi pewien problem.
Co należy z tym problemem zrobić?
Będziemy musieli się do niego przyzwyczaić, trochę inaczej rezerwować środki w zakresie ochrony wybrzeża, odbudowy wydm i tak dalej. Być może trzeba będzie się zastanowić, czy infrastruktura nie będzie stale zagrożona i czy nie powinna być albo odsunięta, albo trzeba z jej użytkowania zrezygnować.
Czy w takim razie możemy powoli zapominać o piaszczystych plażach, czy znajdzie się na to jakiś sposób?
Trzeba pamiętać, że Urząd Morski, który odpowiada za gospodarkę w pasie wybrzeża, co roku odbudowuje zniszczone wydmy. Oczywiście tam, gdzie sztormy wyrządziły dużą szkodę, ta odbudowa nie jest natychmiastowa. Trzeba przede wszystkim mieć materiał, który pozwoli na odbudowę.
Jaki?
Nie może być on przypadkowy. Trzeba go pozyskać, prowadząc prace pogłębiające w pewnych rejonach, gdzie jest to potrzebne. Jeżeli nie jest to materiał, który z jakiegoś powodu jest ekologicznie niebezpieczny, to nie można go użyć.
Dwa lata temu, chyba w Orłowie, był taki sztorm, że plaża praktycznie zniknęła. Woda ją całkowicie zalała i trzeba było ją odbudować na nowo.
Teraz mamy dosyć ciepłą zimę, z epizodami niższych temperatur. I ilekroć słupki rtęci pokazują mniej stopni, pojawiają się głosy, że skoro te mrozy są, to gdzie to ocieplenie klimatu. Jakby pan na takie teksty odpowiedział?
Przede wszystkim, że klimat nie jest tożsamy z pogodą. To są dwa całkiem inne problemy. Klimat to, najprościej ujmując, typowa pogoda utrzymująca się w danym miejscu w dłuższym okresie czasu. Typowa, a więc najczęściej występująca. W dłuższym czasie, który Światowa Organizacja Meteorologiczna w swoich wytycznych określa jako okres minimum 30 lat. W tej chwili do opisu klimatu na całym świecie wykorzystuje się dane z okresu 1991-2020.
Na tej podstawie widać, że temperatury systematycznie wzrastają, nawet dla tak długich okresów, nie mówiąc już o średnich temperaturach rocznych. Pamiętajmy, że globalne ocieplenie nie oznacza, że z roku na rok będzie cieplej, że z dnia na dzień będzie cieplej.
Gdyby ktoś oczekiwał, że z dnia na dzień będzie cieplej, to przede wszystkim przeczyłby swojej podstawowej wiedzy o procesach astronomicznych i o tym, że Ziemia jest planetą Układu Słonecznego, która krąży wokół Słońca, obraca się również wokół własnej osi, że następuje zmiana nachylenia płaszczyzny obrotu i tak dalej.
Wiadomo, że w naszych szerokościach geograficznych zawsze okres między czerwcem a lipcem będzie najcieplejszy, a okres od grudnia do lutego będzie okresem najchłodniejszym, bo wynika to z astronomii. To jest naturalna zmienność klimatyczna.
Natomiast to, że temperatury z roku na rok mają tendencję wzrostową, dotyczy linii trendu. Szukając obrazowego analogu, powiem, że to jest tak, jak na giełdzie. Mamy chwilowe wahania kursów akcji. Notowania na koniec roku takich dużych flagowych firm mogą się różnić od tej linii trendu, raz być powyżej, raz poniżej. Tak samo jest ze zmiennością temperatury.
Jak to było w ubiegłym roku?
Rok 2023 był najcieplejszym rokiem w historii pomiarów instrumentalnych na Ziemi i najprawdopodobniej najcieplejszym w ostatnich 100 tysiącach lat historii naturalnej Ziemi. Był natomiast drugim najcieplejszym w Europie i drugim najcieplejszym w Polsce. Nie znaczy to, że globalne ocieplenie przestało "pracować". Ono pracuje cały czas. Istnieje cały szereg czynników, które powodują, że zmienia się temperatura.
Rozkład temperatury na kuli ziemskiej jest zależny od wielu różnych czynników. Podstawowym jest dopływ energii, a więc szerokość geograficzna, bo od niej zależy dopływ energii słonecznej. Kolejnym jest rozkład mórz i lądów, trzecim użytkowanie terenu, budowa geologiczna i tak dalej. No i oczywiście wpływ człowieka, a więc m.in. emisja gazów cieplarnianych.
Osoby, które nie przejmują się globalnym ociepleniem, uważają, że jeśli temperatura się zwiększa, to dobrze, bo już za chwilę Bałtyk będzie ciepłym morzem.
Nie, nie i jeszcze raz nie. Proces przekształceń środowiskowych nie następuje tak szybko. Jeżeli ktoś myśli, że Morze Bałtyckie będzie tak pięknym morzem, jak Morze Śródziemne, to się całkowicie myli. Jest inna budowa geologiczna jednego i drugiego basenu. Inna wymiana wód z otwartym oceanem. Inna skala procesów, jakie zachodzą.
Morze Bałtyckie, co wiadomo od lat, jest w złej kondycji. Do tego, niestety, spotykają się dwa procesy przeciwne. Nasza działalność proekologiczna, która zmierza do poprawy stanu środowiskowego Morza Bałtyckiego, zderza się z coraz bardziej przyspieszającym globalnym ociepleniem, które powoduje, że te efekty wzajemnie się znoszą albo nie przynoszą wyraźnych zmian prośrodowiskowych.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski