Koniec szarży Orbana? Węgry będą musiały się złamać ws. Rosji
Jeśli nie z własnej chęci, to przymusem. Węgry będą musiały na poważnie poszukiwać dostaw także poza Rosją - pisze dla Wirtualnej Polski Dominik Héjj.
Dotychczas sprawa korzystania przez Węgry z rosyjskich węglowodorów była przedmiotem krytyki ze strony polityków europejskich. Owa krytyka nasiliła się szczególnie po lutym 2022 r., kiedy państwa Unia Europejska dążyła do uniezależnienia od rosyjskich węglowodorów. Państwami, które swojego wolumenu dostaw nie zmniejszyły - a nawet zwiększyły - były Słowacja i Węgry
Trump ucina prorosyjską szarżę Orbana
Sen o Rosji jako państwie gwarantującym bezpieczeństwo energetyczne Węgier zaczyna pryskać. Bynajmniej nie z uwagi na przekonanie samych rządzących, a presję ze strony tego, który miał doprowadzić do rychłego zakończenia wojny i umożliwienia powrotu do relacji handlowych i politycznych z Rosją, czyli prezydenta USA.
List Donalda Trumpa do państw członkowskich NATO w zakresie polityki energetycznej i zakupów rosyjskiej ropy, bo o niego tu chodzi, wprowadza nową jakość.
Sam dokument (poza oczekiwaniem wprowadzenia przez UE ceł na Chińską Republikę Ludową), dotyczy rezygnacji z zakupu ropy w Rosji. Oznacza to, że Węgry, wbrew wszelkim suwerenistycznym deklaracjom, zgodnie z którymi decyzje dotyczące koszyka dostaw pozostają wyłączną kompetencją węgierskiego rządu, zostaną prawdopodobnie przymuszone do dywersyfikacji dostaw z innych kierunków niż rosyjski. Najpewniej faktu tego nie zmienią deklaracje rządów Węgier i Słowacji, które przytacza agencja Bloomberga, o nieuleganiu oczekiwaniom Amerykanów.
Jest druga strona medalu oraz wątek ukraiński. Regularne i skuteczne rażenie przez ukraińskie środki napadu powietrznego rosyjskich rafinerii oraz infrastruktury przesyłowej, może (o czym pisał w tym tygodniu Reuters) odbić się na eksporcie rosyjskiej ropy. To z uwagi nie tylko na uszkodzenia infrastruktury przesyłowej, ale również coraz większe problemy z dostępem paliw na krajowym rosyjskim rynku. Moskwa może być tym samym zmuszona do ograniczenia eksportu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polska wywłaszczy ambasadę Rosji? "Trudne i oznacza reperkusje"
Słowacja i Węgry na jednym wózku
W przypadku sprowadzania ropy naftowej, Słowację i Węgry traktować można jako jedno, a to z uwagi na fakt, że właścicielem rafinerii na Słowacji (w Bratysławie) i na Węgrzech (w Százhalombatta) jest jedna firma - węgierski MOL, które przerabia dostarczaną rosyjską ropę.
W całym 2024 r. Węgry zaimportowały z Rosji 4,5 mln ton ropy o wartości 2,1 mld euro (dane EUROSTAT). W bieżącym roku, w okresie raportowania od stycznia do lipca, było to 2,99 mln ton o wartości 1,3 mld euro. Oznacza to, że dynamika importu rok do roku wzrosła w tożsamym okresie o ok. 14,5 proc. Dostawy ropy z Rosji realizują ok. 86 proc. zapotrzebowania.
Co zaś tyczy się gazu, w 2024 r. Węgry zaimportowały z Rosji 5,2 mln m3 gazu o wartości ponad 2,5 mld euro. W okresie styczeń-lipiec 2025 r. jest to 2,6 mld m3 błękitnego surowca o wartości 1,6 mld euro. W analogicznym okresie 2024 r. było to 3 mld m3 gazu za 1,4 mld euro. W 2024 r. kierunek rosyjski odpowiadał za 74 proc. dostaw zza granicy. Na liczbach widać jak na dłoni zmiany w cenie surowca.
Dostawy gazu ziemnego zostały ustalone we wrześniu 2021 r. wraz z podpisaniem umowy z Gazpromem. Jej okres obowiązywania wynosi 10 lat z możliwością wydłużenia o 5 lat. W ramach umowy rocznie Węgry kupią od Rosji 4,5 mld m3 gazu. Jednakże kilkukrotnie po 2021 r. strona węgierska deklarowała, że wolumen dostaw gazu został zwiększony. Zazwyczaj o faktycznych dostawach dowiadujemy się z profilu ministra spraw zagranicznych i handlu Pétera Szijjártó na portalu Facebook. Prezentuje je przy okazji swoich wizyt w Rosji. Tych od wybuchu wojny złożył czternaście. Kolejny raz pojawi się najpewniej w połowie października przy okazji Eneergy Week w Moskwie.
9 września minister Péter Szijjártó zakomunikował podpisanie pierwszej długoterminowej umowy na dostawy gazu z partnerem handlowym z Zachodu. Jak zaznaczył, "Wegry zawsze podejmowały wysiłki na rzecz dywersyfikacji dostaw, bo z im większej liczby kierunków dostawy, tym lepiej".
Analiza faktycznych działań podejmowanych na rzecz dywersyfikacji na Węgrzech nie wypada korzystnie. Mówiąc wprost, władze od lat niewiele robią. Skoncentrujmy się jednak na owym kontrakcie. Kontrahentem okazał się Shell. Opiewająca na 10 lat umowa przewiduje dostawę łącznie 2 mld m3 gazu.
Część obserwatorów uznała tę umowę jako dowód na początek procesu odchodzenia od rosyjskich węglowodorów. Jeśli jednak spojrzeć na twarde liczby, to nic bardziej mylnego. Dziesięcioletni kontrakt na dostawy z Shell stanowi zaledwie 38 proc. rocznych dostaw z Rosji w 2024 r.
Jak pisałem w tekście sprzed miesiąca dot. dostaw ropy naftowej na Węgry, Budapeszt ma wszelkie narzędzia do przygotowania zakupów z innych kierunków. W przypadku ropy naftowej podstawowym szlakiem dostaw byłby ropociąg Adria o przepustowości 11 mln ton rocznie, a maksymalnie (przy zastosowaniu polimerów) - ponad 14 mln. Adria byłaby w stanie zaspokoić prawie całe obecne zapotrzebowanie Węgier i Słowacji. Póki co MOL ma ważny, obowiązujący do końca grudnia br., kontrakt na 2,1 mln ton ropy.
Co zaś tyczy się gazu, możliwości dostaw jest wiele, poczynając od chorwackiego terminala LNG na wyspie Krk. Innym, proponowanym stronie węgierskiej rozwiązaniem proponowanym już w 2023 r. były dostawy realizowane przez terminal LNG w Gdańsku. Z propozycji tej Budapeszt jednak nie skorzystał. W najbliższych miesiącach będzie możliwa rozmowa o realizacji dostaw gazu ziemnego z Azerbejdżanu oraz LNG z Grecji i Turcji poprzez Vertical Gas Corridor.
Próba utrzymania współpracy z Moskwą
Rządzący jak mantrę podkreślają brak alternatyw wobec rosyjskich dostaw. Wskazują oni przede wszystkim na uwarunkowania geograficzne - brak dostępu do morza. Drugim argumentem jest konkurencyjność cen, po których Węgry kupują energię. Ta, niska, ma być korzystna nie tylko dla gospodarstw domowych, ale również czynić węgierską gospodarkę bardziej konkurencyjną.
Statystyki cen energii faktycznie sytuują Węgry wśród państw o najniższej cenie energii ponoszonej przez gospodarstwa domowe. To jednak odbywa się nie bez wpływu na gospodarkę. W dniu, w którym minister Szijjártó podpisywał umowę z Shell, Międzynarodowy Fundusz Walutowy opublikował raport dotyczący bezpieczeństwa energetycznego Węgier. Według analityków w 2022 r. wzrost cen gazu i energii elektrycznej doprowadził do wzrostu deficytu bieżącego salda płatniczego do 8,5 proc. PKB.
Państwo próbowało mrozić ceny energii, co odbywało się w warunkach skokowo rosnącej inflacji, która ostatecznie w styczniu 2023 r. wyniosła 25,7 proc. Współpraca z Rosją nie była w stanie gwarantować wówczas stale taniej energii. Gdy ceny na holenderskiej giełdzie energii zaczęły spadać, Węgry wciąż płaciły według kontraktowych stawek, które były wyższe niż ceny rynkowe.
Według MFW Węgry mogą ponieść największe straty w produkcji w przypadku odcięcia dostaw rosyjskiego gazu ziemnego w całej Unii Europejskiej - przekraczające 4 proc. PKB. Analitycy podkreślają konieczność podjęcia natychmiastowych działań w zakresie dywersyfikacji dostaw energii.
Węgierska gospodarka należy do jednych z najbardziej energochłonnych w Europie. Wynika to w dużej mierze z polityki przyciągania inwestycji skoncentrowanych na przemyśle, przede wszystkim w branży motoryzacyjnej oraz chemicznej, które cechują się wysokim zużyciem energii. Stąd też raport Międzynarodowego Funduszu Walutowego wskazuje na podatność Węgier na szoki - zarówno pod względem zależności od dostaw, jak i energochłonności.
Mityczne niskie ceny energii, którymi grał rząd, wpływały też na decyzyjność samej opozycji, która przez lata tak naprawdę w ogóle nie podnosiła kwestii odchodzenia od rosyjskich węglowodorów. Widoczny był brak politycznej odwagi do podjęcia kompleksowych działań, bowiem beneficjentami polityki rządu byli przecież także wyborcy opozycji. To jednak po raz pierwszy ma szansę się zmienić.
W czasie święta narodowego Węgier, 20 sierpnia, lider partii TISZA przedstawił ogólny zarys postulatów wyborczych. Wśród nich znalazło się odniesienie do polityki energetycznej. Péter Magyar zadeklarował, że do 2035 r. zostanie zakończone uzależnienie od rosyjskiej energii. Jak sam powiedział, "to nie ideologia, lecz suwerenność. (…) Dopóki nasze gniazdka elektryczne są podłączone na wschód, nasze decyzje nie są wolne. Budujemy niezależność energetyczną Węgier i Europy". Jedynym konkretem Magyara jest zwiększenie udziału Odnawialnych Źródeł Energii w miksie energetycznym.
Sam Viktor Orbán w tym tygodniu gościł w Budapeszcie Mario Draghiego. Ten premier Włoch i były prezes Europejskiego Banku Centralnego przygotował przed rokiem głośny raport, który dotyczył m.in. słabej konkurencyjności europejskiej gospodarki.
Wielki orędownikiem tych rozważań jest Orbán, stąd zaproszenie dla polityka. Orbán, chwaląc się spotkaniem, stwierdził, że "brukselscy biurokraci nie wzięli go na poważnie. Dzisiaj Draghi uważa, ze jest jeszcze gorzej". Jednocześnie wskazał na działania podejmowane przez władze celem podniesienie węgierskiej konkurencyjności. Wśród nich wymienił utrzymanie niskich opłat związanych z prowadzeniem gospodarstw domowych dzięki temu, że Węgry "nie odeszły bezmyślnie od rosyjskiej energii".
Jak pokazuje raport MFW, ta radość może zakończyć się ogromnymi problemami. Tym bardziej, że w 19. pakiecie unijnych sankcji Komisja Europejska proponuje zakaz importu rosyjskiego LNG na rynki europejskie.
Dla Wirtualnej Polski dr Dominik Hejj
*Dr Dominik Hejj - politolog specjalizujący się w polityce węgierskiej i autor książki "Węgry na nowo".