Sen Orbána się ziścił - Trump powróci [OPINIA]
Węgierski premier poczynił przed laty długoterminową inwestycję w relacje z Donaldem Trumpem. Nie odstąpił od niej nawet, kiedy bliski mu polityk popadał w coraz większe problemy prawne, między innymi w związku ze stawianymi mu kolejnymi zarzutami - pisze dla Wirtualnej Polski Dominik Hejj, politolog specjalizujący się w tematyce węgierskiej.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
W Budapeszcie euforia radości po zwycięstwie Trumpa, a Viktor Orbán (podobnie zresztą jak w 2016 roku) był jednym z pierwszych polityków, którzy pośpieszyli z gratulacjami.
Węgierski premier, który kciuki za swojego bliskiego politycznego pobratymca trzymał w Biszkeku, w Kirgistanie, gdzie bierze udział w Szczycie Organizacji Ludów Turkijskich, nie ukrywa nadziei na odnowienie relacji węgiersko-amerykańskich.
Od samego początku prezydentury Joe Bidena węgierski rząd reagował na jego administrację wręcz alergicznie. Nie będzie przesadą, by powiedzieć, że wręcz jej nie znosił, a powrotu Donalda Trumpa czekał z nadzieją.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Festiwal obietnic Trumpa. Oto jaki może być skutek
Zresztą amerykański prezydent-elekt wielokrotnie w swoich przemówieniach przywoływał węgierskiego premiera, wskazując na pokrewieństwo ich wizji polityki -opartej przede wszystkim na walce z nielegalną migracją, a także szeroko rozumianym światem liberalnym. Tak, zwycięstwo Trumpa jest w dużej mierze węgierskim sukcesem. Rzecz w tym, że poza miłymi słowami, a także spotkaniami w rezydencji Trumpa w Mar-a-Lago, przyjdzie czas na konkretne działania.
"Gratulujemy panie prezydencie Trump! Mamy wielkie plany!", napisał w mediach społecznościowych węgierski premier. W okolicznościowym krótkim filmie powiedział, że Trump wygrał pomimo tego, że "walczyli z nim więzieniem, odebrali majątek, chcieli zabić, a przeciwko niemu był cały medialny świat". Idąc tym tokiem myślenia na platformie X (dawniej Twitter - red.) stwierdził, że powrót Trumpa to największy powrót w polityce USA.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Jakie wielkie plany mogą mieć Węgry i USA?
Perspektywę amerykańską pozostawię specjalistom z tego obszaru, którzy byliby w stanie napisać, czy dla Donalda Trumpa będzie miało znaczenie, że premier niewielkiego środkowoeuropejskiego państwa stoi za nim murem.
W kadencji 2016-2020 Donald Trump niczego bowiem Węgrom nie dał (Polska np. za jego czasów dołączyła do ruchu bezwizowego). Sam premier Węgier częściej z prezydentem USA spotykał się po opuszczeniu przez niego Białego Domu, w tym gościł bowiem z oficjalną wizytą tylko raz.
Z politycznego (węgierskiego) punktu widzenia kluczowym byłoby nie tylko, by Orbán poleciał do USA (protokolarnie powinien gościć tam prezydent, ale jego pozycja polityczna jest od lat marginalizowana), ale także, by to amerykański przywódca odwiedził Węgry. Byłoby to tym ważniejsze, że według badania Gallup International, na Węgrzech odsetek trzymających kciuki za zwycięstwo Donalda Trumpa w starciu z Kamalą Harris był najwyższy w całej UE - wynosił bowiem 49 proc. Dla porównania w Rosji było to 43 proc., a w Polsce 25 proc To wizerunkowo byłoby coś bardzo ważnego.
Ale poza gestami do rozwiązania jest też inna kwestia - czy Donald Trump zniesie ograniczenia w ruchu bezwizowym Węgrów, które zostały wprowadzone w sierpniu 2023 r.?
Z uwagi na przyznawanie przez węgierskie władze obywatelstw w Ukrainie (w regionie Zakarpacia), ale i w Wojwodynie (Serbii), amerykańskie władze uznały, że osoby, które obywatelstwo otrzymały stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa USA. Węgrzy o zgodę na podróż do USA występować muszą każdorazowo, okres jej ważności został skrócony z dwóch lat do roku. Wprowadzono też ograniczenie, zgodnie z którym, by korzystać z programu bezwizowego trzeba mieszkać na Węgrzech.
Otwartym pozostanie także, czy administracja Trumpa zdejmie sankcje z Imre Laszlóczkiego. Był to wiceprezes rosyjskiego Międzynarodowego Banku Inwestycyjnego, który działał w Budapeszcie, a który w kwietniu 2023 r. został objęty sankcjami.
Jednocześnie od co najmniej dwóch lat mówiło się bardziej bądź mniej otwarcie o tym, że administracja Bidena nałoży sankcje na otoczenie Viktora Orbána w związku z polityką m.in. wobec Rosji. Węgrzy liczą na to, że temat ten zostanie teraz definitywnie zamknięty. Pierwszej decyzji, której czekają władze w Budapeszcie jest zmiana ambasadora USA na Węgrzech. Jest nim obecnie David Pressmann, którego (podobnie jak administracji Bidena), strona węgierska nie znosi tak bardzo, że gdyby mogła, to zapewne pomogłaby mu z chęcią w pakowaniu walizek.
Koniec wojny?
Jest i wreszcie w Budapeszcie nadzieja związana z tym, że Trump faktycznie zakończy wojnę w Ukrainie.
Od momentu jej wybuchu jak mantra tak premiera, jak i szef węgierskiej dyplomacji powtarzali, że gdyby prezydentem był Donald Trump, to do wojny w ogóle by nie doszło. Wskazywali też, że prezydent byłby w stanie zakończyć działania zbrojne jednym telefonem. Orbán wierzy, że wraz z Trumpem będą liderami propokojowego nurtu, który doprowadzi do pokoju na Ukrainie. Prezydent-elekt jako reprezentant światowego mocarstwa, Viktor Orbán jaki europejski lider, który jako pierwszy tak otwarcie o tym mówił.
Nad Dunajem jest oczekiwanie normalizacji relacji amerykańsko-rosyjskich, a tym samym wywarcie presji na część krajów europejskich, by też zaczęły powracać do normalizacji kontaktów z Moskwą.
Jest i jedna niewiadoma, która może być w tej beczce miodu łyżką dziegciu. Chodzi o to, że Donald Trump gotów jest iść na bezwzględne starcie gospodarcze z Chinami. Tymczasem w ten kierunek od lat inwestują Węgrzy. Co więcej, w przemówieniu w 2022 r. Orbán mówił, że Chiny wyprzedzają już USA na pozycji globalnego lidera. Pekin buduje na Węgrzech przyczółek dla swoich inwestycji, węgierskie podejście do Chin stoi w całkowitej sprzeczności z amerykańskim punktem widzenia, obserwowanie rozwiązania tego wyzwania będzie bez mała fascynujące.
Węgierski premier będzie miał też jeszcze jeden powód do radości. Poza zwycięstwem Donalda Trumpa jutro rano będzie gospodarzem szczytu Europejskiej Wspólnoty Politycznej - nieformalnego dwudniowego szczytu, na którym w węgierskiej stolicy pojawi się kilkudziesięciu najważniejszych europejskich przywódców. Dziennikarz Szabolcs Panyi informował w czerwcu, że Orbán osobiście zabiegał, by Trump się na nim pojawił, nawet w formie zdalnej.
W każdym razie przez kilkadziesiąt godzin premier Węgier może czuć się wygranym wygranej Trumpa. Panyi żartobliwie pyta, czy w związku z wygraną prezydenta Trumpa władze w Budapeszcie przestaną wreszcie oskarżać opozycyjnych dziennikarzy o bycie amerykańskimi szpiegami. To dobre pytanie rozszerzyć można jeszcze na całą amerykańską administrację, którą premier Węgier, ale i Péter Szijjártó, szef MSZ, oskarżali o angażowanie się (po opozycyjnej stronie) w sytuację na Węgrzech i dążenie wręcz do odsunięcia Fidesz-KDNP od władzy.
Dla Wirtualnej Polski dr Dominik Hejj
Dr Dominik Hejj - politolog specjalizujący się w polityce węgierskiej i autor książki "Węgry na nowo".