Koniec procesu w sprawie Wassermann kontra emerytka
Przed krakowskim sądem zakończył się proces o zniesławienie, jaki minister koordynator ds. służb specjalnych Zbigniew Wassermann wytoczył z prywatnego aktu oskarżenia o emerytce z Nowej Huty Wandzie Gąsior. Sąd odroczył ogłoszenie wyroku do 31 sierpnia.
24.08.2006 | aktual.: 24.08.2006 14:14
Sprawa dotyczy nieprawidłowości i nieporozumień przy budowie domu dla ministra Wassermanna przez zięcia oskarżonej kobiety. Minister poczuł się pomówiony w listach pisanych przez kobietę i sporządził przeciw niej prywatny akt oskarżenia.
Rozpoczęty w marcu proces toczył się za zamkniętymi drzwiami. Podczas czwartkowej, ponad dwugodzinnej rozprawy, sąd wysłuchał głosów stron. W rozprawie uczestniczyli Wanda Gąsior z obrońcą Zbigniewem Hołdą i pełnomocnik ministra Łukasz Woźniak. Wassermann nie przybył do sądu.
Kobieta pisała w listach o gnębieniu prywatnych przedsiębiorców przez nieuczciwych zleceniodawców i jako przykład podawała budowę domu przez swego zięcia dla ówczesnego posła Wassermanna. Poseł odmówił zapłaty części należności uznając, że prace wykonano wadliwie.
Sprawę znieważenia sąd początkowo skierował do postępowania mediacyjnego, które nie zakończyło się sukcesem. Trzykrotnie na wyznaczany termin mediacji nie stawiał się Wassermann, który w końcu przysłał do sądu pismo, że rezygnuje z mediacji.
Nie obawiam się tego procesu, ponieważ pisałam prawdę- mówiła dziennikarzom w marcu przed rozpoczęciem procesu oskarżona. Jak przyznała, w listach nazwała ministra "oszustem", opisując kłopoty swojego zięcia z wyegzekwowaniem należności od posła za budowę domu. Stwierdziła, że była chętna do mediacji, która mogłaby się zakończyć "przeproszeniem jej przez pana ministra", sama jednak, "za tyle krzywd", nie ma zamiaru przepraszać.
Taką postawę skrytykował w czerwcu w rozmowie z dziennikarzami przed wejściem na salę rozpraw minister Wassermann. Jeżeli ktoś, kto ma postawione zarzuty i może się oczyścić przez przeproszenie uważa, że on wymaga przeprosin, zamienia się to w farsę - stwierdził.
Z powodu wyłączenia jawności procesu dziennikarze nie mogli dowiedzieć się, jakich argumentów użyli reprezentanci obu stron w mowach końcowych. Z wypowiedzi oskarżonej wynikało, że pełnomocnik ministra Wassermanna domagał się zobowiązania jej do przeproszenia ministra w prasie. Jestem spokojna, nawet gdybym została ukarana, ja się wcale nie zmienię i dalej będę walczyć, aby w kraju był porządek, ład i sprawiedliwość - powiedziała po wyjściu z sali Wanda Gąsior. Nic nie odwołam, bo mówiłam prawdę - dodała, deklarując, że w ten sposób "walczy z arogancją władzy".
Reprezentujący ją mec. Zbigniew Hołda w rozmowie z dziennikarzami po rozprawie powoływał się na swobodę wypowiedzi. Jest wyraźna linia orzecznicza Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, według której o osobie publicznej można powiedzieć praktycznie wszystko. Preferuje się swobodę wypowiedzi w debacie publicznej przed ochroną dóbr osobistych osoby publicznej -powiedział. Ubolewał, że w Polsce w takich sprawach wytacza się procesy.
Tymczasem nieprawidłowości przy budowie domu bada prokuratura, która postawiła przedsiębiorcy budowlanemu zarzuty narażenia rodziny Wassermannów na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia oraz oszustwo. Pięciu innym osobom zarzuciła nieumyślne narażenie rodziny ministra na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Są to osoby, które instalowały i przeprowadzały kontrolę instalacji elektrycznej m.in. przy montażu wanny z hydromasażem.
Jak poinformowała PAP prok. Renata Mazur z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, śledztwo w tej sprawie przedłużono do końca września. Pan minister złożył szereg wniosków procesowych, które są realizowane - powiedziała prok. Mazur.