Koniec marszu milczenia
Kilka tysięcy stoczniowców przeszło w czwartek rano ulicami Szczecina w marszu milczenia (PAP/Jerzy Undro)
Zakończył się marsz milczenia zorganizowany przez pracowników stoczniowego holdingu. Przez miasto do Urzędu Wojewódzkiego przeszło kilka tysięcy osób.
20.06.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Protestujący dotarli przed Urząd Wojewódzki, gdzie wicewojewodzie Andrzejowi Durce wręczyli petycję z postulatami. Stoczniowcy zaapelowali w niej do parlamentu i rządu o wsparcie dla przemysłu stoczniowego. Przypomnieli, że mimo obietnic, które na wiecu przed gmachem zarządu stoczni w miniony piątek składali ministrowie gospodarki i pracy, nie podjęto dotąd żadnych działań zmierzających do realizacji postulatów stoczniowców.
Wicewojewoda zapewnił wiecujących stoczniowców, że docenia fakt, iż zachowali spokój w tak trudnej dla nich sytuacji. Potwierdził przy tym, że deklaracje o wznowieniu produkcji pod koniec czerwca są aktualne.
Stoczniowcy, idąc do Urzędu Wojewódzkiego wręczyli petycje dyrektorowi Banku PKO BP, w której apelują do konsorcjum banków-wierzycieli o szybkie zajęcie ostatecznego stanowiska w sprawie finansowania Stoczni.
W czwartek rano stoczniowcy zebrali się przed budynkiem zarządu stoczni, by - tak jak ustalono w poniedziałek - usłyszeć od kierownictwa przedsiębiorstwa, ilu spośród nich może być zatrudnionych w nowym podmiocie gospodarczym, który ewentualnie powstałby na bazie upadającej Stoczni Szczecińskiej.
Do zebranych nikt nie wyszedł i udzielił im żadnych informacji. Wtedy stoczniowcy postanowili w marszu milczenia ruszyć spod siedziby jednego z banków, który wcześniej odmówił umorzenia części zadłużenia Stoczni Szczecińskiej.
W poniedziałek prezes stoczni złożył w sądzie wniosek o upadłość spółki. Bezpośrednim powodem tego kroku było to, że nie wszystkie banki - wierzyciele stoczni - zgodziły się umorzyć długi zakładu. Tak zakończyły się wielomiesięczne negocjacje z bankami oraz próba renacjonalizacji firmy. Stocznia przerwała produkcję w marcu tego roku, a 6 tys. zatrudnionych w niej ludzi skierowano na przymusowe urlopy.
Podczas czwartkowego marszu stoczniowcy szli w spokoju, nie dochodziło do żadnych incydentów. Nie nieśli też transparentów.(ck)