PublicystykaKonflikt PiS-u z antyPiSem. Rafał Woś: III Rzeczpospolita Histeryczna

Konflikt PiS‑u z antyPiSem. Rafał Woś: III Rzeczpospolita Histeryczna

Kto liczył, że w roku 2015 dojdzie do autentycznej zmiany, ten przeliczył się srogo. Bo PiS i antyPiS zamieniły się tylko... rolami. Opozycja przyjęła jak swój cały dorobek pisowskiej "demokracji histerycznej". Głosząc, że wszystko, co robi rząd Szydło jest "głupie, nieprzemyślane i niebezpieczne". A dzień bez załamywania rąk, że oto mamy do czynienia z demontażem polskiej demokracji, jest dniem straconym. Jarosław Kaczyński z kolei gra rolę lustrzanego odbicia dawnego Donalda Tuska. I mówi opinii publicznej: chyba nie bierzecie poważnie lamentu odrywanych od koryta beneficjentów starego układu - pisze Rafał Woś dla WP Opinii.

Konflikt PiS-u z antyPiSem. Rafał Woś: III Rzeczpospolita Histeryczna
Źródło zdjęć: © East News | AFP/Janek Skarzynski
Rafał Woś

Poznajcie parę prostych tricków, przy pomocy których PiS i antyPiS zapewniły sobie władzę nad polską polityką.

Coraz częściej dochodzę do wniosku, że PiS i antyPiS nie toczą tej swojej wojenki na serio. Im chodzi o podtrzymywanie sztucznego konfliktu. Bo to najlepsza droga, by zachować wygodną dwuwładzę nad polską polityką i dalej wyznaczać kierunki naszej debaty publicznej. Pytanie brzmi, jak długo będziemy się dawali tak rozgrywać?

Chodzi właśnie o konflikt

Od dawna czułem, że nie rozumiem. Mimo najszczerszych chęci długo nie potrafiłem na przykład wytłumaczyć, jaka racjonalność stoi za ostatnimi wypowiedziami Jarosława Kaczyńskiego w sprawie aborcji. A wcześniej nie umiałem sobie ułożyć w głowie, dlaczego rząd i przywódcy opozycji od wielu miesięcy nie są jakoś szczególnie zainteresowani rozwiązaniem kryzysu trybunalskiego. Kryzysu, który (dodajmy) sami chwilę wcześniej wywołali. W międzyczasie przykładów była jeszcze cała masa. Po co komu ten spór o wrak Tupolewa? Dlaczego musimy akurat teraz rozgrzebywać szkolnictwo podstawowe? Kto przy zdrowych zmysłach może porównywać politykę PiS-u do poczynań przedwojennych faszystów? Moje niezrozumienie zniknęło jednak zupełnie, gdy zdałem sobie sprawę, że naszym elitom politycznym oraz sporej części opiniotwórczych mediów chodzi właśnie o konflikt. Który pozwala im utrzymywać budowany od lat wygodny duopol.

Oczywiście historia zna takie przypadki. Przed II wojną światową działał w Stanach Zjednoczonych polityk nazwiskiem Huey Long. Doszedł do fotela gubernatora Luizjany i miał być mocnym kandydatem w wyścigu po urząd prezydenta USA w roku 1936 (niestety, padł ofiarą zamachu). Long zapytany o różnicę między partiami Republikańską a Demokratyczna, odpowiedział mniej więcej tak: "w naszych stronach też kręcił się zawsze pewien komiwojażer. Najpierw grał na banjo a potem oferował do wyboru dwie buteleczki własnej roboty lekarstwa. Jedno nosiło nazwę Wysokie Popalorum, a drugie Niskie Popahirum". Gdy pytano go o różnicę on odpowiadał: "oba są świetne, ale różnica jest olbrzymia. Jedno przygotowuję na bazie kory drzewa odcinanej z góry na dół, a drugie na bazie kory drzewa ciętej z dołu do góry". Obserwując polskie życie polityczne nie mogę się oprzeć wrażeniu, że nasze elity polityczne i opiniotwórcze znakomicie trzymają się opisanej przez Longa metody. A nawet ją po swojemu twórczo rozwinęły. Tricków jest kilka. Niektóre (trzeba przyznać) są tak innowacyjne, że warto się im przyjrzeć z bliska.

PiS i antyPiS zamieniły się tylko rolami

Pierwszy z nich to popularyzacja nastawienia, które można by nazwać "demokracją histeryczną". Autorstwo wynalazku przyznać należ prawicy. Metoda przeszła swój okres testów w latach 2007-2015, gdy PiS oraz jego intelektualne zaplecze tworzyły najróżniejsze narracje, by tylko udowodnić jedną prostą tezę: że oto Platforma Obywatelska w białych rękawiczkach demontuje polską demokrację, polskie państwo i polską gospodarkę. Zarzut był częściowo słuszny, bo liberałowie przez te osiem lat u władzy szczególnie się demokratycznymi regułami nie przejmowali (ktoś jednak spór o TK rozpoczął, prawda?).

A i w gospodarce czy na polu instytucji państwowych dopuścili do rozwoju wielu patologii (rynek pracy, podatki, ośmiorniczki). Opozycyjny PiS postawił jednak nie tyle na „jakość” zarzutów wobec rządu, co na ich "ilość". Twierdząc, że absolutnie WSZYSTKO, co robiła Platforma było "haniebne, zdradzieckie i podłe". Rząd Tuska zaś na te wszystkie zarzuty reagował pukając się teatralnie w czoło. Wysyłając do pinii publicznej przesłanie "chyba nie będziecie wierzyć tym świrom, wariatom i frustratom z PiS-u".

Kto liczył jednak, że w roku 2015 dojdzie do autentycznej zmiany, ten przeliczył się srogo. Bo PiS i antyPiS zamieniły się tylko... rolami. Opozycja przyjęła jak swój cały dorobek pisowskiej "demokracji histerycznej". Głosząc, że wszystko, co robi rząd Szydło jest "głupie, nieprzemyślane i niebezpieczne". A dzień bez załamywania rąk, że oto mamy do czynienia z demontażem polskiej demokracji, jest dniem straconym. Jarosław Kaczyński z kolei gra rolę lustrzanego odbicia dawnego Donalda Tuska. I mówi opinii publicznej: chyba nie bierzecie poważnie lamentu odrywanych od koryta beneficjentów starego układu.

Cios „z pomidora”

Na tych, którzy by tę zmianę próbowali obśmiewać zostały jednak ukręcone skuteczne baciki. I to jest właśnie trick numer dwa. Obóz antyPiSu strzela więc na prawo i lewo z bacika "pośrodkizmu" albo "symetryzmu". Które to postawy są równoznaczne ze spełnianiem roli "pożytecznego idioty Kaczyńskiego". Zdaniem ortodoksyjnego antyPiSu nie wolno też pochwalić rządzących za jakikolwiek element ich polityki publicznej. Nieważne, czy sprawa dotyczy płacy minimalnej, podatków czy nowego prawa wodnego. Bo przecież "co z Trybunałem, Ziobrą i Maciarewiczem?". Co w zasadzie kończy każdą rozsądną wymianę argumentów.

Na prawicy z kolei zbyt ostentacyjne wytykanie rządzącym ewidentnych słabości skończy się niechybnie ciosem "z pomidora", ewentualnie gniewnym "jakoś nie słyszałem, byś protestował, kiedy to samo robiła Platforma". Oczywiście wszystko to sprawia, że nasza debata publiczna staje się irytująco przewidywalna i coraz bardziej prostacka. No ale jak może być inaczej skoro większość komentatorów politycznych idzie na łatwiznę i redukuje motywacje swoich politycznych wrogów do strachu, chciwości albo głupoty.

Dostajemy więc (z jednej strony) karykaturalne opisy KOD-u jako marionetki Schetyny i Petru. Z drugiej zaś obraz najazdu szarańczy Misiewiczów na spółki skarbu państwa. Co dobrze utwierdza istniejące już zawczasu przekonania. Ale nie pomaga nam zrozumieć i dowiedzieć się czegokolwiek nowego.

Poza konfliktem nie ma niczego

Trick numer trzy polega na tym, że liczy się tylko sam konflikt PiS-u z antyPISem. A poza konfliktem nie ma niczego wartościowego. Tworzy to sytuację bardzo podobną do logiki zimnej wojny. Zwłaszcza słynnego "może to i sukinsyn. Ale to NASZ sukinsyn". Z rozbawieniem (przechodzącym w bezsilność) obserwujemy więc, jak Roman Giertych czy wcześniej Stefan Niesiołowski w oczach obozu liberalnego przeistaczali się z "niebezpiecznych radykałów" w statecznych demokratów. Tylko dlatego, że zmienili polityczne barwy.

A dla prawicy Leszek Miller, kiedyś zło wcielone, dziś jest użytecznym politycznym rozmówcą. Bo nie potępia Kaczyńskiego w czambuł. Nie mówiąc już o byłych PZPR-owcach zasiadających dziś w ławach poselskich PiS-u. Mechanizm dotyczy nie tylko ludzi, ale i tematów politycznych. Wedle tej zasady ta sama polityka robiona przez "naszych" (wysoki dług publiczny, selektywne podejście do orzeczeń TK, nepotyzm) była uzasadnioną polityczną koniecznością. A gdy robią ją tamci, to dowód na cywilizacyjne cofanie Polski.

Jest życie poza kondominium

Strategia czwarta to wypychanie tych wszystkich zagadnień, które nie pasują do pola zainteresowań duopolu PiS-antyPiS poza nawias debaty publicznej. I metkowanie ich jako niszowych. Cierpi na tym głównie dyskusja o gospodarce, polityce społecznej czy problemach klasowych. A zyskują rytualne wojny o sprawy światopoglądowe, historię czy przyczyny katastrofy smoleńskiej.

Na szczęście tu hegemonia PiS-antyPiS nie jest już pełna i czasem udaje się przebić z odmienną opowieścią. Tak było choćby z tematem warszawskiej reprywatyzacji, ujawnionym przez "Gazetę Wyborczą". Który duopol PiS-antyPiS próbuje sobie teraz oczywiście zawłaszczyć. Ale nie do końca mu się to udaje. Podobnie jest ostatnio z oporem wobec umów TTIP oraz CETA, które stały się nośne, choć nie bardzo to z początku interesowało elity PiS-u i antyPiSu.

Te ostatnie przykłady dają nadzieje, że jest życie poza kondominium. A jeśli i państwo podzielacie przynajmniej część ocen zawartych w tym tekście, to wiedzcie, że jest nas więcej. I to już będzie całkiem niezła wiadomość.

Rafał Woś dla WP Opinii

Rafał Woś - publicysta "Polityki", autor "Dziecięcej choroby liberalizmu", laureat Nagrody Fikusa i Grand Press Economy.

Poglądy autorów felietonów, komentarzy i artykułów publicystycznych publikowanych na łamach WP Opinii nie są tożsame z poglądami Wirtualnej Polski. Serwis Opinie opiera się na oryginalnych treściach publicystycznych pisanych przez autorów zewnętrznych oraz dziennikarzy WP i nie należy traktować ich jako wyrazu linii programowej całej Wirtualnej Polski.

Źródło artykułu:WP Opinie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)