Komplikacje przed spotkaniem Putin-Hollande. Czy sojusz z Rosją stanie się faktem?
Zestrzelenie przez państwo NATO rosyjskiego bombowca skomplikowało stosunki NATO, Turcji i Rosji. Ale zdaniem ekspertów wydarzenie to prawdopodobnie nie storpeduje toczących się starań zmierzających ku współpracy Rosji i Zachodu w Syrii.
25.11.2015 | aktual.: 25.11.2015 17:14
Podczas wtorkowej konferencji prasowej Władimir Putin nie był w dobrym nastroju. Nic dziwnego, bo poza oczywistymi negatywnymi konsekwencjami zestrzelenia bombowca - utraty samolotu, śmierci pilota oraz konieczności ostrej reakcji wobec ważnego partnera - do incydentu doszło w bardzo niewygodnym dla Rosji momencie. Spięcie z Turcją przerwało bowiem jego dotychczas dobrą dyplomatyczną passę i postawiło pod znakiem zapytania wysiłki na rzecz doprowadzenia do odnowienia stosunków z Zachodem, którego manifestacją miałyby być wspólne działania przeciw Państwu Islamskiemu. Tymczasem w czwartek do Moskwy przyleci prezydent Francois Hollande, który odbywa dyplomatyczną misję budowy globalnej koalicji anty-ISIS.
Rosja do takiego sojuszu dążyła niemal od samego początku jej interwencji w Syrii, a dodatkowym impulsem działającym na jej korzyść były ataki w Paryżu oraz zamach bombowy na rosyjski samolot na Synaju, które wzmocniły chęć europejskich partnerów - szczególnie Francji - do podjęcia współpracy z Rosją w celu pokonania wspólnego wroga. Tym bardziej, że w ślad za apelami Putina o konieczności "połączenia sił" szły też gesty symboliczne, jak podarowanie francuskiej policji psa czy podpisywanie przez rosyjskich żołnierzy bomb spadających na Syrię inskrypcją "za Paryż".
- To był kapitalny element marketingu politycznego. Tym bardziej, że Zachód, szczególnie Niemcy, Francja i Włochy, tylko czekał na okazję, by powrócić do dobrych stosunków z Rosją - mówi WP dr Robert Czulda, specjalista ds. bezpieczeństwa międzynarodowego z Uniwersytetu Łódzkiego.
Takie zbliżenie - jak i rosyjska interwencja w ogóle - leży wbrew interesom Turcji. Ich efektem jest bowiem wzmocnienie reżimu Baszara al-Asada (którego Turcy chcą obalić) oraz osłabienie wspieranych przez Turcję grup rebelianckich. I być może właśnie dlatego Turcja zdecydowała się na podjęcie tak drastycznych kroków wobec rosyjskiego bombowca.
- Moskwa nie konsultowała swojej interwencji w Syrii z Ankarą, co zostało odebrane w Turcji jako znak, że nie Rosja nie traktuje jej jako równorzędnego mocarstwa. Zestrzelenie rosyjskiego samolotu było sygnałem wysłanym Moskwie, mówiącym że nie powinna wychodzić przeciwko tureckim interesom w Syrii - mówi WP Gustav Gressel, analityk Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych (ECFR) w Berlinie. Incydent miał także ten, korzystny dla Ankary efekt, że wymusił na jej zachodnich sojusznikach z NATO poparcie stanowiska Turcji i potępienie rosyjskich działań - tym bardziej, że rosyjskie samoloty naruszające przestrzeń powietrzną i ruch lotniczy są zmorą także innych państw Sojuszu.
Coraz bliżej rosyjskiej pułapki
Czy to jednak wystarczy, by wykoleić plany zbliżenia Europy z Rosją?
- To co wydarzyło się we wtorek było poważnym incydentem w wymiarze polityczno-psychologicznym, ale nie będzie miało znaczenia dla geostrategicznych kalkulacji mocarstw - uważa Czulda. Jego zdaniem, poważniejszą przeszkodą są sprzeczne strategiczne cele Zachodu i Rosji co do kształtu i przyszłości Syrii. Nie wyklucza to jednak ograniczonej, taktycznej współpracy między rosyjskimi w operacjach przeciwko ISIS. A to dla Moskwy wystarczająco dużo, by zbliżyć się do swojego celu: normalizacji stosunków z Zachodem - a w dłuższej perspektywie zniesienia sankcji i de facto zaakceptowania efektów rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
- Jeśli Zachód chce pozyskać Rosję do współpracy - a państwa takie jak Francja tylko czekają na przyjęcie Rosji do grona przyjaciół Zachodu - to potrzebne będzie szersze porozumienie. A to może oznaczać że ceną będzie przyzwolenie na zachowanie rosyjskich wpływów na Donbasie i Krymie - mówi Czulda.
Zdaniem Gressela, paradoksalnie, zachowanie Turcji może nie tylko nie zaszkodzić takim układom, lecz wręcz wzmocnić motywację państw zachodniej Europy do przywrócenia przyjaznych relacji z Moskwą. Wszystko przez turecką politykę w Syrii, która pośrednio przyczyniła się do wzmocnienia Państwa Islamskiego i innych grup dżihadystów, a także uderza w popieranych przez USA Kurdów, uważanych za najbardziej sprawdzonych i skutecznych sojuszników Zachodu w walce z ISIS.
- To bardzo trudna sytuacja dla europejskich państw NATO, bo z jednej strony chcą one wysłać sygnał Moskwie, że postępuje nieodpowiedzialnie, ale jednocześnie nie popierać Ankary na tyle, by zostało to zrozumiane jako "carte blanche" dla tureckiej polityki, tym bardziej, że zarówno Francja, jak i wspierające Kurdów USA i Niemcy były wobec niej krytyczne - mówi analityk. - Dlatego obawiam się, że działania Turcji raczej zachęcą państwa południowej i zachodniej UE do opowiedzenia się za zbliżeniem z Moskwą i wejściem w rosyjską pułapkę. Jest to pułapka, bo koordynacja działań z Rosją przeciw ISIS nie wpłynie znacząco na sytuację militarną, tymczasem jej kosztem będą koncesje wobec Rosji na wschodniej Ukrainie - dodaje.
Przeszkodą w rosyjsko-zachodnim zbliżeniu i misji Hollande'a może okazać się jednak stanowisko Stanów Zjednoczonych. Dla francuskiego prezydenta Waszyngton był pierwszym przystankiem w jego dyplomatycznej ofensywie na rzecz budowy koalicji przeciw Państwu Islamskiemu. A to, co Hollande usłyszał we wtorek z ust prezydenta Obamy, nie skłania do konkluzji, że porozumienie między Rosją a Zachodem jest tak blisko, jak może się wydawać. Według amerykańskiego prezydenta, wtorkowy incydent był bowiem konsekwencją prowadzonej przez Rosję polityki w Syrii, skupiającej się nie na uderzaniu w ISIS, lecz w grupy syryjskiej opozycji, w tym te wspierane przez USA oraz Turcję
- Wspólne działania w Syrii wymagałyby od Moskwy fundamentalnej zmiany strategii i szczerze mówiąc, rozmawiam o tym z Putinem prawie od pięciu lat - powiedział Obama. W tym samym tonie wypowiedział się także zresztą sam Hollande.
- Podczas spotkania powiem Putinowi, że Francja może współpracować z Rosją tylko jeśli skoncentruje ona swoje wysiłki na walce z Daesh i tylko jeśli w pełni zaangażuje się na rzecz politycznego procesu pokojowego w Syrii - zastrzegł Hollande. O tym, jaka będzie rosyjska odpowiedź przekonamy się w czwartek.