Komorowski: to nam się po prostu uda!
Nie czuje się „ojcem Janusza Palikota” i nie wierzy w przemianę Jarosława Kaczyńskiego. Marzy o silnej pozycji Polski w Unii Europejskiej i wyprowadzeniu polskich wojsk z Afganistanu. Mówi krótko: „To nam się po prostu uda!”. Jaki naprawdę jest Bronisław Komorowski?
Zobacz także: wywiad z Waldemarem Pawlakiem
Zobacz także: wywiad z Andrzejem Olechowskim
Zobacz także: wywiad z Grzegorzem Napieralskim
WP: Krzysztof Jurowski, Anna Kalocińska: Platforma starała się o poparcie dla pana przez Włodzimierza Cimoszewicza? Skąd ten pomysł?
Bronisław Komorowski: O to proszę zapytać pana Cimoszewicza, nie mnie. Dla mnie to poparcie jest dowodem na to, że możliwe jest współdziałanie ponad podziałami, wynikającymi z życiorysów czy sympatii politycznych. Fundamentem tego poparcia – jak mi się wydaje – jest przede wszystkim przekonanie, że mamy za sobą te dwadzieścia jeden lat wspólnej pracy na rzecz przekształcania Polski w kraj demokratyczny, wolny i wolnorynkowy. Przyjmuję więc to poparcie z największą satysfakcją.
WP: Czy to ostateczny przełom?
- Na pewno jest to krok w dobrą stronę. W stronę nie tyle unieważnienia życiorysów, co budowania – mimo tych różnych życiorysów – jakiejś formuły współpracy. Wydaje mi się, że jest to coś więcej niż przełamywanie barier - to poczucie wspólnoty bardzo ważnych dokonań w okresie przebudowy naszego kraju. Niewątpliwie wiele w tym zasług Włodzimierza Cimoszewicza.
WP: Łatwo porozumiewa się pan z osobami o innych biografiach?
- Myślę, że tak. Dotyczyło to m.in. Jerzego Szmajdzińskiego, z którym wielokrotnie bardzo blisko współpracowałem. Nie jestem człowiekiem naznaczonym uprzedzeniami politycznymi, ale raczej skłonnością do szukania tego, co wspólne.
WP: Jak pan zatem odebrał wypowiedź rzecznika sztabu Jarosława Kaczyńskiego Pawła Poncyljusza, że „poparcie Włodzimierza Cimoszewicza dla Bronisława Komorowskiego świadczy o tym, że poparcie dla kandydata PO słabnie”?
- Niech lepiej każdy martwi się o siebie i swego kandydata. Mam wyraźny wzrost poparcia, jeśli chodzi o perspektywy drugiej tury i istotny jeśli chodzi o turę pierwszą. Radziłbym panu Poncyljuszowi brać to pod uwagę. Tego typu opinia zakłada, że wszędzie musi być wymierzona przeciwko komuś jakaś kombinacja polityczna. Ja tak nie kombinuję, a poparcie Włodzimierza Cimoszewicza cenię nie ze względu na skutki, ale autentyczność. To jest poparcie dla mojej wizji prezydentury, dotychczasowego dorobku i – jak mi się wydaje – wspólnoty dokonań przez te 21 lat, która jest wspólnotą dokonań i Włodzimierza Cimoszewicza, i moich.
WP: Zmieniając temat na inny, ale równie aktualny – jak pan ocenia swoje niedzielne wystąpienie w TVP?
- Nie jest ważne jak ja je oceniam. Sondaże mówią, że wygrałem tę debatę, z czego oczywiście bardzo się cieszę.
WP: Jak, pana zdaniem, poradził sobie w tej debacie Jarosław Kaczyński?
- Odczuwałem satysfakcję widząc jego zaskoczenie. Telewizja publiczna wystawiła fotel z napisem „Bronisław Komorowski”, ale spodziewano się raczej, że nie przyjdę. Wtedy ten pusty fotel świadczyłby o mojej słabości. Mam więc satysfakcję z zaskoczenia nie tylko Jarosława Kaczyńskiego, ale również organizatorów tej „ustawki”. Nie mogę się też oprzeć wrażeniu – nie jest ono tylko moje, ale wielu osób – że panowie Grzegorz Napieralski i Jarosław Kaczyński znali pytania i byli do nich przygotowani. WP: Sam pan podjął decyzję, że jednak wystąpi?
- Tak, to był mój pomysł. Tak się złożyło, że miałem swoje informacje odnośnie tego, co jest przygotowywane w telewizji publicznej. Oczywiście byłoby niezręcznością przyjść, gdyby nie było fotela.
WP: Wielokrotnie, również ustami Donalda Tuska, Platforma mówiła o tym, że telewizja publiczna jest pisowska.
- A nie jest?
WP: Dlaczego więc wiedząc o tym wcześniej, nie chciała jej odpolityczniać?
- Wielokrotnie próbowała. Przecież prezydent Lech Kaczyński zawetował ustawę medialną. Ta próba odpolitycznienia mediów publicznych nie udała się także ze względu na stanowisko SLD w tej kwestii. Zaangażowanie polityczne TVP po stronie PiS jest widoczne gołym okiem. Jego oznaką jest także oprotestowanie mojej obecności w programie Tomasza Lisa i zawieszenie programu w ostatni poniedziałek. Dopiero po bardzo zdecydowanej reakcji mojego sztabu decyzję tę zmieniono.
WP: Jaki jest więc dalszy scenariusz PO dla polskiej telewizji?
- Na chwilę obecną jest to wyłonienie nowego kształtu personalnego KRRiT. Jak i próba przeprowadzenia przez sejm nowelizacji ustawy, powodującej inny mechanizm wyłaniania rad nadzorczych. Aby - oprócz przedstawicieli rządu, których zadaniem jest pilnowanie majątku państwowego – byli ludzie wyłonieni przez środowiska naukowe i weryfikowani w procedurach konkursowych, a nie nominanci partyjni. Do tego potrzebna jest nowa ustawa medialna. Chciałbym, żeby była ona oparta o koncepcję wyłonioną i zbudowaną przez środowiska twórcze – też znowu nie partyjnie.
WP: Panie marszałku, gdyby wygrał pan wybory prezydenckie, PO miałoby praktycznie pełnię władzy – jak chciałoby wykorzystać ten rok między wyborami prezydenckimi a parlamentarnymi?
- Wiele jest pilnych rzeczy do zrobienia. Chciałbym wspierać działania rządu w zakresie reformowania kraju, czyli –najważniejszej rzeczy – uruchomienia reform systemowych głównie w obszarze finansów publicznych. Nie wiem, czy zdążę przed wyborami samorządowymi, ale bardzo chętnie widziałbym jednomandatowe okręgi wyborcze w wyborach do rad samorządowych.
WP: A czy tę reformę finansów publicznych da się przeprowadzić z PSL?
- Z każdym, kto będzie chciał w tym uczestniczyć. Rząd powinien być otwarty. PO powinno być otwarta na współpracę w tym obszarze z każdym, ale należy zaczynać od własnego koalicjanta. WP: Oprócz finansów publicznych, jakie są, pana zdaniem, najważniejsze wyzwania dla Polski na najbliższe pięć lat?
- Zakończenie misji żołnierzy polskich w Afganistanie i skuteczna walka ze skutkami powodzi jak również wzmacnianie naszej pozycji w UE. Musimy odbudować mechanizm, który nas prowadził do UE, a mógłby dzisiaj prowadzić do umocnienia naszej pozycji w Unii. Chodzi o Trójkąt Weimarski, który z winy strony polskiej utracił swój walor spotkań na szczycie. Bo był taki moment, że głowa państwa polskiego nie bardzo chciała w tym uczestniczyć.
WP: ”Dobrze, że Kaczyński nie wziął się za spłodzenie syna”, „Apeluję do Bronisława Komorowskiego, do Jarosława Kaczyńskiego, zbadajcie się kandydaci. Przekonajcie opinię, a w szczególności dotyczy to Jarosława Kaczyńskiego, że jesteście w pełni władz psychicznych do wykonywania tej funkcji” – pisał ostatnio poseł Janusz Palikot. Nie jest tak, że swoim zachowaniem czy opiniami bardziej panu szkodzi niż pomaga?
- Faktycznie bardziej szkodzi niż pomaga. Nie lubię ostrych zachowań.
WP: W wywiadzie dla Wirtualnej Polski Janusz Palikot mówił, że pan marszałek do niego nie dzwonił. Sugerował, że nie było reprymendy typu: „Janusz, spasuj”.
- Nie jestem ojcem Janusza Palikota. Bardziej przeszkadzają mi zachowania niektórych stronników PiS-u, którzy awanturują się na spotkaniach wyborczych, rozpuszczają fałszywe plotki, gdzieś tam budują przekonanie, że powieje grozą, bo zostaną zlikwidowane związki zawodowe. I to jest dopiero skandal. A o płodzeniu syna coś mówił Paweł Poncyljusz, członek sztabu Jarosława Kaczyńskiego.
WP: Czy ostre wypowiedzi, w stylu Marka Majewskiego o „charyzmie posiadanej zbyt często przez psychopatów”...
- A kogo ona dotyczyła?
WP: Jarosława Kaczyńskiego.
- Pan tak to odebrał, ja tak nie myślę.
WP: Czy jednak te ostre wypowiedzi pana komitetu honorowego to była sprawa przemyślana, czy „po prostu tak wyszło”?
- Nie uważam, żeby były ostre. Dlaczego pan sądzi, że jest ostre używanie słowa „psychopata” w odniesieniu do znanej prawdy, że wielu ludzi o przeroście ambicji w polityce gdzieś zahacza o psychopatię. Co w tym jest ostrego? Chyba że ma pan skojarzenia z konkretnymi osobami. To jest pytanie do pana, czemu ma pan takie skojarzenia. Widocznie ma pan jakieś obserwacje życia politycznego. Ja też je mam, ale nigdy nie określę tak konkretnej osoby, bo byłoby to obraźliwe. WP: Zostawmy ten temat i porozmawiajmy o polityce międzynarodowej. Czy faktycznie po 10 kwietnia nastąpił przełom w stosunkach polsko-rosyjskich?
- Nie nastąpił, ale jest szansa na pojednanie Polska-Rosja, nadzieja i oczekiwanie tego pojednania chyba po obu stronach. Należy więc po pierwsze tego nie psuć, a po drugie – wzmocnić. Nie ma dzisiaj stu procentowej pewności, że uda się to przeprowadzić, ale trzeba próbować. Polsko-rosyjskie pojednanie jest celem, który łatwiej dzisiaj osiągnąć m.in. dlatego, że Rosja uznała Polskę za na tyle ważną część Unii Europejskiej, że bez porozumienia z nami nie będzie porozumienia Unia-Rosja.
Faktycznie atmosfera katastrofy smoleńskiej miała istotny wpływ na kształtowanie nowych szans, ze względu na rosyjskie zachowania w tym czasie. Ale pragnę przypomnieć, że elementem pierwotnym wzajemnego ocieplania się stosunków, była obecność Władimira Putina na Westerplatte, a potem wspólna obecność polskiego i rosyjskiego premiera na grobach w Katyniu. To się wszystko układa w pewną sekwencję wydarzeń tworzących klimat sprzyjający pojednaniu. Ale to jeszcze pewnie długa droga i dużo pracy przed nami.
WP: Jak kształtują się pana poglądy na euro?
- Polska powinna wejść do strefy euro i, z tego co wiem, rząd wyznaczył termin od 2014-2016. Do tego czasu trzeba Polskę przygotować.
WP: Czy wspólny sukces PO i SLD w przeforsowaniu Marka Belki na prezesa NBP zapowiada możliwość nowej koalicji?
- Niektórzy członkowie SLD ewidentnie pomogli w tej sprawie, ale tylko niektórzy. Staram się o urząd prezydenta, a więc jestem dość daleko od zagadnień koalicyjności. W związku z tym mogę powiedzieć, jak pojmuję rolę głowy państwa w tej kwestii. Absolutnie rolą prezydenta powinno być sprzyjanie budowaniu zdolności do współpracy, także z partiami opozycyjnymi. Dlatego powołałem Radę Bezpieczeństwa Narodowego, w którą po raz pierwszy weszli szefowie partii opozycyjnych, dlatego powołałem pana Marka Belkę, który nie jest z mojego zaplecza politycznego. Prezydent powinien stwarzać okazję do współpracy trochę ponad podziałami partyjnymi.
WP: Gdyby patrzeć na programy PO i SLD – abstrahując od życiorysów – to czy Platformie nie jest bliżej do SLD niż do PiS-u?
- Nie mierzyłem tej odległości. Ale warto zmierzyć. Uważam, że każde działanie, które zbliża do siebie środowiska polityczne jest korzystne. I bardzo się cieszę, że takim działaniem może być właśnie Rada Bezpieczeństwa Narodowego i kwestia NBP. Warto wymyślić inne narzędzia służące zbliżeniu programowemu. Dlatego mówiłem o tym minimum politycznego porozumienia, choćby na obszarze RBN.
WP: Rozmawiając z panem, nie mogę nie zapytać: „Jarosław Kaczyński się zmienił?”
- W moim przekonaniu się nie zmienił. 61-letni mężczyzna tak łatwo się nie zmienia. Poza tym ostatnio sam mówił o idei powrotu do IV RP, tylko trochę łagodniejszym i cichszym tonem niż kiedyś. Ale i z tym wiążę pewne nadzieje, bo będzie można trzymać Jarosława Kaczyńskiego za słowo.
WP: A o jakiej Polsce pan marzy?
- Wybory prezydenckie oznaczają zawarcie swoistego kontraktu między tym, który wygra, a społeczeństwem. Marzy mi się Polska, która zbudowałaby swoją silną pozycję w UE występując w roli lidera postępu integracji europejskiej. Również jako lidera poszerzenia UE o inne kraje. Marzy mi się dogonienie przez Polskę głównego peletonu krajów UE pod względem zamożności i rozwoju gospodarczego. Innymi słowy: doprowadzenie Polski do tego funkcjonowania w ścisłym centrum rozwoju cywilizacyjnego jakim są kraje starej UE. Może nie od razu te najbogatsze, ale kraje średnie, jak choćby Hiszpania, Włochy czy Portugalia.
WP: I na koniec: czego nam się – jak dotąd - najbardziej nie udało w Polsce zrobić?
- Nam się nieprawdopodobnie wiele udało zrobić. Jestem dumny z tych zmian, o których mogli tylko marzyć nasi rodzice czy dziadkowie, a które nam się udały. My jesteśmy narodem absolutnych szczęściarzy, tak też patrzą na nas narody sąsiednie. Dlatego trzeba to eksponować. Udało nam się uzyskać wolność, zbudować demokrację, wolny rynek, zakorzenić Polskę w świecie zachodnim. Ostatnio udało nam się też utrzymać wzrost gospodarczy, kiedy cała Europa przeżywała kryzys. Wiele jest jeszcze do zrobienia, ale jestem optymistą: „To nam się po prostu uda!”.
Z marszałkiem Bronisławem Komorowskim, kandydatem PO na prezydenta, rozmawiali Krzysztof Jurowski i Anna Kalocińska, Wirtualna Polska