"Kommiersant" o zatrzymaniu w Warszawie lidera opozycji w Kirgistanie
Informacja o zatrzymaniu w Warszawie lidera
kirgiskiej opozycji Omurbeka Tekebajewa wywołała w Kirgistanie
efekt porównywalny do wybuchu bomby - pisze w piątek rosyjski
dziennik "Kommiersant".
Gazeta zauważa, że Tekebajew, były przewodniczący parlamentu Kirgistanu i przywódca opozycyjnego Ruchu na rzecz Reform, jest jednym z głównych oponentów prezydenta tego kraju Kurmanbeka Bakijewa.
Nadwiślański Oddział Straży Granicznej poinformował w środę o zatrzymaniu poprzedniego dnia na warszawskim lotnisku Okęcie - podczas odprawy podróżnych przybyłych ze Stambułu - obywatela Kirgistanu z paszportem dyplomatycznym i o znalezieniu w jego bagażu - w rosyjskiej lalce "matrioszce" - heroiny. Grozi mu do 5 lat więzienia.
"Opozycja w Biszkeku uważa, że narkotyki do bagażu podrzucili przeciwnicy polityczni Omurbeka Tekebajewa, zaniepokojeni wzrostem jego popularności. Również oni - zdaniem opozycji - poinformowali polskie organy ścigania o podejrzanej matrioszce" - pisze "Kommiersant".
Dziennik dodaje, że stronnicy Tekebajewa określili zdarzenie w Warszawie mianem "prowokacji ze strony władz Kirgistanu". "Jesteśmy przekonani, że narkotyki zostały podrzucone przez służby specjalne Kirgistanu w jednym celu - zdyskredytowania lidera opozycji i usunięcia go z areny politycznej" - cytuje "Kommiersant" oświadczenie opozycyjnych deputowanych.
W opinii gazety, "jest za wcześnie, by mówić o politycznej śmierci Omurbeka Tekebajewa". Zatrzymanie eksprzewodniczącego parlamentu może tylko zwiększyć nieufność wobec władz, skonsolidować opozycję i popchnąć ją do bardziej zdecydowanych działań" - prognozuje "Kommiersant".
Gazeta odnotowuje, że Tekebajew przyjechał do Polski z dwoma innymi kirgiskimi deputowanymi na Forum Ekonomiczne w Krynicy.
Jerzy Malczyk