Zamieszanie w Sejmie. Politycy przynieśli naleśniki. Zostały zdeptane
Zbigniew Ziobro nie stawił się na komisji ds. Pegasusa. Musiał zostać doprowadzony przez policję. Jednak gdy były minister sprawiedliwości był już w budynku, w którym trwały obrady, ta zdecydowała się je zakończyć. Koledzy Ziobry zadrwili z członka komisji, używając naleśników.
Były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro nie pojawił się na sejmowej komisji ds. Pegasusa. Został doprowadzony przez policję, która nie zastała go w miejscu zamieszkania a w telewizji Republika. Gdy o 10:29 wyszedł do policjantów w siedzibie stacji, dobrowolnie oddał się w ręce policji i w radiowozie pojechał do Sejmu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Piesi nie zdawali sobie sprawy. Wszystko nagrała kamera
Gdy Ziobro jednak dojechał, komisja zdecydowała się zakończyć posiedzenie. Wcześniej członkowie podjęli uchwałę o zwrócenie się do Prokuratora Generalnego o wystąpienie do Sejmu z wnioskiem o wyrażenie zgody na zastosowanie wobec Ziobry kary porządkowej aresztu na okres 30 dni, licząc od dnia zatrzymania z oznaczeniem, że "świadek ma zostać doprowadzony na posiedzenie komisji celem złożenia zeznań".
Chwilę później komisja zorganizowała konferencję prasową. Pojawili się na niej poseł PiS Dariusz Matecki oraz poseł PiS Sebastian Łukaszewicz - ten drugi podchodzi do podium i stawia na nim talerz z naleśnikiem.
W reakcji na tę prowokację poseł KO Witold Zembaczyński podszedł do talerza i nadepnął stopą na naleśnika.
Konferencję zorganizował także Zbigniew Ziobro, który powiedział, że "premier Donald Tusk znowu okazał się być miękiszonem i 'zgniecionym naleśnikiem'".
Naleśniki jako symbol złośliwości
Jak przypomina "Super Express", 15 marca 2024 r. prezes PiS Jarosław Kaczyński stawił się przed komisją ds. Pegasusa, lecz odmówił odpowiadania na pytania, powołując się na tajność informacji. Podczas wymiany zdań z posłem KO Witoldem Zembaczyńskim lider PiS pozwolił sobie na uszczypliwy komentarz.
- Jeżeli ktoś jest w stanie zrujnować nawet naleśnikarnię, to naprawdę... - powiedział Kaczyński. Odnosił się do sprawy z 2019 r., kiedy to Janusz Kowalski z Solidarnej Polski oskarżył Zembaczyńskiego o doprowadzenie do upadku naleśnikarni, którą prowadził.
W rzeczywistości biznes ten funkcjonował dobrze i został sprzedany, co potwierdził sąd w trybie wyborczym, uznając oskarżenia za nieprawdziwe. Mimo to politycy związani z Ziobrą nadal przywołują ten wątek.
źródło: PAP / Super Express