Komisja bada wrak roztrzaskanego śmigłowca
Na poligonie pomiędzy Toruniem i
Inowrocławiem trwają prace komisji, badającej
przyczyny wypadku śmigłowca Mi-24. Ranni członkowie załogi
przechodzą badania w szpitalu wojskowym w Bydgoszczy.
01.03.2009 | aktual.: 01.03.2009 13:09
- Trwają prace komisji na poligonie. Eksperci muszą mieć spokój i czas na wnikliwe badania, stąd do zakończenia prac nie będziemy informować o kolejnych etapach ich działań - powiedział rzecznik ministra obrony Robert Rochowicz.
21-oosbowy zespół Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego przystąpił do pracy w sobotę rano. Rozpoczęto ją od oględzin wraku śmigłowca i miejsca zdarzenia, a także poszukiwań rejestratora parametrów lotu, tzw. czarnej skrzynki.
Komisja zastała bardzo roztrzaskany śmigłowiec, zniszczony był wirnik i śmigiełko ogonowe. Trudno było się wręcz zorientować, gdzie znajdowały się kabiny.
- Na pewno komisja zajmie się poprawnością pilotowania przez pilotów śmigłowca, na pewno będzie badała wszystkie hipotezy związane ze sprawnością śmigłowca, no i również to, jaki wpływ miała pogoda, aczkolwiek tej nocy pogoda była dobra, ponieważ widzialność była rzędu 10 km, a podstawa chmur rzędu 700 m - mówił w sobotę płk rez. Ryszard Michałowski z komisji.
Po zakończeniu prac na miejscu wypadku, wrak maszyny zostanie przetransportowany do 56. Kujawskiego Pułku Śmigłowców Bojowych w Inowrocławiu, gdzie przeprowadzone zostaną drobiazgowe badania.
W 10. Wojskowym Szpitalu Klinicznym w Bydgoszczy przebywają poszkodowani w wypadku pierwszy pilot i technik pokładowy, którzy doznali ogólnych potłuczeń, powierzchownych ran i licznych drobnych złamań. Przez kilka najbliższych dni będą przechodzić szczegółowe badania, w tym typowe dla pilotów. Zdaniem komendanta szpitala płk. lek. Krzysztof Kasprzaka, ich leczenie potrwa kilka tygodni.
Śledztwo w sprawie wypadku prowadzi Wojskowa Prokuratura Garnizonowa w Bydgoszczy.
Do wypadku śmigłowca doszło w piątek późnym wieczorem. Załoga maszyny z 49. Pułku Śmigłowców Bojowych w Pruszczu Gdańskim ćwiczyła nocne strzelanie z użyciem noktowizora i bez - w ramach przygotowań do misji w Afganistanie.
Ze wstępnych ustaleń wynika, że śmigłowiec spadał lotem koszącym na zadrzewiony teren. W wypadku zginął drugi pilot, 32-letni por. Robert Wagner.
W sobotę rannych członków załogi w bydgoskim szpitalu wojskowym odwiedził minister obrony Bogdan Klich, który m.in. zapowiedział upublicznienie raportu komisji badającej przyczyny wypadku.