Komentarz Internauty: Wygraj mi wojnę telewizjo
Gdy w napięciu oczekujemy na pierwsze telewizyjne newsy z frontu irackiego, warto przypomnieć, jak ważnym wydarzeniem w historii mediów była wojna w Zatoce z 1991 r.
12.03.2003 15:10
Dziś już mało kto pamięta, że 12 lat temu agencja lobbingowa Hill & Knowlton prowadziła na zlecenie rządu Kuwejtu kampanię "propagandy okrucieństw" wymierzoną w Saddama Husajna. Otóż wielu telewizjom sprzedano materiały przedstawiające rzekomych kuwejckich demonstrantów, ostrzeliwanych przez irackich żołnierzy, oraz relację zapłakanej dziewczynki - świadka irackich mordów na niemowlętach w szpitalach.
Nikt w gorączce wojennych przygotowań do wyzwolenia Kuwejtu nie zaprzątał sobie głowy sprawdzeniem prawdziwości wspomnianych relacji, były one wielokrotnie emitowane i w jakimś stopniu wpłynęły na zwiększenie poparcia amerykańskiej opinii publicznej dla wojny z Irakiem. Dopiero później wyszło na jaw, że demonstracja była zmontowana z różnych scen dziejących się w innym miejscu i czasie - tak jak montuje się film fabularny. Wspomniana dziewczynka zaś okazała się córką ambasadora Kuwejtu w Waszyngtonie.
Oczywiście wojna została wygrana, więc nikt specjalnie nie protestował - można tylko domniemywać jak zareagowano by szukając "winnych", gdyby Amerykanie ugrzęźli wtedy w irackich piaskach niczym w Wietnamie czy Somalii. Wszak niebagatelny wpływ na decyzję o wycofaniu z tego ostatniego kraju w 1994 r. miały telewizyjne zdjęcia rozwścieczonego tłumu pastwiącego się nad zwłokami amerykańskich chłopców na ulicach Mogadiszu. Opinia publiczna w USA jest mało odporna na takie widoki - stąd zapewnienia o "wykończeniu" Saddama w 72 godziny mają istotne znaczenie dla uspokojenia nerwów amerykańskich telewidzów.
Telewizja jest naszym głównym źródłem wiedzy o świecie. Kto z nas kiedykolwiek był w Iraku, lub spotkał osobiście Irakijczyka? Kto zna stosunki panujące w świecie islamu i przeniknął arabską mentalność? Warto zdać sobie czasem sprawę jak wiele z naszego doświadczenia jest zapośredniczone przez media. Każdy kto podejmuje decyzje polityczne, promuje jakieś idee, oferuje usługi czy sprzedaje towary, musi o tym pamiętać. Jednak medialna rzeczywistość jest niezwykle podatna na manipulację - i to jest odwrotna strona medalu. Nie wiemy na razie ile argumentów i dowodów w sprawie Iraku to zwykła blaga. Taka jak wspomniane materiały firmy Hill & Knowlton.
Telewizja może mieć bardzo realny wpływ na politykę w demokratycznych państwach, gdzie politycy muszą liczyć się z głosem opinii publicznej - a do niej najłatwiej dociera nasycony emocjami obraz, a nie retoryczne argumenty racji stanu. Stąd dbałość Amerykanów o medialną stronę przygotowań wojennych, która jest równie, jeśli nie bardziej istotna od perswazji skierowanej do przywódców państw świata. Chodzi o to, by wygrać wojnę zanim się ją zacznie.
Jan Pawlicki