Komentarz Internauty: Idziemy na wojnę
Prezydent zdecydował o wysłaniu Polski na wojnę. Wojnę zapewne słuszną i konieczną, choćby w świetle naszych historycznych doświadczeń. 200 żołnierzy nie wpłynie na jej przebieg. To czysta symbolika, polityczny gest, choć zapewne okupi go łzami kilkaset matek, ojców, sióstr, braci, dziewczyn i żon. Ale ten gest stawia nas po stronie wrogów Iraku i arabskich terrorystów. Stawia na pierwszej linii. Więcej, jesteśmy "łatwym wrogiem" - bo nieprzygotowanym.
19.03.2003 14:55
World Trade Center się zapewne nie powtórzy. Stany Zjednoczone są bezpieczne. Od 11 września zrobiono tam wiele, bardzo wiele. A w Polsce ? Spojrzyjmy. Węzły gazowe w piwnicach polskich domów zamykane są na prymitywne kłódki. Wejścia do studzienek wodociągowych stoją otworem. Do tunelu warszawskiego metra (sprawdziłem) może wejść każdy, kto ma kurtkę zbliżoną kolorystycznie do ubioru jego funkcjonariuszy. Linie wysokiego napięcia może wysadzić każdy, kto łyknął odrobinę chemii i zgromadził trochę nawozów. Granice są kompletnie nieszczelne (patrz reportaż w ostatnim Wprost). Nie będę podsuwał więcej pomysłów.
Minister Szmajdziński z miną dziecka, któremu zepsuła się zabawka, oświadcza nam, że oto obrona cywilna praktycznie nie istnieje. Ale my idziemy na wojnę! Bagatelizujemy fakt, że z politycznego punktu widzenia znacznie lepszy efekt mogą przynieść ofiary w Polsce, czy Hiszpanii, które łatwo uzyskać, niż w samych Stanach. Te ofiary odizolują jeszcze bardziej Amerykę. Są więc z punktu widzenia Hussajna i terrorystów bardziej skutecznym środkiem politycznego działania, niż starcia z amerykańską armią na pustyni. Jeśli Aleksander Kwaśniewski nie chciał lub nie potrafił wytłumaczyć tej prostej zależności swemu przyjacielowi w Białym Domu, to trzeba było zadbać o elementarne bezpieczeństwo Polaków. Teraz jest już za późno. Może stać się tak, że będziemy ginąć z obrazem komisji śledczej w sprawie Rywina w oczach, zamiast lekcji podstawowych zachowań na wypadek terrorystycznego ataku.
Janusz Ratok