Komentarz Internauty: Dlaczego tak się stało?
Policjanci usiłowali zatrzymać (czytaj aresztować) dwóch bandytów, albo może przestępców. Właściwie to drugie określenie jest znacznie lepsze o czym dalej. Wszelkie analizy prowadzą do wniosku, że śmierć policjanta w takiej sytuacji to właściwie ryzyko zawodowe, którego uniknąć nie sposób. Właściwie czyniono wszystko zgodnie ze sztuką, właściwa ochrona, kamizelki kuloodporne, brak ran postrzałowych. No bo jak na zdrowy rozum ochronić się przed rozrywającym się znienacka granatem czy bombą. To jest niemożliwe i tyle.
Frustracja czyli brak rozwiązań
A jednak... jest w nas bunt. A jednak... wszyscy szukają, jakiegoś sposobu, metody, środków, które zapobiegłyby takim bolesnym ofiarom. Może gaz? - okazuje się, że nie. Może specjalna jednostka GROM? Ta nie dojedzie wszędzie, ma swoje zadania a i tak wybuch takiej bomby wyrządziłby podobne szkody. Czy może zakuć policjantów w jakieś nowoczesne zbroje? Od stóp do głów, żeby wyglądali jak mumie? Wiemy, że i to niemożliwe.
Poszukiwaniu więc gorączkowemu sposobów na zapobieżenie ofiarom wśród policji towarzyszy poczucie bezradności i gorzkiego pogodzenia się z prawdą, iż straty są nie do uniknięcia. Oczywiście, można lepiej szkolić, wyposażyć itd., ale koniec końców - ofiary i tak będą.
Właściwe zasady współżycia społecznego czyli kim jest przestępca
Określamy osoby, z którymi mają do czynienia policjanci w różny sposób. Czasem określamy ich jako przestępców. Kim jest więc przestępca? Jest kimś, kto przestępuje. Cóż takiego przestępuje? Otóż przestępuje pewną granicę. Wychodzi poza społeczeństwo. Staje się jego wrogiem. Staje po drugiej stronie. Nie jest już członkiem społeczeństwa, bowiem właśnie przestąpił granice. Czemuż więc... zakładamy za humanitarystycznym myśleniem, że prawo chroni go w jakikolwiek sposób?
O zatraceniu i synu marnotrawnym czyli różnica pomiędzy frontem i więzieniem
W chwili kontaktu społeczeństwa (reprezentowanego tu np. przez policję) z przestępcą, czyż nie powinno być tak, że przestępcy ofiaruje się możliwość powrotu do społeczeństwa? Stawia mu się propozycję, poddaj się prawu, napraw (np. poprzez karę) wyrządzoną krzywdę, wróć, prawo znów będzie Cię chronić - nawet jako winowajcę. Cóż czynić, jeśli przestępca odmawia? Czy nie jest wówczas całkowicie naturalne i słuszne, automatyczne wyjęcie przestępcy spod ochrony dawanej przez społeczeństwo za pomocą prawa i zwykła z nim walka?
W tym konkretnym przypadku sprowadzał by się to do spalenia domu wraz z przestępcami, co w skutkach swoich różniłoby się od faktycznie zaistniałych tym, że nie byłoby ofiar wśród policjantów, że ktoś nie straciłby uczuciwego syna, męża, ojca...
Wnioski czyli o skutkach tendencyjności postrzegania
Przedstawiona teza "przestępca, który nie poddaje się policji, jest całkowicie wyjęty spod prawa" sprzeczna jest z duchem tzw. humanitaryzmu tj. poglądu stanowiącego, iż każdemu człowowi należy w maksymalny sposób oszczędzać wszelkich cierpień, szanować jego godność, wartość itp.
Teza ta jak sądzę, jest natomiast zgodna z rzeczywistością. Czy nie jest tak, że nasze postrzeganie jest uwarunkowane, że wpływają na nie poglądy, które akceptujemy? Czy nie jest tak, że właśnie dlatego - niedopuszczalne nam się wydaje postawienie opierającego się policji przestępcy poza prawem? Czy właśnie w ten sposób nie marnujemy bezdusznie, życia prawych obywateli?
Komentator 39