Komendant zdemolował biuro za 3 mln zł i trzykrotnie złamał prawo?
Sprawa wystrzału z granatnika w Komendzie Głównej Policji wciąż budzi wiele emocji. Eksperci nie wierzą w to, że broń mogła wypalić przez przypadek. Prawnicy zastanawiają się, ile przepisów złamał komendant Szymczyk, wwożąc ją do Polski. Przypomina się także, że biuro, w którym doszło do eksplozji, zostało kilka lat temu gruntownie wyremontowane. Koszt był bajoński.
W środę w Komendzie Głównej Policji w Warszawie miał miejsce zaskakujący incydent. Komendant główny policji gen. Jarosław Szymczyk twierdzi, że doszło do przypadkowego wystrzału z granatnika, który przywiózł jako prezent z Ukrainy. Co więcej, twierdzi, że ofiarodawcy przekonywali go, że ów granatnik jest już złomem - pocisk miał być już wcześniej wystrzelony.
- Trochę znam obsługę granatników i każdy taki granatnik ma zabezpieczenia. To nie jest tak, że do użycia takiego granatnika jest tylko jeden krok i wystarczy pociągnąć za tzw. cyngiel. Każdy ma bezpiecznik - wyjaśnia w rozmowie z "Faktem" Mariusz Cielma, redaktor naczelny Nowej Techniki Wojskowej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
Wybuch w Komendzie Głównej. Generał nie krył zażenowania
Jego zdaniem, trudno takie zabezpieczenie wyłączyć przez przypadek. Nawet rzucanie tubą granatnika nie powinno doprowadzić do eksplozji. - Bo wyobraźmy sobie sytuację w pojeździe, który jedzie i nagle te granatniki gdzieś lecą i co, eksplodują? Nie. O takich rzeczach się myśli zawczasu i każdy granatnik, który miałem w ręku wymagał siły, aby tę wajchę, albo skrzydełko zabezpieczające ruszyć. Ktoś przy tym musiał gmerać - przekonuje Cielma.
Szymczyk trzykrotnie złamał prawo?
Z zaciekawieniem na to, co wydarzyło się w KGP, patrzą też prawnicy. Są zdziwieni tym, że granatnik w ogóle wwieziono do Polski. Ich zdaniem nawet próba przewiezienia przez granicę makiety powinna zainteresować polskie służby.
- Gdyby to był kto inny, a nie Komendant Główny Policji, to od razu na granicy by został zatrzymany. Tu jest dziwne, że tego nie wykryli. To przecież przewóz materiałów niebezpiecznych. Pewnie nie wykryli, bo nie badali. Dlatego że to komendant, to pewnie z najwyższymi honorami go przepuści przez granicę, nie musiał stać w kolejce - ocenia w rozmowie z "Faktem" prof. Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości i prokurator generalny.
Jego zdaniem komendant Szymczyk mógł trzykrotnie złamać prawo, wwożąc granatnik do Polski. Po pierwsze, powinien mieć pozwolenie na jego wwóz, a po drugie - na jego posiadanie. - Osoba nieposiadająca odpowiednich zezwoleń złamałaby już prawo, wwożąc taką broń do Polski. Po drugie, samo posiadanie byłoby nielegalne, a trzeci przepis jeszcze określa stan zagrożenia, który można wywołać tą bronią. Czyli narażenia na niebezpieczeństwo - wyjaśnia "Faktowi" prof. Ćwiąkalski.
Luksusowe biuro za 3 mln zł
Tymczasem "Super Express" przypomina, że gabinet Szymczyka, w którym doszło do odpalenia granatnika, to w rzeczywistości luksusowe biuro, o powierzchni niemal 200 m kw. Składa się z gabinetu, luksusowej łazienki i pokoju wypoczynkowego z garderobą.
Biuro to zostało wyremontowane w latach 2012-2015 za prawie 3 mln zł.
Źródło: "Fakt", "Super Express"