Komendant pożyczał meble z komendy - bez nieprawidłowości
Kontrolerzy z Komendy Głównej Policji nie dopatrzyli się nieprawidłowości w sprawie mebli wypożyczonych z jednostki do mieszkania przez komendanta wojewódzkiego policji w Łodzi insp. Janusza Tkaczyka - poinformowała rzeczniczka KGP Alicja Hytrek.
Sprawa mebli był jednym z powodów wniosku związkowców z NSZZ Policjantów w Łodzi o odwołanie komendanta wojewódzkiego policji.
Oprócz nieprawnego sprowadzenia do swojego mieszkania mebli należących do jednostki związkowcy zarzucają komendantowi m.in. podejmowanie - ich zdaniem - nieobiektywnych i niezgodnych z procedurą decyzji personalnych. Uchwałę w tej sprawie skierowali do KGP oraz MSWiA. Związkowcy nie wykluczają akcji protestacyjnej.
Kontrolerzy, którzy na polecenia KGP zbadali sprawę wykorzystania mebli, ustalili, że Tkaczyk w związku z przeniesieniem służbowym do Łodzi nabył prawo do kwatery tymczasowej, ale łódzka komenda nie posiadała takiego lokalu. W związku z tym władze miasta przekazały mu nieumeblowane mieszkanie tytułem umowy najmu.
"Wszystkie koszty związane z całym okresem użytkowania lokalu ponosi insp. Tkaczyk. Na podstawie zawartej umowy insp. Tkaczyk został zobowiązany do ponoszenia kosztów użytkowania przekazanego wyposażenia w postaci comiesięcznej opłaty" - napisała w oświadczeniu przekazanym PAP rzeczniczka KGP.
Według niej, biorąc pod uwagę fakt, że komendant posiada prawo do kwatery tymczasowej, wyposażonej i opłacanej z budżetu jednostki, z którego nie korzysta, ponosząc wszystkie koszty zakwaterowania, w tym opłaty za używanie sprzętu wypożyczonego z jednostki we własnym zakresie, "nie można uznać, że rozpatrywana sprawa została załatwiona nieprawidłowo".
Odnosząc się do zarzutów dotyczących polityki kadrowej prowadzonej przez szefa łódzkiej policji, Hytrek zaznaczyła, że w strukturach policji to przełożony kreuje politykę kadrową wewnątrz dowodzonej jednostki. Podkreśliła, że KGP monitoruje poczynania komendantów wojewódzkich - w tym również te, które dotyczą polityki kadrowej.
"Przedmiotem oceny pracy komendantów są wyniki pracy, na które m.in. składa się zasadność podejmowanych decyzji, również kadrowych, a ocena wszystkich komend wojewódzkich w kraju jest aktualnie dokonywana" - powiedziała.
Tkaczyk został szefem łódzkiej policji w maju 2004 roku po tragicznych wydarzeniach na łódzkim osiedlu studenckim, kiedy w wyniku pomyłki policjanci podczas tłumienia zamieszek śmiertelnie postrzelili dwie młode osoby. Do Łodzi przyszedł z Olsztyna. Komendant przyznawał się wcześniej do niedopatrzenia sprawy wypożyczenia mebli. Zapewnił, że wszystko jednak uporządkował i podpisał umowę na ich dzierżawę.
Jednak jego zdaniem związkowcy przede wszystkim chcą mu "dokuczyć" za odwołanie kilku komendantów powiatowych i naczelników oraz przerwanie "pewnych układów" w policji.
W ostatnim czasie policją w Łódzkiem wstrząsnęło kilka afer. Pod koniec 2004 roku komendant wojewódzki odwołał ze stanowiska szefa komisariatu w Aleksandrowie Łódzkim po publikacjach w mediach, że miejscowi policjanci zamiast łapać bandytów wymuszają pieniądze za naprawę radiowozu na ofierze pobicia.
Na początku roku stanowisko stracił szef Komendy Miejskiej Policji w Piotrkowie Trybunalskim, gdy wyszło na jaw, że z magazynów policji skradziono kilka tysięcy litrów paliwa.