Komandosi żądali wydania zbiega. O włos od wojny między tymi krajami
Na początku listopada w Monrowii wylądowali uzbrojeni komandosi z Gwinei, żądając wydania Ibrahima Khalifa Cherifa. Sytuacja groziła konfliktem zbrojnym między Liberią a Gwineą.
Na początku listopada na lotnisku w Monrowii doszło do incydentu, który mógł przerodzić się w konflikt zbrojny. Uzbrojeni komandosi z Gwinei zażądali wydania Ibrahima Khalifa Cherifa, oskarżonego o werbowanie najemników do obalenia gwinejskiej junty.
- Dla postronnego obserwatora nocna wizyta Gwinejczyków mogła wyglądać jak inwazja obcych wojsk, ale wszystko było pod kontrolą - powiedział oficer policji w rozmowie z PAP.
Sytuacja na lotnisku była napięta, a Gwinejczycy zapowiedzieli, że nie odlecą bez Cherifa. W Liberii wybuchła panika, a prezydent Joseph Boakai wysłał przedstawicieli na północ kraju, by uspokoić mieszkańców. Cherif, oskarżony o rekrutację najemników, przebywał w liberyjskim więzieniu, czekając na rozprawę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wydano zbiega
Gwinejczycy wystąpili o ekstradycję Cherifa, grożąc, że niewydanie go będzie uznane za poparcie zamachu stanu. Władze Liberii, nie chcąc eskalacji konfliktu, wydały zbiega. Nocą z 3 na 4 listopada Cherif został przekazany gwinejskim komandosom.
Region, w którym leżą Liberia, Gwinea i Sierra Leone, jest niestabilny. W latach 90. Liberia i Sierra Leone były wstrząsane wojnami domowymi, a Gwinea ingerowała w te konflikty. Choć wojny zakończyły się ponad 20 lat temu, napięcia między krajami pozostają żywe.