Kołodziejczak ujawnia plan na wybory. Powstanie nowy ruch
- Istnieją dwa scenariusze: start AGROunii w ramach utworzonego Ruchu Społecznego w szerokiej formule albo start pod własnym szyldem - zapowiada rozmowie z Wirtualną Polską lider AgroUnii Michał Kołodziejczak. Zapowiedź ta oznacza, że PSL, którego liderzy mieli nadzieję na wspólny start m.in. właśnie z AgroUnią, traci potencjalnego sojusznika w wyborach.
10 listopada, Racławice. Dzień przed narodowym Świętem Niepodległości. Wspólne wydarzenie organizują Władysław Kosiniak-Kamysz i Michał Kołodziejczak. Liderzy ramię w ramię składają kwiaty pod pomnikiem Bartosza Głowackiego, uśmiechają się do kamer, mówią o potrzebie jedności. - Bycie Polakiem zobowiązuje, zobowiązuje do rozmowy i dziś my to zobowiązanie czujemy. Pokazujemy, że nie tylko opowiadanie jedności jest ważne. My potrafimy też to realizować - zapewnia prezes AGROunii.
Jak podkreśla, "dziś spotykają się liderzy, nie partie". - Ja zawsze mówię, że przykład idzie z góry. W tym przypadku z góry idzie bardzo dobry przykład - zapewnia Michał Kołodziejczak.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Chemia liderów
Po tym wydarzeniu politycy PSL w politycznych kuluarach coraz częściej zaczęli mówić o dążeniu do porozumienia ze środowiskiem AGROunii. O potrzebie współpracy, a nawet wspólnego startu w wyborach parlamentarnych jesienią 2023 roku. - Między Władkiem a Michałem jest dobra chemia, panowie mogliby ze sobą bliżej współpracować. Problemem są jednak partyjne doły, które z jednej strony zdają sobie sprawę z kłopotów PSL, a z drugiej - nie chcą układać się z działaczami AGROunii - twierdzi nasz informator znający obu polityków.
Inny rozmówca wskazuje: - Zamiast współpracy mogłaby się wywiązać wewnętrzna rywalizacja. Konsekwencją byłoby to, że zamiast wspólnie walczyć o wyborców na wsi i małych miastach, PSL i AGROunia by się wzajemnie kanibalizowały.
Między innymi z tych powodów trwające od dłuższego czasu rozmowy między PSL-em a AGROunią nie idą dziś najlepiej. Dlatego Michał Kołodziejczak, którego zapytaliśmy o możliwość wspólnego startu z partią Władysława Kosiniaka-Kamysza w wyborach do Sejmu, deklaruje, że będzie dążył do powołania ruchu społecznego w - jak mówi - najszerszej możliwie formule, który skupi nie partyjnych działaczy, a środowiska, których w parlamencie jeszcze nie było. Mowa m.in. o stowarzyszeniach, które skupiają miejskich aktywistów, a także pozarządowych instytucjach społecznych. - W naszym przekonaniu taki ruch, pozbawiony szyldów partii zasiadających dziś w Sejmie, miałby szansę na bardzo wysoki wynik - twierdzi w rozmowie z Wirtualną Polską Michał Kołodziejczak.
To optymistyczne założenie. Dziś bowiem sondaże wskazują na poparcie dla AGROunii mieszczące się w przedziale 1-3 proc. - niedawny sondaż dla Wirtualnej Polski wskazał na poparcie rzędu 1,1 proc.. W badaniu dziennika "Rzeczpospolita" przeprowadzonego kilka dni temu wskazano zaś, że głos na PSL deklaruje dziś 5,7 proc. respondentów (poparcie dla ludowców spada), a AGROunia nie przekroczyłaby progu.
Kołodziejczaka to nie zniechęca. Dziś lider AGROunii - jak sam przyznaje - skupia się na rozbudowie własnych, partyjnych struktur. Trwają już nawet pierwsze przymiarki do list wyborczych, bo Kołodziejczak bardzo poważnie podchodzi do kwestii pierwszego w historii startu w wyborach własnej formacji. W tym celu polityk zawnioskował do sądu o zarejestrowanie AGROunii jako partii politycznej.
Od kilkunastu tygodni Kołodziejczak jeździ po Polsce swoim prekampanijnym autobusem i spotyka się z wyborcami. Przy okazji namawia ich do zaangażowania się w pracę w ramach AGROunii oraz promuje swoich ludzi, by zdobyli rozpoznawalność.
Podgryzanie działaczy
Kołodziejczak - jak sam przyznaje - stawia dziś na pracę organiczną w terenie, a nie - na gabinetowe rozmowy z liderami opozycji o mitycznej wspólnej liście. Z PO i PiS-em w ogóle nie chce się układać, dopuszczał współpracę jedynie z PSL-em.
Tyle że dziś środowisko AGROunii ma poważne obawy wobec ludowców. - Nasi ludzie w terenie zwracają uwagę, że ci, którzy podejmowali współpracę z PSL, różnie później na tym wychodzili. To dla nas przestroga - słyszymy.
Michał Kołodziejczak zwraca uwagę, że lokalnym strukturom PSL zdarza się "podgryzać" działaczy AGROunii. - Dla nas to jest nie do przyjęcia. Myślę, że władze PSL powinny pokazać, że nie akceptują takich działań. Bo osobiste ambicje działaczy powinny być dziś na dalszym planie - podkreśla rozmówca Wirtualnej Polski.
Jak twierdzi jednak członek prezydium mazowieckiego PSL Przemysław Grabowski, działacze z jego struktury są otwarci na współpracę z AGROunią.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Ludowcy mają powody, by szukać nowych partnerów do współpracy. - PSL woli trzymać się z dala od Tuska, a Hołownia - z dala od PSL. Na końcu może okazać się, że ludowcy w ogóle nie wejdą do Sejmu, bo samodzielny start im tego nie gwarantuje - twierdzi nasz rozmówca z opozycji.
Tusk jak Kaczyński
Kołodziejczak przekonuje, że nie jest zamknięty na rozmowy z politykami, ale najbardziej interesują go środowiska niezwiązane z partiami.
Na jednej z manifestacji w Warszawie prezes AGROunii pokazał się obok znanych aktywistek klimatycznych, m.in. Dominiki Lasoty, która podczas niedawnego szczytu COP27 przekonywała samego prezydenta Andrzeja Dudę do zmiany podejścia do kwestii klimatu. Za program gospodarczy AGROunii odpowiedzialny jest zaś coraz bardziej popularny wśród ekonomicznych ekspertów Jan J. Zygmuntowski z Polskiej Sieci Ekonomii.
Czy AGROunia - skupiając różne pozasejmowe organizacje i środowiska - miałaby wystartować pod własnym szyldem? - Przywiązywanie się do szyldów za wszelką cenę jest czymś bardzo złym. Najważniejszy jest społeczny interes. Dlatego w nazwie musi być podkreślone, że będzie to ruch społeczny - wyjaśnia Michał Kołodziejczak.
Prezes AGROunii nie ukrywa swojego sceptycznego stosunku do sposobu, w jaki działają dziś liderzy opozycji, a zwłaszcza Donald Tusk. - On robi po stronie opozycji to samo, co Jarosław Kaczyński po swojej stronie. Dla mnie jego powrót będzie kontynuacją tego, co robi dziś prezes PiS - uważa Kołodziejczak, sugerując, że lider PO próbuje wymusić na pozostałych ugrupowaniach podporządkowanie się Platformie.
- My na pewno nie sprzedamy naszego szyldu żadnej partii, która dzisiaj jest w Sejmie. Nie ma takiej opcji i nie ma takiej ceny, za którą ktoś mógłby mnie kupić - zastrzega Michał Kołodziejczak.
O słowa lidera AGROunii chcieliśmy zapytać Władysława Kosiniaka-Kamysza, ale lider PSL nie odpowiedział na naszą prośbę o rozmowę. Rzecznik ludowców Miłosz Motyka przekazał nam, że PSL łączy dziś z AGROunią jedynie "współpraca merytoryczna".
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo