Kołodziejczak atakuje rolników. "Sejm nie jest do tego miejscem"
Wiceminister rolnictwa, Michał Kołodziejczak, odnosząc się do protestu rolników w Sejmie, stwierdził, że działania są nieodpowiednie i szkodzą wizerunkowi polskich rolników. - Jeśli chcą rozmawiać, to zapraszam to resortu rolnictwa, Sejm nie jest do tego miejscem - powiedział. Szef kancelarii Sejmu także wyszedł do grupy rolników.
Związek Rolniczy ORKA rozpoczęli strajk okupacyjny w Sejmie w czwartek po południu. Rolnicy są zdeterminowani, aby spotkać się z premierem i omówić kwestie związane z "Zielonym Ładem". Wiceminister Kołodziejczak, pytany o te działania, wyraził swoje niezadowolenie, nazywając je "orką na wizerunku polskich rolników". Jeden z rolników, w rozmowie z Polsat News, określił wiceministra jako "zdrajcę", którego "środowisko rolnicze nie popiera".
Wiceminister Kołodziejczak, pytany przez PAP, czy jest gotów na spotkanie z rolnikami okupującymi Sejm, odpowiedział twierdząco. Jednakże podkreślił, że rozmowa powinna odbywać się w resorcie rolnictwa, a nie w okupowanym Sejmie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Okupowanie ministerstwa to jeszcze rozumiem, ale takie rzeczy w Sejmie, w momencie kiedy wiele spraw zostało załatwionych, bo mają oni jakieś niespełnione ambicje polityczne, to jest farsa. To niszczenie wizerunku rolnika, tak się to robi, nie wiem, komu na tym zależy. (...) Oni robią Orkę, ale na wizerunku polskich rolników. Niech skupią się na stworzeniu nowych liderów polskiej wsi, bo tych ewidentnie brakuje - powiedział.
Na pytanie, czy czuje się zdrajcą, wobec takich oskarżeń ze strony rolników, wiceminister odpowiedział: "Mogę jedynie ich pożałować". Dodał, że jeśli rolnicy naprawdę chcą rozmawiać, to nie powinni domagać się spotkania z premierem, a zamiast tego powinni zgłosić się do ministerstwa rolnictwa. - To jest miejsce do rozmów - podkreślił.
Szefa kancelarii Sejmu wyszedł do grupy rolników
Marek Cichocki, pełniący funkcję szefa kancelarii Sejmu wyszedł do grupy rolników, którzy zdecydowali się na protest w Sejmie. Zaapelował do nich o nieblokowanie "szlaku komunikacyjnego".
Cichocki zauważył, że rolnicy, którzy byli otoczeni przez liczne grono dziennikarzy i udzielali wywiadów w gmachu Sejmu, powinni przenieść się w inne miejsce. Zaznaczył, że blokowanie ruchu w Sejmie może prowadzić do niebezpiecznych sytuacji, zarówno dla innych osób przebywających w budynku, jak i dla samych protestujących. Wskazując rolnikom alternatywne miejsce w pobliżu, Cichocki przyczynił się do tego, że protestujący zdecydowali się na przeniesienie.
Szef kancelarii Sejmu zwrócił się również do rolników z prośbą, aby "nie krzyczeli Straż Marszałkowską". Zapewnił jednocześnie, że protestujący będą mieli zapewnione podstawowe potrzeby, takie jak dostęp do wody i krzeseł.
Cichocki zwrócił się również do protestujących z prośbą o pozostanie we wskazanym miejscu wraz z posłami, którzy ich zaprosili do Sejmu. - Kto zaprasza, za swoich gości ponosi odpowiedzialność - podkreślił Cichocki, zwracając uwagę na odpowiedzialność posłów za zaproszone osoby.
Jeden z rolników, który wziął udział w proteście, wyjaśnił, że przybyli do Sejmu "jako zwykłe chłopy". Wyraził swoje rozczarowanie faktem, że dotychczasowe rozmowy z organizacjami rolniczymi nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. -Trzeba przyjąć inne formy protestów (...) chodzi o to, żeby Zielony Ład został wyrzucony do kosza, a granica (z Ukrainą) zamknięta - powiedział rolnik.
Grzegorz Braun, który wcześniej wyszedł do protestujących, powiedział do rolników: "Ciągnijcie to, my idziemy na głosowania".