Kolejny podejrzany w sprawie zamachów w Paryżu
• Kolejny podejrzany w sprawie zamachów w Paryżu
• To 24-letni Nadżim Laszrawi
• Mógł być konstruktorem pasów z ładunkami wybuchowymi
21.03.2016 | aktual.: 21.03.2016 18:08
Trzy dni po zatrzymaniu kluczowego podejrzanego w sprawie zamachów terrorystycznych w Paryżu, Salaha Abdeslama, śledczym udało się zidentyfikować kolejnego podejrzanego, który jest teraz intensywnie poszukiwany przez policję.
Chodzi o 24-letniego Nadżima Laszrawiego, dotąd znanego tylko pod fałszywym nazwiskiem Sufian Kajal. To on, używając tego pseudonimu, wynajął dom pod Namur w południowej Belgii, gdzie dżihadyści opracowali zamachy przeprowadzone 13 listopada, w których zginęło 130 osób. Ślady jego DNA znaleziono także w wykorzystywanym przez terrorystów mieszkaniu w brukselskiej dzielnicy Schaerbeek oraz na materiałach wybuchowych użytych podczas ataków.
AFP pisze, że mężczyzna mógł być konstruktorem pasów z ładunkami wybuchowymi zdetonowanymi przez zamachowców samobójców w Paryżu. Był w bliskim kontakcie z Mohamedem Belkaidem, który został zastrzelony w ubiegłym tygodniu przez policję podczas rewizji w jednym z mieszkań w Brukseli i który również - zdaniem śledczych - brał udział w przygotowywaniu i przeprowadzeniu ataków.
W lutym 2013 roku Laszrawi wyjechał do Syrii, co sugeruje jego związki z Państwem Islamskim, które przyznało się do paryskich zamachów.
Na konferencji prasowej belgijscy i francuscy prokuratorzy podkreślali, że mimo aresztowania Salaha Abdeslama, który był koordynatorem paryskich zamachów, jest jeszcze daleko do zakończenia dochodzenia. Praca śledczych koncentruje się teraz na określeniu roli, jaką w przygotowaniu i przeprowadzeniu zamachów odgrywały poszczególne osoby.
Abdeslam, pojmany w spektakularnej akcji policji, wojska i sił specjalnych w piątek w dzielnicy Molenbeek w Brukseli, sprzeciwia się swojej ekstradycji do Francji na mocy Europejskiego Nakazu Aresztowania. Jego adwokat Sven Mary argumentuje w poniedziałkowym wydaniu belgijskiego dziennika "De Standaard", że wydając go, Belgia "padłaby na kolana przed Francją". Ponadto - tłumaczy - Abdeslam jest na wagę złota dla belgijskich śledczych jako źródło informacji o zamachach.
Francuski prokurator Francois Molins mówił w poniedziałek na konferencji prasowej w Brukseli, że żądanie wydania terrorysty do Francji jest odpowiedzią na oczekiwania wymiaru sprawiedliwości i rodzin ofiar.
Tymczasem doszło do wymiany zdań między belgijską policją a mediami na temat relacjonowania przez nie śledztwa oraz piątkowej zakończonej sukcesem obławy na terrorystów, w której poza Abdeslamem zatrzymano cztery osoby. Policja ma w szczególności za złe podanie w mediach informacji o odnalezieniu odcisków palców Abdeslama w przeszukanym 15 marca mieszkaniu w brukselskiej dzielnicy Forest, co bardzo pomogło śledczym wpaść na trop terrorysty.
Ponadto belgijskie media informowały, że niderlandzkojęzyczna telewizja VTM ustawiła w piątek swój wóz transmisyjny w dzielnicy Molenbeek przed przybyciem na miejsce oddziałów policji.
- Ta informacja została podana o wiele zbyt wcześnie i bardzo nas zmartwiła - mówił w niedzielnym wywiadzie szef belgijskiej policji śledczej Claude Fontaine. Jego zdaniem, w imię większej oglądalności nieodpowiedzialni dziennikarze ryzykowali nie tylko bezpieczeństwo funkcjonariuszy, ale całego społeczeństwa, bo obecność mediów i podawane przez nie informacje mogły być dla poszukiwanych sygnałem do ucieczki.
- Poinformowanie opinii publicznej, począwszy od mieszkańców Brukseli, że najbardziej poszukiwany terrorysta na ziemi znajduje się być może w belgijskiej stolicy, uznaliśmy za rzecz o pierwszorzędnym znaczeniu - odpowiedział na stronie internetowej francuskiego tygodnika "L'Obs" szef redakcji Matthieu Croissandeau. Tłumaczył, że i bez podawanych przez media informacji Abdeslam dobrze wiedział, że policja go ściga, a wszędzie, gdzie przebywał, pozostawiał za sobą ślady DNA.
W środę Abdeslam, który jest przetrzymywany w więzieniu w Brugii na północy Belgii, stanie przed sądem w Brukseli.