Kolejny mocny list Kiszczaka do Wałęsy. Ujawniono szczegóły
Ujawniono kolejne listy do byłego prezydenta Lecha Wałęsy, napisane przez generała Czesława Kiszczaka. Korespondencja miała być reakcją na jedną z wypowiedzi Lecha Wałęsy w telewizji, w której sugerował, że masakra w kopalni "Wujek" została zaplanowana już na początku stanu wojennego. Kiszczak pisze o tajemniczym spotkaniu.
19.12.2018 | aktual.: 19.12.2018 09:57
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W Hoover Institute w Stanford dziennikarze Polskiego Radia i dziennika "Rzeczpospolita" odnaleźli dokumenty z prywatnej kolekcji Czesława Kiszczaka. Wśród nich są nieznane dotąd listy generała Czesława Kiszczaka do Lecha Wałęsy.
Pierwszy list ujawniono w zeszłym tygodniu. Teraz dziennikarze informują o kolejnych.
Miał być on reakcją generała na jedną z wypowiedzi Lecha Wałęsy w telewizji w 2004 roku. Były prezydent miał wówczas powiedzieć, że tuż po jego zatrzymaniu 12 grudnia 1981 roku, ale jeszcze przed masakrą górników w kopalni "Wujek” dzwonili do niego różni generałowie. Jeden z nich miał stwierdzić, że aby zastraszyć naród musi zginąć kilka osób. "Ujawniam to po raz pierwszy..”. - zapewnił wtedy Wałęsa.
Ta wypowiedź szybko dotarła do Kiszczaka. 16 grudnia napisał list, w którym prosi o ujawnienie nazwisk tych generałów. Stwierdził, że stan wojenny był zaplanowany tak, by obyło się bez ofiar. "Dlatego jesteśmy zaskoczeni Pańską informacją po 23 latach, że jacyś generałowie planowali śmiertelne ofiary" - pisze Kiszczak Wałęsie.
Ostry list Kiszczaka do Wałęsy
Wśród "Kiszczak Papers” jest także szkic listu do Wałęsy napisany własnoręcznie przez byłego szefa MSW 14 grudnia 2004 r. W nim generałowi wyraźnie puszczają nerwy. Jest dużo ostrzejszy niż ten oficjalny.
Generał wypomniał byłemu prezydentowi, że pierwsze dni stanu wojennego spędził w willi MSW. "Odwiedzali Pana biskupi i księża, a także wysocy przedstawiciele Międzynarodowej Organizacji Pracy, Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, (...) czy oficerowie Służby Bezpieczeństwa" - napisał.
Postanowił mu także przypomnieć pewne spotkanie. "Znana mi jest tylko jedna Pana
Kiszczakowi nie chodziło jednak o spotkania z Jaruzelskim. Według ustaleń Piotra Gontarczyka i Sławomira Cenckiewicza był to ówczesny wiceszef MSW gen. Adam Krzysztoporski, który stał na czele specjalnego Sztabu ds. Zabezpieczenia Zjazdu „Solidarności”. Spotkanie miało dotyczyć wyborów na szefa związku i neutralizacji przeciwników Wałęsy.
Pada zatem pytanie, czy to, że w 2004 roku Kiszczak zamierzał przypomnieć Wałęsie o jego spotkaniu z gen. Krzysztoporskim miał na celu "odświeżenie” byłemu prezydentowi pamięci i przypomnienie, że przewodniczącym „Solidarności” został z pomocą SB? - pyta Polskie Radio.
Kiszczak nie zdecydował się jednak na wysłanie brudnopisu. Pozostał w jego papierach, które w USA odnaleźli dziennikarze.
Hoover Institute w Stanford nie udziela informacji kiedy pozyskał materiały, ani jaką kwotę za nie zapłacił. Według ustaleń dziennikarzy Polskiego Radia i "Rzeczpospolitej" niewielka ich część mogła trafić za ocean jeszcze za życia generała w drugiej połowie lat 90. Reszta została sprzedana już po jego śmierci, po 5 listopada 2015 roku.