"Kiszczak Papers". Odnaleźli nieznane dokumenty Czesława Kiszczaka. W tym list do Lecha Wałęsy
W Hoover Institute w Stanford odnaleziono dokumenty z prywatnej kolekcji Czesława Kiszczaka. Jest wśród nich nieznany historykom list generała do Lecha Wałęsy z 31 maja 1993 roku. Pokazuje on próbę "rozgrywania" ówczesnego prezydenta, sugeruje też wiedzę na temat jego przeszłości w SB.
12.12.2018 | aktual.: 13.12.2018 08:32
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Dokumenty odnaleźli dziennikarze Polskiego Radia i "Rzeczpospolitej".
List pojawia się w momencie, gdy na dużą skalę w archiwum Urzędu Ochrony Państwa są wyszukiwane i niszczone masowo wszelkie dokumenty dotyczące agenturalnej przeszłości Lecha Wałęsy.
W liście Kiszczak w sposób zawoalowany sugeruje swoją wiedzę na temat agenturalnej przeszłości ówczesnego prezydenta, jednocześnie wskazuje na "lojalność" wobec niego. Wyraża też przekonanie, że agentura winna być chroniona, niezależnie od przemian politycznych i ustrojowych zachodzących w Polsce. Jednocześnie jest zaniepokojony pojawieniem się tzw. listy Antoniego Macierewicza.
W dokumentach pojawia się też wątek o dokumentach dotyczących inwigilacji kościoła. Czesław Kiszczak do końca życia zaprzeczał, że były one niszczone, natomiast w liście wprost pisze do Lecha Wałęsy, że po unormowaniu się stosunków z Kościołem, dokumenty w większości zostały zniszczone.
Z ustaleń dziennikarzy wynika, że w pewnym momencie Kiszczakowie chcieli sprzedać teczkę TW "Bolka" Amerykanom. Ci jednak odmówili, a miało to wypływać bezpośrednio od prezydenta Baracka Obamy. Uznali, że może to zaszkodzić stosunkom sojuszniczym.
Czy list Kiszczaka trafił do adresata? Tego nie wiadomo. Nie zachowała się tzw. księga korespondencji przychodzącej do Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy z 1993 r. Została zniszczona. Dokumentu nie ma też w zasobach IPN, ani w warszawskim Archiwum Prezydenta RP.
Hoover Institute w Stanford nie udziela informacji kiedy pozyskał materiały, ani jaką kwotę za nie zapłacił. Według ustaleń dziennikarzy Polskiego Radia i "Rzeczpospolitej" niewielka ich część mogła trafić za ocean jeszcze za życia generała w drugiej połowie lat 90. Reszta została sprzedana już po jego śmierci, po 5 listopada 2015 roku.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl