Kolejny europejski przywódca uderza w Donalda Trumpa. "To niemożliwe do zaproponowania w Europie"
Nie milkną echa dekretu Donalda Trumpa ws. przyjmowania uchodźców i zakazu wjazdu do USA obywateli kilku muzułmańskich krajów. Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Antonio Tajani stwierdził w rozmowie z "Corriere della Sera", że stanowisko Trumpa ws. imigracji jest "niemożliwe do zaproponowania w Europie, zarówno z powodu naszych wartości, jak i realiów". W ocenie Tajaniego, zamknięcie granic to tylko slogan, bo imigranci "i tak by przybyli".
02.02.2017 | aktual.: 02.02.2017 07:08
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Odnosząc się do muzułmanów mieszkających w Europie i zarazem do polityki migracyjnej Trumpa Tajani podkreślił, że nie można tych ludzi wyrzucić, ani "zbudować muru na długości 7 tysięcy kilometrów wybrzeża".
"Świat islamski jest dwa kroki od nas, kryzys w basenie Morza Śródziemnego i w Afryce rozgrywa się u naszych wrót, miliony muzułmanów żyją w UE" - dodał.
W ocenie Tajaniego, "nasz model strategiczny musi polegać na stanowczości i porozumieniach". Szef PE wyraził opinię, że w Europie potrzebny jest zarówno dialog międzyreligijny, jak i czujność, "aby wspólnoty islamskie nie stały się żyznym terenem dla terroryzmu".
Konieczna, zdaniem Tajaniego, jest też solidarność między Europejczykami wobec kryzysu migracyjnego.
Ostra reakcja na słowa Trumpa
Komentując słowa prezydenta Trumpa, według którego możliwy jest rozpad UE, Tajani powiedział: "Krytykę ze strony przyjaciół można zaakceptować, ingerencję należy odrzucać".
"Podobnie należy odrzucać przemyślenia Teda Mallocha, prawdopodobnego ambasadora Trumpa przy UE, który stawia hipotezę o upadku euro za 18 miesięcy. Jego ewentualna nominacja byłaby poważnym sygnałem" - dodał.
"Ale rzeczy, które mówi Trump mogą być bodźcem do tego, byśmy byli silniejsi, spójni, by dokonać niezbędnych zmian" - stwierdził przewodniczący PE. Jego zdaniem Unia powinna przemawiać jednym głosem na świecie i mieć wspólną europejską obronę.
"Partie proeuropejskie powinny wyjaśnić, że osłabianie Unii nie dałoby nam żadnej przewagi" - oświadczył Tajani. Ostrzegł, że "każda decyzja protekcjonistyczna i nacjonalistyczna na średnią i dłuższą metę przynosi straty gospodarce".
"Niepokojące deklaracje". Reakcja Tuska
Wypowiedź Tajaniego to nie pierwszy negatywny komentarz wobec Trumpa, płynący z unijnej administracji. We wtorek szef Rady Europejskiej Donald Tusk uznał za "niepokojące" niektóre deklaracje nowej administracji amerykańskiej, które - jego zdaniem - "stawiają Unię Europejską w trudnej sytuacji".
W liście do szefów państw i rządów wystosowanym przed piątkowym szczytem UE na Malcie Tusk wymienił zmianę polityki USA wśród zewnętrznych zagrożeń dla UE - obok "asertywnych Chin, agresywnej Rosji, a także wojen, terroru i anarchii na Bliskim Wschodzie i w Afryce".
Wezwał do działań, które podniosą europejską integrację na nowy poziom i podkreślił, że UE "nie powinna rezygnować z roli ekonomicznego supermocarstwa".
- Tylko razem kraje UE mogą być w pełni niezależne. Dezintegracja spowoduje jedynie zależność od USA, Rosji i Chin - podkreślił Tusk.