Kolejny dzień procesu Kiszczaka
Podczas czwartkowej rozprawy w procesie generała Kiszczaka, oskarżonego o wydanie rozkazu strzelania do górników podczas pacyfikacji kopalni "Wujek", na początku stanu wojennego, sąd zdecydował, że zwróci się o dodatkowe informacje do Instytutu Pamięci Narodowej.
Chodzi o odtajnione po 1990 roku akta dotyczące okoliczności wprowadzenia stanu wojennego i pacyfikacji kopalń "Wujek" i "Manifest Lipcowy". Decyzja sądu została podjęta na wniosek oskarżycieli posiłkowych, reprezentujących ofiary z "Wujka".
Mamy przekonanie, że IPN, który prowadzi postępowania w sprawie różnych okoliczności stanu wojennego, posiada informacje, których nie odtajnił wcześniej minister Spraw Wewnętrznych. My do tych akt dostępu nie mamy - mówił sądowi mecenas Maciej Bednarkiewicz. Zastrzegł, że jeśli informacja z IPN będzie niewystarczająca, wniesie o wezwanie na świadka prezesa Instytutu Leona Kieresa.
Drugi pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych, mecenas Janusz Margasiński, wniósł o to, by sąd zwrócił się do MSW o odtajnione dokumenty archiwalne - między innymi notatki służbowe dotyczące gotowości do wprowadzenia stanu wojennego - oraz ramowy plan kierowania MSW w warunkach stanu wojny, zatwierdzony przez generała Kiszczaka.
Prokuratura oskarżyła byłego ministra spraw wewnętrznych Czesława Kiszczaka o to, że w stanie wojennym sprowadził powszechne niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia ludzi, wysyłając 13 grudnia 1981 r. tajny szyfrogram do jednostek milicji, mających pacyfikować strajkujące zakłady.
Według prokuratury, generał Kiszczak przekazywał w nim - bez żadnej podstawy prawnej - dowódcom poszczególnych oddziałów milicji swoje uprawnienia do wydania rozkazu o użyciu broni przez te oddziały. Bbyło to podstawą - twierdzi prokuratura - działań milicjantów, którzy 15 i 16 grudnia 1981 r. strzelali w kopalni "Manifest Lipcowy" (gdzie ranili 25 górników) i w "Wujku" (gdzie zabili 9).
Generał Kiszczak twierdzi, że jest niewinny i że zakazał użycia broni w "Wujku". Grozi mu od 2 do 10 lat więzienia. (and)