Kolejny atak bombowy w Tajlandii, zginęły cztery osoby. "To lokalny sabotaż"
• Kolejny atak bombowy w Tajlandii, zginęły cztery osoby
• Do ataku doszło kilka godzin po wybuchu dwóch bomb w nadmorskim kurorcie Hua Hin
• Agencja Reutera twierdzi, że mogło dojść do wybuchu dwóch bomb
• Główną rozpatrywaną wersją jest "sabotaż lokalny" w celu zdestabilizowania kraju
Dwie bomby, które eksplodowały w czwartek w nadmorskim tajskim kurorcie Hua Hin, pociągnęły za sobą śmierć jednej osoby i pozostawiły 21 rannych. Wśród poszkodowanych byli cudzoziemcy jak informowała tajska policja.
Tajlandzka policja poinformowała, że po serii ataków bombowych, w których w ciągu 24 godzin zginęły cztery osoby, główną rozpatrywaną wersją jest "sabotaż lokalny" w celu zdestabilizowania kraju. "Terroryzm międzynarodowy" jest mniej prawdopodobny.
Podczas konferencji prasowej w Bangkoku rzecznik policji Piyapan Pingmuang powiedział, że prowadzone jest śledztwo, ale do tej pory nie ustalono żadnego związku między wybuchami w kilku popularnych miejscach turystycznych na południu kraju. - To nie jest atak terrorystyczny. To po prostu lokalny sabotaż - oznajmił. Nie jest jasne, czy ataki były w jakiś sposób związane z islamską rebelią na południu Tajlandii. Islamscy rebelianci z tego regionu nie należą do globalnego ruchu dżihadu, lecz buntują się przeciwko dyskryminacji Malajów oraz muzułmanów w zamieszkanej głównie przez buddystów Tajlandii.
Ładunki wybuchowe w kurorcie Hua Hin zostały ukryte w donicach z roślinami przy ruchliwej ulicy w centrum miasta i zdalnie uruchomione telefonami komórkowymi.
Według sprzecznych doniesień agencyjnych pierwsza bomba albo nie zraniła nikogo, albo co najmniej trzy osoby.Drugi ładunek wybuchowy eksplodował nieco ponad 20 minut później w odległości 50 metrów od miejsca pierwszego wybuchu, niedaleko baru, powodując śmierć Tajki, która prowadziła w pobliżu stoisko z jedzeniem; ranne zostały kolejne osoby.
Do zamachu doszło w przeddzień urodzin królowej Tajlandii Sirikit, które są świętem państwowym, toteż do Hua Hin, który jest popularnym, luksusowym kurortem, uczęszczanym głównie przez zagranicznych turystów, przyjechało na weekend wielu gości - przypomina agencja Reutera.
Jak komentuje BBC, ataki bombowe są dość częste w targanych konfliktem południowych prowincjach Tajlandii, ale bardzo rzadko zdarzają się zamachy w regionach turystycznych.
Do wszystkich wybuchów w czwartek i piątek doszło na południe od Bangkoku, m.in. w turystycznym mieście Hua Hin i na popularnej wyspie Phuket, co sugeruje, zdaniem obserwatorów, że były wymierzone w branżę turystyczną. Od bezkrwawego zamachu stanu w maju 2014 roku gospodarka Tajlandii uległa spowolnieniu, ale sektor turystyczny pozostał jednym z nielicznych mocnych punktów. Od początku roku Tajlandię odwiedziło ponad 14 mln gości, wobec 12,5 mln rok temu.
Między czwartkowym wieczorem a piątkiem rano w sumie w pięciu miastach Tajlandii zdetonowano zdalnie co najmniej 12 ładunków wybuchowych. Według agencji EFE, powołującej się na policję, w atakach zginęło co najmniej czterech Tajlandczyków. W eksplozjach w Hua Hin, ok. 200 kilometrów na południowy zachód od Bangkoku, rannych zostało czterech Niemców, trzech Holendrów, dwóch Włochów i obywatel Austrii.
Według komentatorów, czas zorganizowania ataków i ich lokalizacja wskazują, że stoją za nimi przeciwnicy rządzącej junty. Do zamachów doszło niecały tydzień od referendum, w którym ponad 60 proc. wyborców zagłosowało za nowym, kontrowersyjnym projektem konstytucji, mającym otworzyć drogę do wyborów. Referendum było największym testem opinii publicznej od przejęcia władzy przez armię i jest postrzegane jako impuls dla legitymacji rządu i jego planów. Frekwencja wyniosła ok. 55 proc.