ŚwiatKolejni polscy misjonarze w Republice Środkowoafrykańskiej

Kolejni polscy misjonarze w Republice Środkowoafrykańskiej

Polscy misjonarze nie tylko nie zamierzają opuszczać ogarniętej walkami Republiki Środkowoafrykańskiej, ale kolejni zdecydowali się na wyjazd. Troje - dwóch zakonników i świecka pielęgniarka - dotarło już do stolicy kraju, Bangi - dowiedziała się Informacyjna Agencja Radiowa. Tymczasem kapucyn Benedykt Pączka, pełniący misję w RŚA, przyznał w rozmowie z radiową Jedynką, że Polacy mieli dwa spotkania z rebeliantami twarzą w twarz.

Kolejni polscy misjonarze w Republice Środkowoafrykańskiej
Źródło zdjęć: © AFP | Issouf Sanogo

Według agencji, polscy misjonarze udali się do RŚA w poniedziałek. W kraju tym dochodzi do przeraźliwych zbrodni. Tylko w ciągu ostatnich 24 godzin w rezultacie walk między muzułmanami i chrześcijanami zginęło co najmniej 75 osób.

MSZ podało, że w Republice Środkowoafrykańskiej przebywa 35 Polaków.

Atak na misję

Muzułmańscy rebelianci atakowali placówkę polskich kapucynów i sióstr ze Zgromadzenia Służebnic Matki Dobrego Pasterza w miejscowości Ngaoundaye. - Wiele razy, bezskutecznie prosiliśmy o pomoc wojskową - mówi kapucyn ojciec Benedykt Pączka. W rozmowie z mediami przekazał, że przez całą ostatnią noc słychać było odgłosy strzelaniny, w tym z broni ciężkiej.

Mimo to misjonarze nawet nie myślą o opuszczeniu powierzonych im ludzi. To właśnie na katolickich misjach szuka w chwilach zagrożenia schronienia miejscowa ludność.

Kapitan statku zostaje do końca - tłumaczą swoją decyzję o pozostaniu na miejscu.

W radiowej Jedynce o. Pączka przekonywał, że wyjazd z Republiki Środkowoafrykańskiej nie byłby dobrym rozwiązaniem. Nie ma bowiem tak dużego zagrożenia życia. Jak jednak przyznał, Polacy mieli dwa spotkania z rebeliantami twarzą w twarz i wtedy było niebezpiecznie.

Duchowny podkreślał, że misjonarze od dwóch tygodni bezskutecznie proszą miejscowe władze o przysłanie wojska do ochrony. Choć miasto, w którym pracują, leży siedem kilometrów od granicy z Czadem, nie ma w nim żadnych żołnierzy.

- Jesteśmy potrzebni tym ludziom i gwarantem dla nich, że jeśli ktoś o nas myśli, to i oni są bezpieczni. Nasze życie jest ważne, ale życie tych ludzi także. Kto ich obroni? - oświadczył o. Pączka w rozmowie z PAP (czytaj więcej).

Także ksiądz Tomasz Atłas, dyrektor Papieskich Dzieł Misyjnych, powiedział, że obecność misjonarzy z Europy w rejonach świata pogrążonych w konflikcie jest pewną gwarancją bezpieczeństwa. Biały człowiek, jak mówił, hamuje rebeliantów. To dlatego, że obawiają się odwetu i sądów.

MSZ oferuje ewakuację

Ewakuacji misjonarzy chce natomiast polski MSZ. W środę możliwe są decyzje ws. ewentualnej ewakuacji sióstr zakonnych i wolontariuszy świeckich z RŚA - podano na konferencji resortu.

- Z informacji, które mamy na chwilę obecną, które uzyskaliśmy od samych misjonarzy, wynika, że nie ma bezpośredniego zagrożenia życia w tej chwili, zarówno dla polskich misjonarzy, jak i dla osób wspierających misję - powiedział podczas spotkania z dziennikarzami rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski.

Zagraniczna interwencja

Mijają dwa miesiące od rozpoczęcia misji francuskich wojsk w Republice Środkowoafrykańskiej. Wojska zagranicznej misji przejęły kontrolę nad stolicą kraju Bangi, gdzie wcześniej islamscy ekstremiści prześladowali chrześcijan, zabijając ich, torturując, gwałcąc i grabiąc. W odpowiedzi na te zbrodnie chrześcijanie stworzyli własne oddziały, uzbrojone w karabiny i maczety. Przeprowadzali też akcje odwetowe na muzułmańskie wioski.

Rebelianci muzułmańscy z ugrupowania Seleka pochodzą również z krajów sąsiadujących z Republiką Środkowoafrykańską. Zawiązali sojusz z lokalną milicją muzułmańską i w marcu ubiegłego roku doprowadzili do obalenia rządu.

Źródła: IAR, PAP.

Zobacz również: Relacja polskiego zakonnika w RŚA.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)