Kolejne wątpliwości wokół ingerencji w polskie wybory. Ukrywanie kluczowego raportu i bierność wiceministra
NASK do dziś ukrywa kluczowe opracowanie - raport, który posłużył do ustalenia, kto może stać za zewnętrzną ingerencją w polską kampanię wyborczą. Instytucja powołuje się na wewnętrzną klauzulę bezpieczeństwa. Eksperci nie mają wątpliwości, że to bezprawne działanie. Ich zdaniem raport musi zostać ujawniony.
- 15 maja Wirtualna Polska opublikowała tekst pokazujący, kto stoi za ingerencją w polską kampanię wyborczą. Wskazaliśmy, że za publikowanymi w mediach społecznościowych reklamami zachęcającymi do głosowania na Rafała Trzaskowskiego i zniechęcającymi do głosowania na Karola Nawrockiego i Sławomira Mentzena stoi austriacka spółka zarządzana przez Węgrów powiązana z amerykańską Partią Demokratyczną.
- Wiceminister Paweł Olszewski w kluczową dla sprawy sobotę 10 maja był na wiecu Rafała Trzaskowskiego w Bydgoszczy. Dzień później - w niedzielę 11 maja - na meczu żużlowym z wojewodą kujawsko-pomorskim. Obszernie relacjonował weekend w mediach społecznościowych.
- Ministerstwo Cyfryzacji oraz kierownictwo NASK zaczęli intensywnie działać dopiero po weekendzie, już po otrzymaniu pytań z redakcji Wirtualnej Polski o nielegalną ingerencję w polską kampanię wyborczą. Po naszych pytaniach NASK wydał komunikat, a pełnomocnik wyborczy Rafała Trzaskowskiego odciął się od nielegalnej kampanii.
- NASK do dziś ukrywa kluczowe opracowanie - raport, który posłużył do ustalenia, kto może stać za zewnętrzną ingerencją w kampanię. Paweł Olszewski nie odpowiedział na żadne z naszych pytań. Od chwili ich otrzymania opublikował za to kilkadziesiąt wiadomości wychwalających Rafała Trzaskowskiego.
Przypomnijmy - w Wirtualnej Polsce wykazaliśmy, że doszło do nielegalnego wpływu na kampanię wyborczą - zgodnie z Kodeksem wyborczym agitację prowadzić mogą bowiem wyłącznie komitety wyborcze oraz sami wyborcy. Na różnicę pomiędzy wyborcą a zorganizowaną akcją zwracał zresztą uwagę przedstawiciel Krajowego Biura Wyborczego podczas posiedzenia sejmowej komisji cyfryzacji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wygrani i przegrani wyborów. W Sejmie rzucili naziwskami
Po naszym tekście - oraz ustaleniach internautów i dziennikarzy publikujących w mediach społecznościowych, w tym redaktora Wojciecha Muchy - zareagował szereg organów państwa: prezydent RP, w Sejmie odbyło się kilka debat na ten temat, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Ministerstwo Cyfryzacji, NASK (czyli polska państwowa instytucja nadzorowana przez Ministerstwo Cyfryzacji, zajmująca się cyberbezpieczeństwem i walką z dezinformacją).
Paweł Olszewski, wiceminister cyfryzacji odpowiedzialny za cyberbezpieczeństwo oraz członek sztabu Trzaskowskiego, stwierdził podczas posiedzenia sejmowej komisji cyfryzacji, że polskie państwo zadziałało sprawnie.
Dowody, które zgromadziliśmy, jednak temu przeczą. NASK świadomie nie publikuje kluczowych dokumentów dla tej sprawy.
NASK ma raport, wiceminister nie ma czasu
Na profilach "Wiesz Jak Nie Jest" oraz "Stół Dorosłych" reklamy zaczęły pojawiać się 10 kwietnia 2025 r. Na ich promocję administrator profilu (do dziś nie ujawniono, kto nim jest; wiadomo jedynie, że to Polak) przeznaczył niemal pół miliona zł. To więcej niż na promocję na Facebooku wydał jakikolwiek komitet wyborczy. Internauci zwracali na to uwagę jeszcze w kwietniu.
Dopiero 7 maja w NASK - organizacji, której powierzono kontrolowanie prawidłowości przebiegu kampanii wyborczej w internecie - opracowano wewnętrzną analizę dotyczącą kampanii reklamowych na Facebooku.
9 maja NASK przygotował raport na ten temat - na bazie wspomnianej analizy. Tego samego dnia instytut poinformował o sprawie Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. I tego samego 9 maja informacja została przekazana do Ministerstwa Cyfryzacji.
Eksperci NASK, z którymi rozmawiamy, byli przekonani, że z uwagi na zbliżające się wybory - głosowanie zaplanowano i odbyło się 18 maja - już 10 maja odbędzie się spotkanie z udziałem wiceministra cyfryzacji Pawła Olszewskiego. Reakcja i tak była już przecież spóźniona. Eksperci, od swoich przełożonych w NASK - bliźniaczą informację pozyskaliśmy z dwóch źródeł - usłyszeli, że nie ma szans na spotkanie 10 maja, bo to sobota, a na cały weekend wiceminister ma zaplanowane inne aktywności.
"Innymi aktywnościami" wiceministra Olszewskiego był udział w wiecu Rafała Trzaskowskiego w Bydgoszczy (w sobotę 10 maja) oraz oglądanie meczu żużlowego z wojewodą kujawsko-pomorskim (w niedzielę 11 maja).
12 maja rano, w poniedziałek, Wirtualna Polska wysłała pytania do szeregu instytucji, w tym do NASK, w sprawie próby wpłynięcia na wynik wyborów prezydenckich poprzez publikowanie reklam na Facebooku na profilach "Wiesz Jak Nie Jest" oraz "Stół Dorosłych".
Wiceminister Paweł Olszewski - co potwierdziło nam Ministerstwo Cyfryzacji -uczestniczył w spotkaniach dopiero 12, 13 i 14 maja. 12 i 13 maja odbyły się też spotkania "dotyczące wdrożenia szybkiego sposobu postępowania".
13 maja wieczorem pełnomocnik wyborczy komitetu Rafała Trzaskowskiego przesłał do Mety, właściciela Facebooka, pismo, w którym wskazał, że reklamy publikowane ze wspomnianych profili "nie są materiałami pochodzącymi i opłaconymi przez komitet (…) oraz zostały wyprodukowane i rozpowszechnione bez wiedzy i zgody komitetu". Sztab Rafała Trzaskowskiego wiedział w tym momencie, że Wirtualna Polska przygotowuje tekst. Taką wiedzę miał bowiem m.in. Paweł Olszewski, który jest członkiem sztabu.
14 maja NASK poinformował publicznie, że zidentyfikował reklamy polityczne na platformie Facebook, które mogą być finansowane z zagranicy. W komunikacie rządowej jednostki wskazano, że może to stanowić ingerencję w kampanię wyborczą. Zasugerowano prowokację.
"Działania miały pozornie wspierać jednego z kandydatów i dyskredytować innych. Realizowane przez konta reklamowe kampanie dotyczyły szczególnie Rafała Trzaskowskiego, Karola Nawrockiego i Sławomira Mentzena. Analiza wskazuje na możliwą prowokację. Jej celem mogło być działanie na szkodę kandydata rzekomo wspieranego przez tego typu reklamy oraz destabilizacja sytuacji przed wyborami prezydenckimi" - stwierdzono w komunikacie.
15 maja ukazał się tekst Wirtualnej Polski, w którym ujawniliśmy faktycznie związane z procederem podmioty. Nie wiadomo, czy NASK je znał i postanowił ukryć przed opinią publiczną szczegóły, wręcz przerzucając zainteresowanie w stronę innych - wschodnich -podmiotów, czy też NASK jakichkolwiek szczegółów nie znał.
Wspomniane profile nie prowadzą już żadnych kampanii w mediach społecznościowych - ich działalność zatrzymała się w momencie, gdy sprawa została nagłośniona. Przed II turą wyborów prezydenckich nie opłacają już nowych kampanii.
Ukryty raport
Wirtualna Polska poprosiła Ministerstwo Cyfryzacji oraz NASK o przekazanie raportu z 9 maja, który pomógłby ustalić, czy NASK dezinformowała w komunikacie z 14 maja. Spotkaliśmy się z odmową.
Na pytanie, czy raportowi nadano jakąkolwiek klauzulę tajności określoną w ustawie o ochronie informacji niejawnych, otrzymaliśmy wymijającą odpowiedź.
Ministerstwo Cyfryzacji poinformowało nas za to, że raportowi nadano klauzulę TLP: AMBER+STRICT. To wewnętrzne oznaczenie dokumentacji wymienianej przez NASK i resort. Czy fakt nadania wewnętrznej klauzuli pozwala nie udostępnić raportu wytworzonego za publiczne pieniądze, który nie ma nadanej klauzuli tajności wynikającej z ustawy? Zapytaliśmy o to ekspertów.
- W żadnym razie, dokument powinien zostać państwa redakcji udostępniony - nie ma wątpliwości adwokat Radosław Płonka, wspólnik w kancelarii Płonka Ozga Sokolnicki.
Prawnik dodaje, że wewnętrzne oznaczenia, jakie stosuje NASK, mogą mieć wpływ na to, w jaki sposób pracownicy instytutu obchodzą się z wytworzonymi informacjami. Nie może to mieć wpływu na odmowę przekazania raportu osobom wnioskującym o jego udostępnienie, w tym dziennikarzom.
Podobnie twierdzi Szymon Osowski, prezes zarządu Sieci Obywatelskiej "Watchdog", organizacji strzegącej prawa do informacji.
Ograniczenie w udostępnieniu informacji publicznej może wynikać tylko z ustawy. Wewnętrzne ustalenia Ministerstwa Cyfryzacji i NASK nie uzasadniają utajnienia dokumentu - zaznacza.
Szymon Osowski dodaje, że jego zdaniem - biorąc pod uwagę z jak poważną sprawą mamy do czynienia - raport powinien zostać udostępniony. Jeśli zaś miałyby w nim się znajdować informacje zagrażające bezpieczeństwu państwa, można by co najwyżej nie pokazać tylko tych informacji.
Jeżeli Ministerstwo Cyfryzacji i NASK przekonują publicznie, że zadziałały profesjonalnie, nie ma przecież powodu, aby nie pokazać efektów tej pracy - zwraca uwagę prezes Osowski.
Szymon Jadczak i Patryk Słowik, dziennikarze Wirtualnej Polski