Kolejne przesłuchania świadków w sprawie Gilowskiej
W gdańskiej Prokuraturze Okręgowej przesłuchano kolejnych świadków w postępowaniu ws. domniemanego szantażu lustracyjnego Zyty Gilowskiej. Przesłuchiwani byli syn b. wicepremier Paweł i trzej działacze Platformy Obywatelskiej z regionu lubelskiego.
21.07.2006 | aktual.: 21.07.2006 17:23
Na pytania prokuratora, oprócz Pawła Gilowskiego, odpowiadali były szef PO w Lublinie Dariusz Jedlina, jego zastępca Ireneusz Bryzek i były skarbnik partii w województwie Kazimierz Dutkiewicz.
Przesłuchanie miało związek z publikacjami prasowymi w "Dzienniku" oraz z treścią listu skierowanego przez panią premier do Prokuratury Okręgowej w Gdańsku - powiedział po przesłuchaniach szef wydziału śledczego gdańskiej Prokuratury Okręgowej Adam Borzyszkowski.
Dodał, że "na obecnym etapie postępowania" nie może odpowiedzieć na pytanie dziennikarzy o to, czy piątkowe przesłuchania wniosły coś do prowadzonej sprawy. Zaznaczył też, że poseł Janusz Palikot zostanie wezwany do prokuratury "niebawem".
Prokurator pytał przede wszystkim o moją wiedzę dotyczącą tych spraw, które ujawnił "Dziennik" w swojej publikacji. Powiedziałem (...) że ogólną wiedzę jakąś tam posiadałem, natomiast treść tego, co opublikowała prasa, jeżeli rzeczywiście precyzyjnie odczytano to nagranie i nagranie jest autentyczne, mnie zaskoczyła - powiedział po przesłuchaniu Paweł Gilowski.
Syn b. wicepremier przyznał, że o pseudonimie "Beata" dowiedział się "chyba z jakiejś publikacji prasowej", ale kiedy, nie pamięta. Wiem, że był jakiś artykuł we "Wprost" - powiedział.
Na pytanie, czy docierały do niego głosy o "teczce", którą miała mieć Zyta Gilowska, syn b. wicepremier powiedział "mówił o tym poseł Wrzodak, mówiły jeszcze inne osoby w Lublinie, jakieś tego rodzaju plotki, jakieś pomówienia (...) się pojawiały, w moim przekonaniu najgłębszym zupełnie bezpodstawnie, dlatego też nie przywiązywałem do tego jakiejś większej wagi uważając, że jest to jakiś rodzaj brudnej walki politycznej".
Środowy "Dziennik" poinformował, że Gilowska wysłała prokuratorom list, w którym napisała, że już w styczniu br. jeden z liderów PO Janusz Palikot, rozpowszechniał informacje o jej teczce zarejestrowanej przez SB jako TW Beata. Tymczasem afera wyszła na jaw dopiero w czerwcu. Gilowska miała w tym liście wskazać właśnie tych trzech działaczy PO jako tych, którzy mają potwierdzić iż już w styczniu Janusz Palikot miał powtarzać informacje o teczce "TW Beaty".
Według gazety, w rozmowach z lokalnymi politykami PO Palikot mówił, że teczka istnieje i zostanie niebawem ujawniona. Jeden z działaczy miał nagrać takie spotkanie ma magnetofon. Jak podała gazeta, na taśmie słychać, jak Palikot twierdzi, że ktoś może tą teczką Gilowską wykończyć.
"Dziennik" przypomniał, że Palikot został szefem lubelskiej PO po tym, jak w zeszłym roku władze partii zarzuciły Gilowskiej nepotyzm. "Prawdopodobnie, jak sądzą działacze lubelskiej PO, nowy lider chciał wykorzystać teczkę Gilowskiej, aby rozprawić się z jej zwolennikami" - napisała gazeta.
Tymczasem w rozmowie opublikowanej w minionym tygodniu w "Trybunie", były SB-ek i funkcjonariusz kontrwywiadu, mąż znajomej Gilowskiej Witold W. powiedział m.in., że była ona jego "kontaktem operacyjnym", choć o tym nie wiedziała. Z kolei według "Rzeczpospolitej", W. miał zeznać w 2004 r. przed ówczesnym Rzecznikiem Interesu Publicznego Bogusławem Nizieńskim, że Gilowska nie była tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie "Beata".
W związku ze śledztwem dot. Gilowskiej przesłuchano m.in. Witolda W. Nie chciał on odpowiadać na pytania prokuratorów zasłaniając się w tajemnicą państwową. Śledczy wystąpią w związku z tym o zwolnienie go z tajemnicy i wezwą na kolejne przesłuchanie. Przed prokuratorami mają jeszcze stanąć m.in. pracownicy Biura Rzecznika Interesu Publicznego (RIP).
Zeznania w charakterze świadków składali także m.in.: minister ds. służb specjalnych Zbigniew Wassermann, wicepremier i szef MSWiA Ludwik Dorn, dyrektor generalny Ministerstwa Finansów Tadeusz Wydra, b. posłanka PO Marta Fogler oraz zastępca RIP, Jerzy Rodzik.
Gilowska została zdymisjonowana przez ówczesnego premiera Kazimierza Marcinkiewicza po tym, jak 23 czerwca RIP złożył wniosek o jej lustrację. Gilowska mówiła wtedy, że jej oświadczenie lustracyjne o braku związków ze służbami PRL jest prawdziwe. Uznała też, że padła ofiarą "szantażu lustracyjnego" ze strony RIP i złożyła w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury.
Śledztwo zostało wszczęte pod koniec czerwca.
2 sierpnia Sąd Lustracyjny rozpocznie proces lustracyjny b. wicepremier. O jego wszczęciu z urzędu zdecydował Sąd Lustracyjny II instancji, który uznał, że choć Gilowska nie pełni już funkcji publicznej, zachodzi tu przewidziany przez ustawę inny, "szczególnie uzasadniony przypadek".