Kolejka na Gubałówkę zostanie zamknięta
Władze Polskich Kolei Linowych zamierzają zawiesić od poniedziałku kursowanie kolejki linowo-terenowej na Gubałówkę w Zakopanem - poinformowano na konferencji prasowej w tym mieście.
To reakcja na pismo Wojciecha Gąsienicy-Byrcyna, który nie zgadza się na jakąkolwiek działalność gospodarczą na jego terenach, na przykład zaśnieżanie stoku czy przejazd maszyn - powiedział dyrektor PKL ds. technicznych, Paweł Murzyn.
W posiadaniu rodziny Byrcynów są co najmniej trzy działki w obrębie trasy narciarskiej na południowym stoku Gubałówki. W kwietniu sąd w Zakopanem na żądanie Byrcynów nakazał PKL demontaż na tych parcelach instalacji wodnej do sztucznego zaśnieżania trasy narciarskiej oraz "wydanie działek rodziny Byrcynów do ich wyłącznej dyspozycji".
Na Gubałówce są dwie trasy narciarskie. Sporne tereny leżą na głównej trasie przebiegającej na całej długości stoku, wzdłuż torów kolejki od jej górnej do dolnej stacji. Druga - krótsza trasa znajduje się na Polanie Gubałówki, czyli w górnej części stoku. Obsługuje ją zwykły wyciąg narciarski, wzdłuż którego narciarze mogą jeździć do woli, bo tu tereny Byrcynów nie sięgają.
Kolejka linowo-terenowa wozi na Gubałówkę nie tylko narciarzy, ale i turystów oraz mieszkańców, jednak tak ograniczone jej wykorzystanie zimą - według PKL - nie jest opłacalne. Zdaniem Pawła Murzyna, istniej groźba, że w przyszłości kolejka będzie kursowała jedynie w sezonie letnim, kiedy frekwencja turystów jest dużo większa.
W związku z pismem pana Byrcyna właściwie nie ma trasy narciarskiej. Kolej była budowana jako kolej zimowa, miała służyć trasom narciarskim. Skoro nikomu na tym nie zależy, skoro ważniejsze jest kilka działek podstępnie wykupionych przez pana Byrcyna, to zamykamy wszystko i czekamy na efekty. Zobaczymy, czy to jest ważne dla kogoś, czy nie - powiedział Paweł Murzyn.
Przedstawiciel PKL, pytany, czy taką zapowiedź należy traktować jako próbę wywarcia presji na rodzinę Byrcynów, odparł: Absolutnie nie wolno tak rozumować, to nie jest naszym zamiarem. My chcemy dowiedzieć się, czy takie rozwiązanie (zamknięcie trasy i kolejki) zostanie zaakceptowane przez społeczność, bo jeśli tak, to dlaczego mamy być przeciwko.
Według Pawła Murzyna, władze PKL wielokrotnie próbowały polubownie załatwić sprawę z rodziną Byrcynów, proponując dzierżawę, kupno lub zamianę działek. Prosiliśmy pana Byrcyna, aby określił jakiekolwiek warunki, a zgodzilibyśmy się na każdą koncepcję. W końcu otrzymaliśmy pismo, że nie zgadza się na nic - dodał przedstawiciel PKL.
Trasa narciarska na Gubałówce biegnie po gruntach 29. prywatnych właścicieli. W kwietniu Byrcynowie przyznali na sali sądowej, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat dokupywali kolejne działki, na których funkcjonuje trasa narciarska. Czynili tak, choć jednocześnie sprzeciwiali się gospodarczemu wykorzystywaniu ich dotychczasowych gruntów przez PKL. Tłumaczyli, że skupują swe rodowe ziemie.
Z przejazdem narciarzy przez działki Byrcynów na Gubałówce nie byłoby problemów, gdyby nie fakt, że zimą nie zawsze leży tam odpowiednio dużo naturalnego śniegu. Z kolei na sztuczne śnieżenie i ubijanie śniegu ratrakami rodzina Byrcynów się nie zgadza. Działki te nie są ogrodzone.
Rodzina Byrcynów była w piątek nieuchwytna dla dziennikarzy.