Koledzy albo nikt
Dzieci z sierocińca moczą się, wyrywają sobie z głowy włos po włosku, wymiotują, kiwają się – mają choroby sierocej objawy standardowe i jeszcze sto innych, nietypowych. Ale sierotą duchowym – jak nazywają to familiolodzy – można stać się także w rodzinie - pisze na łamach tygodnika "Polityka" Barbara Pietkiewicz.
Na chorobę sierocą można zapaść także w rodzinie. Z badań wynika, że co piąte polskie dziecko czuje się osamotnione, nie doznaje miłości, bliskości, serdeczności. Są tylko nieśmiałe, ciche, cofnięte w sobie. Albo przeciwnie - cyniczne, aroganckie, skłonne do fanfaronady, wyskoków, wygłupiania się.
Sieroty duchowe uciekają z domu na dalekie miejskie dworce. Albo - w narkotyki. Idą do sekt szukać ciepła i więzi. Czasem rzadko, choć coraz częściej, wybierają samobójczą śmierć.
Danya Glaser, angielska psycholog, zaobserwowała, że rodzice uwikłani we wszystko, co może sprowadzić na rodzinę ubóstwo: alkohol, narkotyki, depresję, przemoc, chorobę, zaczynają przypisywać dzieciom cechy negatywne, dochodząc do przekonania, że nie zasługują one wobec tego na jakieś szczególne z ich strony zainteresowanie.
Ale i w rodzinie zamożnej dzieciak bywa sierotą. W 1967 roku badacze zdiagnozowali zespół nieorganicznego zaburzenia rozwoju właśnie w rodzinach z klasy średniej o bardzo wysokim statusie materialnym.
Sieroctwo duchowe w bogactwie, choć nie tak tragiczne jak to w biedzie, jest od tamtego smutniejsze. Nie myśli się o górze pysznej kaszanki, o wakacjach nad morzem, o różnych rzeczach trwale albo zwykle niedostępnych, a myśli tyko - żeby mama częściej przytuliła, posiedziała razem, powiedziała, że ta sukienka się nie podoba, a tamta koleżanka też nie bardzo.
Zupełny luz we wszystkim dzieci odbierają jako brak zainteresowania. Rodziców dzisiejszych nastolatków wszystko obchodzi jakby mniej. Już tylko połowa z nich życzy sobie uczęszczania do kościoła, a co czwarty - stroju, jaki ich zdaniem przystoi. Postępuje w rodzinach wielkie, smutne róbta, co chceta. Rodzice koncentrują się przede wszystkim na tym, by zarobić na dom. Na subtelności, takie jak wyrażanie uczuć, nie starcza im czasu ani siły - czytamy w tygodniku "Polityka".