Kod odkodowany

Powieść „Kod Leonarda da Vinci” Dana Browna została sprzedana w ponad 40 milionach egzemplarzy. Można przypuszczać, że film, którego premierę zaplanowano podczas festiwalu w Cannes, obejrzą setki milionów widzów.

Kod odkodowany
Źródło zdjęć: © WP.PL

18.05.2006 | aktual.: 19.05.2006 10:08

Film bazuje na popularności powieści, która byłaby jeszcze jednym sensacyjnym czytadłem, gdyby nie zapewnienie autora, że książka to nie tylko wytwór jego fantazji. Brown właściwie na nowo napisał historię chrześcijaństwa, prezentując wymyślone szczegóły i historyczne mistyfikacje jako owoce długich badań historycznych. Nic dziwnego, że skoro autorzy książki i filmu w taki sposób atakują fundamenty wiary chrześcijańskiej, a szczególnie Kościół katolicki, pojawiają się uzasadnione wezwania do bojkotu filmu przez wiernych. Czy te dzieła naprawdę zasługują na nasze pieniądze? Być może jedyną pozytywną stroną medialnego zgiełku wokół filmu jest wzrost zainteresowania historią początków chrześcijaństwa, tożsamości Jezusa czy zagadnieniami duchowości. Wyjaśniamy tylko główne kwestie dotyczące fałszerstw, nieścisłości i błędów, jakie znalazły się w filmowej wersji książki. A mniejszych i większych jest tam mnóstwo.

Kłamstwo i prawda kim był Jezus

Film. Jezus był zwykłym człowiekiem obdarzonym niezwykłą mądrością. Sam nie uważał się za Boga, jego Bóstwa nie uznawali także jego uczniowie. Dopiero na soborze w Nicei w roku 325 cesarz Konstantyn wymusił ten dogmat z przyczyn politycznych. Prawda. Obrady soboru w Nicei są udokumentowane i nie znajdziemy tam żadnych sekretów. Na Soborze Nicejskim została jedynie ugruntowana wiara, wcześniej powszechna już w całym Kościele, że Chrystus był Bogiem. Istnieje wiele dokumentów, które udowadniają, że wiara w Jezusa jako Boga pochodzi sprzed Nicei. Tekst Nowego Testamentu – napisany prawie 250 lat przed soborem! – zawiera około 40 wyrażeń określających Jezusa jako Syna Bożego. Ewangelie według Mateusza, Marka, Łukasza i Jana, podobnie jak inne Pisma Nowego Testamentu, cieszyły się niekwestionowanym autorytetem wśród pierwszych chrześcijan i dlatego zostały włączone do kanonu biblijnego. Teksty te znane są z bardzo wczesnych odpisów i zostały przez Kościół uznane za autentyczne. Warto podkreślić, że teksty innych
starożytnych dzieł, w tym Platona i Arystotelesa, znane są ze znacznie późniejszych, powstałych setki lat po oryginałach kopii, a mimo to nikt nie kwestionuje ich autentyczności. Świadectwo męczenników składane od samego początku chrześcijaństwa, potwierdza, że wierzyli oni w Chrystusa jako Boga, gdyż władze cesarstwa rzymskiego nakazywały im wyrzeczenie się tej wiary przez oddanie czci bogom rzymskim. Za kogo umierali? Jezusa Boga czy człowieka? Teza „Kodu” pochodzi przede wszystkim od współczesnych autorów, którzy tworząc swoje książki, podpierają się pismami gnostyckimi.

kim była Maria Magdalena?

Film. Należała do grona uczniów Jezusa, została jego żoną i matką dziecka, której powierzył kierowanie swoim ruchem, a po jego śmierci uciekła do Francji. Była prawdziwym Świętym Graalem. Kościół katolicki przez wieki deprecjonował znaczenie jej postaci.

Prawda. Tylko jedna z tych informacji jest prawdziwa: należała do grona uczniów Jezusa. Na potwierdzenie tezy, że była żoną Jezusa wykorzystywane są „ewangelie gnostyckie” i współczesne pseudohistoryczne książki. Powstały one dużo później niż Nowy Testament, od końca II do początku V wieku. Pisma gnostyckie zawierają jedną z wielu interpretacji postaci Jezusa, proponowanych przez sekty wyrastające w środowisku chrześcijańskim. Obraz Jezusa został dopasowany do przyjetych z góry założeń. Przytaczane w filmie fragmenty też bezpośrednio nie stwierdzają, że Maria Magdalena i Jezus byli małżeństwem czy też, że Jezus zamierzał uczynić ją głową Kościoła. Nikt w historii nigdy nie łączył Marii Magdaleny ze Świętym Graalem. To wymysły, które zrodziły się w XX wieku. Jeśli, jak twierdzą autor książki i twórcy filmu, jest oczerniana przez chrześcijaństwo, to dlaczego właśnie Nowy Testament umieszcza ją w centrum opowiadania o Zmartwychwstaniu? Jest też w Kościele czczona jako święta, bardzo popularna w średniowieczu,
do V wieku często była przedstawiana w dziełach sztuki. Jest patronką wielu świątyń. W „Kodzie” znajdziemy sprzeczne ze sobą twierdzenia: z jednej strony Jezus jest tylko człowiekiem, a jednocześnie przypisuje się Marii Magdalenie boską moc, co sugeruje scena na końcu filmu. Zakon Syjonu strażnikiem „prawdy” o Jezusie

Film. Zakon Syjonu został założony w 1099 roku przez Godfreya de Bouillon. Jest to tajne stowarzyszenie, którego zbrojnym ramieniem był zakon templariuszy i które strzeże sekretu ukrytego w Jerozolimie. Sekret ten dotyczy tożsamości Marii Magdaleny, swego rodzaju zasady „sakralności kobiecej”. Mistrzem Zakonu był Leonardo da Vinci.

Prawda. Stowarzyszenie o tej nazwie nigdy wcześniej nie istniało, zostało zarejestrowane we Francji w roku 1956. Było wzorowane na masonerii, nigdy nie liczyło więcej niż kilku członków. Nazwa nie miała nic wspólnego z Syjonem i Jerozolimą. Pochodziła od nazwy szczytu górskiego Mount Sion, w pobliżu którego mieszkał Pierre Plantard, jej szef. Plantard dorobił Zakonowi fikcyjny rodowód, jednym ze spreparowanych przez niego dowodów była lista mistrzów Zakonu Syjonu, na której znalazł się także Leonardo da Vinci. Dokumenty te zostały podrzucone do Biblioteki Narodowej w Paryżu, gdzie „odkrył” je wspólnik Plantarda. Mistyfikacja nagłośniona przez francuską prasę wyszła na jaw w latach 80. Film przedstawia Leonarda przede wszystkim jako Wielkiego Mistrza Zakonu Syjonu, sprowadzając interpretację jego obrazów do poszukiwania ukrytych kodów.

Zgodnie z tą teorią na swoim obrazie „Ostatnia wieczerza” Leonardo zakodował informacje o rzeczywistych relacjach między Jezusem i Marią Magdaleną. Chodzi o postać Jana, która na obrazie nie ma brody i wygląda nieco kobieco, więc według Browna musi być kobietą, czyli Marią Magdaleną. Obraz przedstawia trzynaście osób. Jeżeli założymy, że Maria Magdalena znajduje się po prawej stronie Jezusa, to pozostaje tylko jedenastu Apostołów. Kogo brakuje? Może Judasza? Ale Judasz przedstawiony jest na obrazie Leonarda bardzo wyraźnie. Ignorancja wykazana w tej sprawie wynika z nieznajomości „typów” obowiązujących w konwencjach artystycznych tamtych czasów. Przez okres renesansu artyści zazwyczaj portretują św. Jana w ten sposób. Jan jest ufającym uczniem, który pochyla się nad Jezusem.

Kościół katolicki wrogiem prawdy

Film. Zarówno książka, jak i film utrzymują, że Jezus z Ewangelii nie jest „prawdziwy”, a za ukrywanie tej prawdy odpowiedzialny jest Kościół katolicki.

Prawda. Pogląd ten zakłada, że tradycja ta została wybrana z przyczyn politycznych, że nie ma logicznych powodów, by uprzywilejować Ewangelie i świadectwa Apostołów. To bardzo dziwne, że w ten sposób pierwsi chrześcijanie skazali siebie na wyłączenie z żydowskiej wspólnoty i prześladowania. Kościół katolicki przedstawiany jest wyłącznie w złym świetle, a jego szczególną wadą jest wiara w Bóstwo Chrystusa. Wszelkie przywoływane z przeszłości wydarzenia, jak np. procesy czarownic dotyczą tylko Kościoła katolickiego. W wyjątkowo negatywnym kontekście znalazło się w filmie Opus Dei, które zostało przedstawione jako „radykalnie fundamentalistyczna sekta” dążąca do zdobycia i utrzymania władzy w Kościele. Jednym z czarnych charakterów jest mnich, który wykonuje „mokrą robotę”. Ale jak wiadomo w Opus Dei w ogóle nie ma zakonników. Polskie strony „antykodowe”

Można też zajrzeć na specjalne polskie „antykodowe” strony internetowe przygotowane przez różne organizacje chrześcijańskie. Najciekawsze z nich to www.jezus.com.pl, www.davincikododkodowany.pl. i www.opusdei.pl.

Młot na Kod

Cała trójka ruszyła równym krokiem, podziwiając kino, w którym właśnie wspólnie obejrzeli film „Kod Leonarda da Vinci”, będący adaptacją powieści Dana Browna. Cała trójka, czyli Chris, Matt i Andrea. Troje zaprzyjaźnionych studentów, bohaterów niewielkiej książeczki „W poszukiwaniu odpowiedzi. Kod Leonarda da Vinci” Josha McDowella wydanej przez Ruch Nowego Życia. „Uważam, że film jest fascynujący. To znaczy, nie wiedziałam tego wszystkiego” – mówi Andrea, której film się bardzo podobał. I nie tylko jej. Podobnie jak inni potraktowała go jako źródło wiedzy o dziejach chrześcijaństwa i prawdach, które głosi. McDowell trochę uprzedził fakty, bo swoją książkę napisał kilka miesięcy przed premierą filmu, który za powieścią przedstawia chrześcijaństwo jako największą mistyfikację w historii ludzkości. Książkę McDowella spośród kilku innych dostępnych na naszym rynku wydawniczym, które wyjaśniają zmyślenia, jakie znalazły się w powieści Browna, wyróżnia forma. To atrakcyjna, utrzymana w formie dialogów powieść,
którą czyta się jednym tchem. Z rozmów toczonych między bohaterami dowiadujemy się mnóstwa faktów prostujących zawarte w powieści Browna fałszerstwa.

Amy Welborn, historyk Kościoła, autorka wielu książek o tematyce religijnej, felietonistka i recenzentka wychodzącego w USA katolickiego tygodnika „Nasz Gość Niedzielny”, poświęciła powieści Browna dwie, niewielkie objętościowo i przystępnie napisane, pozycje. Obie zostały wydane w Polsce przez Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne. Pierwsza z nich, „Zrozumieć Kod da Vinci”, trafiła do księgarń już dwa lata temu. Niekonieczna jest nawet lektura książki Browna, bo autorka bardzo dokładnie streszcza jej fabułę, tak by można zrozumieć główne podnoszone przez powieść kwestie. Autorka zwraca szczególną uwagę na wiele kwestii teologicznych i historycznych, wyjaśnia błędy i przeinaczenia. I dochodzi do wniosku, że wielu czytelników tak łatwowiernie przyjęło tezy „Kodu”, bo nigdy poważnie nie próbowało poznać Jezusa. I nie zadało sobie trudu, by „..,przeczytać choćby jedną z Ewangelii od początku do końca”. Druga książeczka Amy Welborn „Największe tajemnice „Kodu da Vinci”. Tego nie powie ci film” wydana została
właśnie teraz, bezpośrednio przed premierą filmu, koncentruje się na kwestiach, które znalazły się w filmowej wersji powieści. Autorka podkreśla, że nie trzeba oglądać „Kodu”, aby móc dyskutować na wszystkie związane z nim tematy. Natomiast warto o nim rozmawiać, bo to niepowtarzalna okazja, by popularyzować prawdę o początkach chrześcijaństwa.

Również w tych dniach pojawiła się w księgarniach obszerna, bogato udokumentowana i opatrzona przypisami książka dwojga katolickich dziennikarzy, Carla Olsona i Sandry Miesel pt.: „Oszustwo »Kodu Leonarda da Vinci«”, wydana przez Wydawnictwo Diecezjalne i Drukarnię w Sandomierzu. Prócz bardzo szczegółowej krytyki książki Browna, autorzy „Oszustwa” zastanawiają się również nad motywami, jakie przyświecały Brownowi przy pisaniu powieści, i przyczyn, które złożyły się na jej popularność.

Edward Kapiesz

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)