Kod Leonarda - złudna tęsknota za tajemnicą
Rozmowa z księdzem biskupem Andrzejem Siemieniewskim, wrocławianinem, kierownikiem Katedry Teologii Duchowości Papieskiego Wydziału Teologicznego. Benedykt XVI 5 stycznia tego roku mianował go biskupem pomocniczym archidiecezji wrocławskiej.
• Czytał ksiądz „Kod Leonarda da Vinci”?
– Tak, czytałem.
• I co ksiądz sądzi o tej książce?
– Gdybym miał ją oceniać jako kryminał, powiedziałbym, że od tego są inni specjaliści, chociaż akcję trudno nazwać prawdopodobną. Ale gdyby był to tylko kryminał, byłaby to jedna z setek czy tysięcy takich pozycji, jakie ukazują się co roku na świecie. Jeżeli mówimy o „Kodzie”, to dlatego, że przez miliony ludzi został on potraktowany jako poważne źródło wiedzy na temat chrześcijaństwa.
• Co oznacza takie masowe zainteresowanie?
Tęsknotę za tajemnicą, ignorancję czy słabość wiary chrześcijańskiej? – Myślę, że pokazuje niepokojący stan kultury w skali globalnej. To dobrze, jeśli ludzie szukają tajemnicy. Ale niepokojące jest to, że szukają jej w powieści kryminalnej. Że pod jej wpływem próbują modyfikować swoją wiarę.
• Opus Dei walczy z przypisanym jej w książce wizerunkiem niemalże mafijnej organizacji. Na rynku ukazało się wiele publikacji dementujących rewelacje „Kodu”. Mamy do czynienia z walką? Rok temu, kiedy do kin weszła „Pasja”, piłka była po stronie Kościoła. Dzisiaj jest po stronie tych, którzy być może skłonni są uwierzyć, że Jezus miał dziecko z Marią Magdaleną.
– Myślę, że tu nie ma wspólnej płaszczyzny. Film Gibsona był próbą przeniesienia na ekran Ewangelii. Natomiast jeśli mówimy o reakcji Opus Dei czy niektórych hierarchów Kościoła na „Kod”, warto przypomnieć pewne powstałe ponad 100 lat temu dziełko. To „Protokoły mędrców Syjonu”.
• Sądzi ksiądz, że nadal trzeba tłumaczyć, że to fałszywka carskiej ochrany?
– Oczywiście, że tak. Natomiast w tym przypadku warto się zastanowić nad sposobem przedstawiania roli przywódców żydowskich w „Protokołach” i rolą przywódców Kościoła w książce Browna. Czy rzuci nam się tu w oczy moralna różnica, czy też zauważymy podobieństwo między jednym a drugim.
• Przede wszystkim rzuci nam się w oczy spisek.
– Tak, do tego przypisany grupie ludzi, których łączy jakieś wyznanie. Ochrana przypisała taki spisek Żydom i tak powstały „Protokoły”, w które wielu wierzy do dzisiaj. Kilka lat temu taki spisek przypisano Watykanowi i Opus Dei i powstał „Kod Leonarda da Vinci”. Niepokoi mnie, że tak mały jest oddźwięk moralny na paszkwile.
• A może Kościół katolicki powinien podać Dana Browna do sądu?
– Nie wiem, czy pozew sądowy byłby skuteczny. Metodą powinno być raczej budzenie przyzwoitości w ludziach. Bo wielu z nich jakoś dziwnie łatwo przykłada rękę do kariery tej książki czy rozpowszechniania oskarżeń choćby na temat Opus Dei. • Zapewne fałszywych, ale w niczym nie zmienia to faktu, że Opus Dei postrzegane jest jako organizacja wielce tajemnicza. Dość przypomnieć publikacje na temat jej członków w polskim rządzie.
– A co takiego jest w niej tajemniczego? Założyciel? Statut? Opus Dei jest przedstawiana raczej tylko w taki sposób w mediach.
• Gdyby było to kółko różańcowe, to pewnie nie budziłoby emocji. Tymczasem Opus Dei, wyjątkowo paskudnie opisane przez Browna, stawia na służbę Bogu poprzez służbę społeczeństwu. Zakłada szkoły, kształci ludzi. A jak ich wykształci, to... I wracamy do spisku, bo zgodnie z nim umieszcza ich w różnych rządach, aby zapanować nad światem.
– Tylko że w szkołach i pracy nad sobą nie ma nic tajemniczego.
• Czy Brown napisał „Kod” dla pieniędzy?
– Cóż, jeśli satysfakcję daje mu zarabianie ich w sposób wątpliwy moralnie.
• Te wątpliwości budzi pomysł, że Maria Magdalena była naczyniem, które przeniosło krew Jezusa, czyli miała z nim dziecko? Brown próbuje nawiązać do mitu świętego Graala?
– Przede wszystkim wykorzystuje koncepcję, która narodziła się 20 lat temu i została opisana w książce „Święta krew, święty Graal”. Nie ma to nic wspólnego z mitem, zgodnie z którym Józef z Arymatei zebrał do pucharu nazywanego Graalem, krew z boku ukrzyżowanego Jezusa.
• Co więc kierowało Brownem i jego poprzednikami – ignorancja, dezynwoltura w traktowaniu źródeł czy też potrzeba sukcesu finansowego?
– O motywacje trzeba by zapytać autorów.
• Ale co ksiądz myślał, kiedy czytał „Kod”? Był zły, myślał „ co za brednie”?
– Chyba to ostatnie określenie jest najlepsze, choć takich nonsensów przeczytałem już wiele i tak naprawdę zdziwił mnie rozgłos tej książki i jej oddźwięk wśród ludzi. Rozważają o niej teolodzy, historycy, tak jakby było co rozważać.
• Może robią to dla ludzi dopatrujących się na fresku „Ostatnia wieczerza” Marii Magdaleny obok Jezusa?
– A może ci ludzie, szukający tam Magdaleny, powinni poszukać innych obrazów z takim motywem, sprawdzić, jakie były sposoby przedstawiania go w okresie odrodzenia, przez poprzedników Leonarda? Wtedy pozorne tajemnice okażą się bardzo proste do rozszyfrowania.
• Czy księża w niedzielę będą w kościołach mówić o książce Browna?
– Myślę, że odniosą się do Ewangelii, do jej fragmentu przypadającego na szóstą niedzielę wielkanocną.
Katarzyna Kaczorowska