Kłopoty wirtualnych uczniów
Kandydaci do liceów nie koczowali po kilka
dni w szkole i nie biegali od jednej placówki do drugiej, żeby
dowiedzieć się, czy zostali przyjęci. Ale elektroniczna rekrutacja
też nie zdała egzaminu. Niektórzy uczniowie, rodzice, a nawet
dyrektorzy są oburzeni - opisuje "Dziennik Zachodni".
04.07.2006 | aktual.: 04.07.2006 08:43
Większość śląskich miast zdecydowała się właśnie na elektroniczną rekrutację. Dzięki temu uczeń mógł w internecie zobaczyć, czy został przyjęty do wymarzonej klasy, czy znalazł się pod kreską. Wszystkie szkoły ułożyły listy rankingowe.
Sęk w tym, że śląskie miasta kupiły różne programy do elektronicznej rekrutacji. A uczeń z Chorzowa, Sosnowca, Świętochłowic czy Mikołowa chętnie wybiera liceum w Katowicach. Jednak Katowice nie "widziały", co się działo np. w Sosnowcu i odwrotnie.
`Katowice w tym roku pierwszy raz zdecydowały się na elektroniczną rekrutację. - W tej postaci to był jeden wielki minus - uważa Teresa Baranowska, dyrektor III LO im. A. Mickiewicza w Katowicach. - Potraciliśmy dzieci z wysoką punktacją, które zobaczyły w Internecie, że znalazły się pod kreską. Jeśli ktoś przyjęty wycofał dokumenty, miejsca się automatycznie podnosiły. Ale system tego nie pokazywał.
Elektronicznej rekrutacji nie wprowadziły u siebie m.in. Chorzów, Siemianowice Śl., Świętochłowice, Ruda Śląska, Dąbrowa Górnicza. - Nie zakupiliśmy programu potrzebnego do obsługi elektronicznej rekrutacji, gdyż uważamy, że identyczny program powinien obowiązywać przynajmniej w ościennych miastach - tłumaczy Adam Nowak, rzecznik UM w Rudzie Śl.
Kuratorium Oświaty w Katowicach nie może wpłynąć na śląskie miasta, by te wreszcie dogadały się. - Gdyby w całym województwie był jednolity system, problemów na pewno byłoby mniej- mówi Anna Zamora, rzecznik Kuratorium Oświaty w Katowicach. - Jednak my nie możemy wpłynąć na samorządy, żeby wybrały ten, a nie inny program. (PAP)