Kłopotliwy spadek bydgoskiej szkoły
Bydgoska szkoła mechaniczna otrzymała dwa miliony złotych spadku od hojnej absolwentki z Ameryki - pisze "Gazeta Wyborcza". Donatorka zastrzegła jednak, że pieniądze mogą być wydane tylko na książki i komputery. Teraz dyrekcja zastanawia się, jak obejść ograniczenia, aby móc wykorzystać pieniądze na najpilniejsze potrzeby.
Do tej pory szkoła wydała około jednej czwartej z odziedziczonych 2 milionów złotych. Uruchomiono nowy kierunek, kupiono podręczniki dla 50 uczniów, zaopatrzono bibliotekę. Placówka ma także świetnie wyposażone pracownie komputerowe. Dyrektor nie ukrywa jednak, że gdyby mógł, wydałby spadek na przykład na salę gimnastyczną czy remont starego samolotu Iskra, który szkoła dostała z MON-u.
Dyrekcja po konsultacji z prawnikami znalazła wreszcie sposób, jak obejść restrykcyjne zapisy w testamencie. Wpłaci na konto bankowe pozostałe 1,5 mln zł. Odsetki od tej kwoty będą wydawane na bieżące potrzeby szkoły. - Nie sprzeniewierzymy się woli pani Ziółkowskiej - podkreśla dyrektor Kowalski.