Trwa ładowanie...
d4agf1v
17-05-2010 14:11

Klienci zbierają punkty - kuszeni, wydają więcej pieniędzy

Klienci oszaleli na punkcie programów lojalnościowych. Kilkaset tysięcy mieszkańców naszego regionu skrzętnie zbiera punkty, marzy o wspaniałych nagrodach.

d4agf1v
d4agf1v

Ale czy udział w takiej zabawie naprawdę się opłaca?

Do tej pory przekonana o tym była Agata Kulasińska z Łodzi, w której portfelu można znaleźć kilka kart lojalnościowych. Kobieta zbiera punkty w ramach programów Clubcard (sieć Tesco)
, Klub Konesera (Alma)
oraz Payback (wielu partnerów, m.in. Real, BP, Allegro)
.

- Uczestniczę w nich niemal od momentu powstania i dotąd cieszyłam się z każdego zebranego punktu - mówi łodzianka. - Sprawdzałam rachunki i liczyłam, ile mi jeszcze brakuje, by coś odebrać. Za każdym razem wykorzystywałam dodatkowe bony, które dostawałam za pośrednictwem poczty lub drukowałam je z Internetu. Dopiero mama zapytała mnie, czy wiem co robię i co naprawdę zyskuję. Wzięłam do ręki kalkulator.

Pani Agata nie mogła ochłonąć ze zdumienia, gdy policzyła, że wypiekacz do chleba dostępny za ponad 22 tys. punktów będzie kosztował ją... ponad 44 tys. zł! W sklepie wystarczy za niego zapłacić 250 zł. Wzięła katalog. Z rachunków wyszło jej, że na kubek termiczny, który kosztuje 15-20 zł, w programie trzeba wydać ponad 7 tys. zł, a na frytkownicę aż 40 tys. zł, podczas gdy w sklepie można ją nabyć za niespełna 150 zł. Sekator kosztuje 40-60 zł, ale w programie lojalnościowym dostaje się go, gdy kasa sklepu wzbogaci się o 12 tys. zł.

d4agf1v

- Teraz mam do siebie żal, że wcześniej nie wzięłam do ręki kalkulatora - irytuje się pani Agata. - Najbardziej ceniłam kupony z dodatkowymi punktami i byłam skłonna kupować nawet coś, co nie było mi potrzebne, byle osiągnąć limit pieniędzy, od którego kupon był honorowany. Ale głupota - wzdycha.

Tymczasem przedstawiciele firm proponujących programy zacierają ręce i cieszą się z milionów klientów biorących udział w zabawie. - W ciągu pół roku karty Payback trafiły do 5 mln Polaków - cieszy się Anna Haliżak, które reprezentuje program. - Przygotowujemy dodatkowe kupony, nasze założenie jest takie, żeby klienci szybciej zdobywali nagrody. Wyprzedzamy konkurencję, która proponuje proste gromadzenie punktów. To oczywiście także dodatkowa zachęta do kupowania, ale przecież nie zmuszamy, by z tego korzystać. Dajemy tylko taką możliwość.

Kolejne dwa miliony klientów dysponuje kartami Clubcard. Za pierwsze wydane 600 zł otrzymuje się bon na zakupy o wartości 3 zł, przy następnych zakupach wystarczy już wydać 300 zł, by odebrać kupon rabatowy. Zachętą mają być zniżki na określone grupy towarów. Można zaoszczędzić na przykład 4 zł przy zakupie nabiału, ale pod warunkiem, że kupimy go przynajmniej za 20 zł.

- Nie zamierzamy na razie zmieniać tego przelicznika, ale będziemy proponować dodatkowe atrakcje, np. w weekendy - zachęca Michał Sikora, rzecznik Tesco. - W soboty i niedziele będzie można zdobyć podwójną liczbę punktów.

Eksperci od marketingu przestrzegają przed bezkrytyczną wiarą w zalety programów lojalnościowych i... zachęcają do rachunków.

d4agf1v
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4agf1v
Więcej tematów