Kim jest milioner-sadysta z Nowej Soli. O jego firmie mówiono obóz Hitlera
Wyrok za o gwałt na dwóch pracownicach i wyłudzenie 5 mln zł z funduszy europejskich, nękanie, a nawet przemoc wobec pracowników - to historia Marka W., biznesmena z Nowej Soli. Dopiero kilka dni temu zatrzymali go policjanci ze specjalnej grupy "łowców głów".
- To prawda, że był z niego kawał skurczybyka wobec ludzi. Miał swój powód. Był pracoholikiem. Uważał, że skoro sam wstaje do pracy o 4 rano, to wszyscy pracownicy powinni tak samo wypruwać sobie żyły w jego firmie. Nazywano ją obozem Hitlera - mówi WP znajomy Marka W. 47-latka nazywanego "milionerem-sadystą".
WP dotarła do znajomych biznesmena i byłych pracowników. Potwierdzają koszmarne opisy praktyk, jakie miały odbywać się w jego firmie. Pracownice nazywał k... i szmatami. - Macie szczęście, że jestem dżentelmenem, jedna czy druga dostałaby w mordę nie raz - miał powiedzieć. To relacja z akt śledztwa, zawierającego kilkadziesiąt zarzutów gróźb wobec pracowników. W aktach wspomniano o drastycznych przypadkach sadyzmu m.in. przebiciu dłoni długopisem.
- Pamiętam jak dwóm sprzątaczkom, które przyłapał na papierosie, wręczył "bon karny" na tysiąc złotych za złamanie zakazu palenia. Pracownikowi, który nietrzeźwy przyszedł do pracy kazał biegać wkoło firmy - mówi współpracownik Marka W. - We własnym biurze miał trzymać teczkę z napisem "debil". Gromadził w niej notatki o pracownikach, którzy mu podpadli - wylicza.
Jakim cudem ludzie zgadzali się tam pracować?
Już podczas rekrutacji w firmie A. pracownik podpisywał weksel in blanco, w którym zgadzał się na zapłatę Markowi W. kwoty rzędu 3-5 tys. zł. Później każda z tych osób mogła być szantażowana realizacją weksla. Jeśli pracownik przedstawiał zwolnienie lekarskie, był straszony "grzywną karną". Do domu chorego wysyłano gońca z zadaniem nakłonienia wszelkimi dostępnymi środkami do stawienia się w pracy.
Jak mówi WP znajomy przedsiębiorcy, Markowi W. udało się zgromadzić majątek warty ponad 40 mln złotych. Główny jego biznes to firma handlowa A. Jednak największe pieniądze zarobił na nieruchomościach. To budynki i działki wynajmowane znanym sieciom handlowym. Marek W. chwalił się, że kupił wiejską bibliotekę za 150 tys., wyburzył ją (nie płacąc firmie budowlanej). Krótko później sprzedał znanej sieci handlowej za ponad milion.
Historia biznesmena Marka W. zaczyna się w latach 90. Był jeszcze uczniem liceum, kiedy wpadł na pomysł wydawania streszczeń lektur szkolnych. Do ich napisania zatrudnił nauczycieli. Na tych streszczeniach miał zarobić pierwsze pieniądze. Kolejny biznes miał być związany ze sprzedażą papierosów do Niemiec.
Dziś do Marka W. należeć ma jedna trzecia najcenniejszych nieruchomości w Nowej Soli. Prezydent miasta Wadim Tyszkiewicz nie chciał komentować sprawy.
Pseudonim Kobra
"Kobra", czyli pseudonim Marka W. wziął się od grubych szkieł okularów, które nosił oraz wrednego charakteru. - Potrafił wskoczyć do kałuży, aby kogoś złośliwie ochlapać błotem - dodaje kolejny rozmówca WP. - Z wyglądu nie budził strachu. 180 cm wzrostu, szczupły - opisuje. Z jego relacji wyłania się obraz Marka W. jako nieszczęśnika pogrążonego we własnych fobiach i lękach.
- Nie założył rodziny, bo bał się, że dzieci czy żona, mogłyby być porwane dla okupu. Przez wiele lat zajmował mieszkanie w hotelu robotniczym w Nowej Soli. Ferrari kupił tylko dlatego, że auto tej marki kupił jego konkurent. Widziałem go za kierownicą może dwa razy - wspomina znajomy Marka W.
Pieniądze wydawał na egzotyczne wyprawy myśliwskie. Polował na lwy i nosorożce.
Wyrok za gwałty i wyłudzenie
Od 2016 roku Marek W. powinien być już w więzieniu. Wówczas skazano go na 8 lat więzienia za dręczenie i serię gwałtów na dwóch pracownicach. W 2017 roku zapadł kolejny wyrok. 5 lat więzienia za wyłudzenie 5 mln zł unijnych dotacji rolniczych. Oba wyroki są nieprawomocne. Marek W. odpowiadał z wolnej stopy. Unikał obecności na sali rozpraw, aby sąd nie mógł od razu go aresztować.
Kiedy ruszyło śledztwo w sprawie gróźb wobec pracowników, zaczął się ukrywać. Zmienił wygląd, zapuszczając wąsy i brodę. Według znajomego chciał wyjechać do Ameryki Południowej.
- Wobec podejrzanego zastosowano areszt tymczasowy z jednoczesnym wydaniem listu gończego. Na podstawie tego właśnie listu gończego został on zatrzymany obecnie i osadzony w areszcie - informuje prokurator Zbigniew Fąfera z Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze. - Pytania dotyczące kwestii pozostawania na wolności Marka W. po zapadłych wyrokach proszę kierować do sądów. To nie my uchylaliśmy mu areszty - dodaje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl