Kierunki studiów słabo dopasowane do rynku pracy
Mimo, że w ciągu ostatnich piętnastu lat
przybyło uczelni wyższych i odsetek studiujących Polaków wzrósł
blisko czterokrotnie, to jednak kierunki studiów są słabo
dopasowane do potrzeb rynku pracy - podkreślają autorzy raportu
"Nowe dylematy polityki społecznej".
06.07.2006 17:40
Raport, przygotowany przez Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych został zaprezentowany w czwartek.
Aspiracje edukacyjne młodzieży uruchomiły ogromny popyt na kształcenie także w systemie prywatnym, szczególnie na poziomie wyższym - powiedziała redaktor raportu prof. Stanisława Golinowska.
Liczba studiującej młodzieży w wieku 19-24 lata zwiększyła się blisko czterokrotnie - z 9,8 proc. w roku 1991 do 38 proc. w 2005. Pojawiło się wiele szkół prywatnych o kierunkach: zarządzanie, prawo czy marketing; tymczasem w ocenie autorów raportu zbyt mało osób kształci się na kierunkach technicznych, matematycznych i fizycznych, informatycznych.
Prof. Golinowska uważa, że jednym z mankamentów systemu jest "brak planowania długookresowego, jeśli chodzi o zawody, na które może istnieć zapotrzebowanie".
Nie ma też rozwiązań, które by instytucjonalnie pomagały w tym procesie - powiedziała.
W roku 2003/2004 funkcjonowało 400 szkół wyższych (prócz podległych MON i MSWiA); 126 z nich to uczelnie państwowe, a 274 niepaństwowe. W szkołach państwowych studiowało wówczas 1,312 mln studentów; a w niepaństwowych - 546 tys. W ocenie autorów raportu "szkoły niepaństwowe, funkcjonują tylko w pewnym, dość wąskim, fragmencie rynku edukacyjnego, zupełnie nieadekwatnym do rozległości rynku pracy".
Autorzy zwracają także uwagę, że blisko czterokrotny wzrost liczby studentów w ostatnich piętnastu latach nie doprowadził do tak znacznego wzrostu kadry nauczającej, ani zasobów materialnych czy bibliotecznych. Wpłynęło to - jak podkreślają - na spadek jakości kształcenia na poziomie wyższym; w szkołach dochodziło m.in. do ograniczania liczby zajęć czy zmiany ich charakteru.
W ocenie autorów raportu "chociaż pozycja na rynku pracy osób z wykształceniem wyższym od 1997 roku stopniowo pogarsza się, to jednak ciągle jeszcze pozostaje korzystna w porównaniu z innymi grupami". "Duży przyrost studentów w Polsce nie oznacza wcale ich nadmiaru" - zaznacza raport.
"Prognozy do roku 2030 wręcz mówią, że 40 proc. przyrostu nowych miejsc pracy będzie adresowanych do grup zawodowych, od których wymagane jest wykształcenie wyższe" - podkreśla raport.
Podczas prezentacji raportu jeden z jego redaktorów Michał Boni wskazywał na brak spójnych działań na poziomie szkolnictwa średniego, nakierowanych na rynek pracy.
W szkolnictwie średnim zawodowym opisano, scharakteryzowano i przygotowano standardy kwalifikacyjne dla 180 zawodów. Tymczasem okazuje się, że 10 proc. tych zawodów jest wybieranych przez 80 proc. populacji - powiedział.
I wcale nie tylko dlatego, że te inne zawody nie mają żadnej potrzeby bycia na rynku - dodał. W jego ocenie "nie ma modelu, który by zachęcał do tego, żeby uczyć kształcić wielotorowo, lecz tworzy się dodatkowy element rywalizacji i konkurencji".
Zdaniem Boniego w Polsce potrzebny jest także system podnoszenia i zdobywania nowych kwalifikacji dla osób w wieku 45- 50 lat; tak by mogły one dłużej utrzymywać się na rynku pracy. Zasadniczym problemem społecznym w Polsce jest bowiem - jak podkreślają autorzy raportu - jeden z najniższych w UE wskaźników osób pracujących. Wynosi on 52 proc., podczas gdy średnia UE - to 64 proc. Raport przypomina, że celem strategii lizbońskiej jest osiągniecie wskaźnika zatrudnienia w wysokości 70 proc. do 2010 roku.