Kierowcy tirów na amfetaminie
Wśród kierowców tirów zapanowała prawdziwa moda na zażywanie amfetaminy. Rzadko wpadają w ręce drogówki, bo policja lekceważy to zjawisko - pisze "Życie Warszawy".
05.01.2006 | aktual.: 05.01.2006 06:04
Dziennik przypomina, że w czerwcu ubiegłego roku w wypadku na trasie Warszawa-Kraków w okolicach Grójca zginęło sześć osób, w tym europoseł LPR Filip Adwent. Kolizję spowodował kierowca lawety, który nieoczekiwanie skierował ją na inny pas ruchu. Jak się okazało, prowadził pod wpływem amfetaminy. Niestety - jak mówią eksperci - amfetaminiarzy wśród zawodowych kierowców jest coraz więcej.
To zjawisko narasta - mówi Adam Nyk z warszawskiej poradni Monaru. Kierowcy poprawiają wydajność. Teraz uznali, że najlepszym pobudzaczem jest amfetamina.
Zdaniem dr. Piotra Chydzika z kliniki toksykologii krakowskiego Szpitala im. Rydygiera, tacy kierowcy są równie niebezpieczni jak ci, którzy piją. Wydaje im się, że mogą wszystko. Stają się bezkrytyczni w stosunku do tego, co dzieje się na drodze. Pojawiają się też zaburzenia wzroku - mówi.
Dr Chydzik przyznaje, że zjawisko nie jest nowe. Na przykład amfetamina była w latach 60. masowo stosowana przez amerykańskich kierowców. Z legalnego obiegu wycofano ją dopiero po serii tragicznych wypadków z ich udziałem.
Dlaczego kierowcy biorą? Zdaniem nadkom. Jacka Dobrzyńskiego z podlaskiej policji, winni są szefowie prywatnych firm spedycyjnych, którzy wyznaczają swoim podwładnym nierealne terminy dostaw. Kierowcy narkotyzują się, bo nie chcą stracić pracy - twierdzi. Tym praktykom nie zapobiega kontrola tachometrów, które są fałszowane. A elektroniczny rejestr pracy kierowców to w Polsce przyszłość.(PAP)