"Kierowca seicento" odpowiada Sikorskiemu ws. Tuska
Trwa wymiana komentarzy po zdarzeniu drogowym z udziałem Donalda Tuska. Jak zasugerował Radosław Sikorski, przewodniczącego Platformy do przyspieszenia zmusił "kierowca seicento". Na jego wpis szybko zareagował Sebastian Kościelnik, który brał udział w wypadku z udziałem byłej premier Beaty Szydło.
Po żartobliwym wpisie byłego szefa MSZ Radosława Sikorskiego na Twitterze zawrzało. Jak pisali internauci, tłumaczenie o zmuszeniu do przyspieszenia przez kierowcę seicento jest niepoważne i nie powinno stanowić żadnego usprawiedliwienia dla Tuska.
Niedługo później głos zabrał Sebastian Kościelnik. Przypomnijmy, że brał on udział w wypadku, w którym poszkodowana została m.in. była premier Beata Szydło. Prokuratura chciała roku ograniczenia wolności dla kierowcy seicento, a jego obrońca domagał się uniewinnienia. Jak wskazywano w uzasadnieniu, kolumna BOR z udziałem Szydło poruszała się, emitując jedynie sygnały świetlne, a nie dźwiękowe, a także naruszyła zasady ruchu drogowego
"Absolutnie nie zmusiłem pana premiera Tuska, by przyśpieszył! Jedna sprawa sądowa z udziałem byłej pani premier mi w zupełności wystarczy" - napisał na Twitterze Kościelnik.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Giertych: Proszę się przyznać
Do wymiany ironicznych komentarzy dołączył również były wicepremier, mecenas Roman Giertych.
"Pańskie twierdzenia, że nie było pana pod Mławą stanowią tylko linię obrony, która świadczy o próbie mataczenia postępowania. Dla prokuratury PiS brak obecności kogoś na miejscu zdarzenia tylko utrudnia, ale nie uniemożliwia udowodnienie obecności i winy" - stwierdził.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
O komentarz do sprawy pokusił się też były premier Leszek Miller. Jak zasugerował kąśliwie, gdyby podobna sytuacja przytrafiła się któremuś z liderów PiS, "policjanci straciliby pracę, sprawa byłaby utajniona, nagrania z monitoringu uległyby samozniszczeniu, a miernik prędkości zaginąłby w wyniku roztargnienia personelu".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Drogówka zatrzymała przewodniczącego PO
Komentarze są pokłosiem sobotniego zdarzenia z udziałem Donalda Tuska. Zgodnie z ustaleniami Wirtualnej Polski, polityka zatrzymali funkcjonariusze drogówki, którzy wykonali pomiar prędkości mobilnym fotoradarem. Sytuacja miała miejsce na samym końcu miejscowości Wiśniewo koło Mławy w województwie mazowieckim. Przewodniczący PO miał na liczniku 107 km/h.
Policjanci zadecydowali o zabraniu kierowcy prawa jazdy na trzy miesiące. Tusk otrzymał też mandat w wysokości 500 zł i 10 punktów karnych.
Zobacz też: Donald Tusk o działaniach rządu podczas kryzysu przy granicy oraz czwartej fali COVID-19