Kiedyś żądali dymisji, dziś zatrudniają
Politycy PiS mają krótką pamięć. Kiedy wyszło na jaw, że minister sprawiedliwości w rządzie Marka Belki spowodował wypadek i zasłaniał się immunitetem, żądali jego dymisji. Dziś zatrudniają go w tym samym Ministerstwie Sprawiedliwości jako eksperta - pisze "Super Express".
03.07.2007 | aktual.: 03.07.2007 03:43
Marek Sadowski w 1995 roku spowodował wypadek, w którym ciężko ranna została Janina Pachniak. Kobieta na sprawiedliwość czekała ponad 10 lat. Najpierw sędzia, a potem minister sprawiedliwości zasłaniał się bowiem immunitetem. Kiedy w 2004 roku "Super Express" ujawnił mroczną przeszłość Sadowskiego, politycy PiS nie zostawili na nim suchej nitki.
Wysokim, urzędnikiem państwowym nie może być ktoś, kto ukrywa się za immunitetem- grzmieli. Minister nie powinien pełnić funkcji w sytuacji, gdy w jego sprawie może być prowadzone postępowanie karne - tak trzy lata temu mówił Przemysław Gosiewski (PIS) i stanowczo domagał się dymisji Sadowskiego.
Pod presją minister stanowisko stracił, a sąd mógł wreszcie zająć się jego sprawą. W zeszłym roku Sadowski został uznany za winnego spowodowania wypadku. Ma już prawomocny wyrok 1,5 roku więzienia w zawieszeniu. Ma też zapłacić 100 tys. złotych odszkodowania Janinie Pachniak, rannej w wypadku.
Sadowski do dzisiaj nie zapłacił odszkodowania. Złożył wniosek o kasację wyroku do Sądu Najwyższego. Jak ustalił "SE" pracuje w ministerstwie, w Prokuraturze Krajowej. Służbowo uczestniczy w posiedzeniach Sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka.Joanna Dębek z Wydziału Informacji Ministerstwa Sprawiedliwości potwierdza, że z uwagi na doświadczenie i wiedzę pana Sadowskiego jego wsparcie merytoryczne jest wysoce cenione. (PAP)