Kiedyś kazał podkładać bomby, dziś jest prezydentem
Dawniej nieskutecznie próbował przejąć władzę kierując partyzantką, której członkowie podkładali bomby, porywali i mordowali. Teraz stanął na czele swojego państwa w sposób legalny – lewicowy polityk Jose Mujica wygrał właśnie wybory prezydenckie w Urugwaju.
W drugiej turze wyborów prezydenckich Mujica otrzymał około 53% głosów. Na jego najgroźniejszego rywala, byłego konserwatywnego prezydenta Luisa Lacalle, zagłosowało 45% wyborców.
Kampania wyborcza była przeprowadzana w gorącej atmosferze. Mujica od początku był faworytem. Były partyzant musiał jednak odpierać zarzuty swoich rywali, którzy twierdzili, że utworzy on radykalny socjalistyczny rząd na wzór Wenezueli. Zwycięzca wyborów odpowiadał, że jego inspiracją jest nie kontrowersyjny Hugo Chavez, a uważany za umiarkowanego i rozsądnego lewicowego polityka prezydent Brazylii, Luiz Inacio Lula da Silva. Powtórzył to także w przemówieniu po ogłoszeniu wyników.
Mujica zastąpi bardzo popularnego Tabaré Vázqueza. Ustępujący prezydent, który ostatecznie przekaże następcy swój urząd 1 marca 2010, według sondaży cieszy się zaufaniem ponad 70% Urugwajczyków. Konstytucja tego państwa wyklucza jednak możliwość sprawowania władzy przez dwie następujące po sobie kadencje.
W Urugwaju prezydent pełni funkcję głowy państwa i rządu.
Jose Mujica już zapowiedział kontynuację polityki swojego poprzednika. Obaj politycy wywodzą się z tak zwanego Szerokiego Frontu (Frente Amplio), koalicji centro-lewicowych partii, która od kilku lat dominuje na urugwajskiej scenie politycznej.
Sukcesami poprzedniego rządu było między innymi: osiągnięcie 7%-wego wzrostu, polepszenie sytuacji najbiedniejszych i zredukowanie bezrobocia do najniższego od dekad poziomu.
Od partyzanta do prezydenta
Urodzony w 1935 roku Mujica ma burzliwą przeszłość. W młodości członek urugwajskiej Partii Narodowej, w latach 60. i 70. był jednym z czołowych działaczy komunistycznej partyzantki Tupamaros. Organizacja na początku zajmowała się głównie napadaniem na banki i prywatne przedsiębiorstwa. Zrabowane pieniądze i żywność często rozdawała biednym mieszkańcom miast i wsi. Z czasem partyzanci zradykalizowali się i zaczęli otwarcie walczyć przeciwko prawicowemu rządowi. W swoich działaniach nie cofali się przed podkładaniem bomb, porywaniem i morderstwami.
W 1972 roku Mujica został aresztowany. Rok później, gdy władzę w Urugwaju w wyniku przewrotu przejęła militarna junta, został umieszczony w wojskowym więzieniu. Przetrzymywano go często w bardzo ciężkich warunkach. Dwa lata spędził uwięziony nawet na dnie studni. Łącznie w areszcie spędził blisko 15 lat.
Gdy w 1985 roku militarny reżim upadł, Mujica był jednym z głównych inicjatorów przekształcenia Tupamaros w legalną partię polityczną.
Gdy działalność rebeliancką zamienił na politykę salonową, Mujica często powtarzał, że dojrzał, zrozumiał swoje błędy, a przede wszystkim "przestał postrzegać świat tylko w kategoriach czerni i bieli, dobra i zła". Odciął się "od głupiej ideologii lat 70tych, czyli tej bezwarunkowej miłości dla wszystkiego, co jest państwowe, pogardy dla biznesu i wrodzonej nienawiści do Stanów Zjednoczonych". Mimo to Mujica nadal znany jest jako polityk bezkompromisowy, który rzadko widywany jest w garniturze, za to często mówi to, co myśli.
Jose Mujica będzie prezydentem Urugwaju do 1 marca 2015 roku.
Michał Staniul, Wirtualna Polska