Kiedy dusza płacze
Gdy już bohaterscy ratownicy zeszli z rumowiska, ofiary trafiły do kostnicy, a poszkodowani do szpitali - do akcji przystąpili psychologowie. Objęli stałą opieką ratujących i ratowanych. Są na to pieniądze ze zbiórki społecznej i od państwa - pisze "Dziennik Zachodni".
Wyciągają wszystkich poszkodowanych w katastrofie oraz ratowników ze stresu pourazowego, walczą o ich równowagę psychiczną i powrót do normalności. Szkoda tylko, że to piękna bajka z innego świata - zaznacza gazeta.
Kiedy spada ci na głowę dach ważący kilkaset ton, możesz przeżyć szok. Wpadasz w niemą rozpacz, gdy giną tam twoi bliscy. Z czasem stres pourazowy zamienia się w strach. Możesz bać się wejść do czegokolwiek nakrytego dachem, uciekać od tłumu ludzi, porzucić swoje dotychczasowe pasje i radości.
Wie to Jerzy Fila z Sosnowca, dyplomowany psycholog kliniczny z doświadczeniem zawodowym. Kiedy usłyszał w radiu apel do psychologów, by zgłaszali się z pomocą dla ofiar, dwa-trzy dni po katastrofie ruszył z odsieczą poszkodowanym. - Chciałem pracować za darmo, z potrzeby wsparcia bliźniego. Wędrowałem od magistratu chorzowskiego, poprzez różne piony policyjne, wreszcie skontaktowano mnie z zespołem psychologów policyjnych- opowiada Jerzy Fila.
Tam zażyczono sobie - choć dziś nie jest to obowiązek ustawowy - dowodu wpisu na listę Polskiego Towarzystwa Psychologicznego. Ten samorząd zawodowy zdziwił się, że taki wymóg postawiono, uprzedził, że sprawa potrwa, zastępczo po zapoznaniu się z kwalifikacjami Fili wydał mu kwit potwierdzający jego kompetencje.
- Policyjny zespół nie jest jednak zainteresowany moją wolą pomocy. Zostawiłem im telefon, obiecali oddzwonić. Czekam do dzisiaj- mówi Fila.
Okazuje się, że zespół psychologów policyjnych działał szczególnie intensywnie tuż po katastrofie. W dniu dramatu 28 stycznia dysponował 6 psychologami policyjnymi, 1 straży, 2 żandarmerii Wojskowej, 2 z ośrodka pomocy społecznej, ale już w następnych dniach z poszkodowanymi i ratownikami pracowało 40 psychologów. Nadkom. Bogdan Lach, koordynator zespołu psychologów policyjnych, wylicza: - Najpierw działaliśmy na samym miejscu zdarzenia, gdzie organizowaliśmy punkt konsultacyjny. Koordynowaliśmy pomoc w KW Policji. Udzielaliśmy wsparcia poszkodowanym w szpitalach i rodzinom ofiar. Współuczestniczyliśmy przy identyfikacji zwłok, wydawaniu rzeczy zmarłych z depozytu, pomagaliśmy w odreagowaniu stresu ratownikom. (PAP)