KE Ursuli von der Leyen. Komisja pełna absurdów
Rumunia - kraj z najgorszą siecią dróg otrzymała transport. Znane z problemów budżetowych Włochy będą zajmować się dyscypliną finansową, a łamiące unijne normy Węgry będą pilnować ich przestrzegania przez państwa-kandydatów. Proponowany skład Komisji Europejskiej jest pełen absurdów.
- Był kiedyś u nas taki popularny dowcip o Unii Europejskiej. Mówił, że europejskie niebo to miejsce, gdzie policjantami są Anglicy, kucharzami Francuzi, kochankami Włosi, a Niemcy wszystko organizują. Z kolei europejskie piekło składało się z francuskich policjantów, angielskich kucharzy, niemieckich kochanków i zawiadujących wszystkim Włochów. Ze składem nowej Komisji jest trochę jak z tym piekłem - śmieje się w rozmowie z WP jeden z ekspertów z brukselskich think tanków.
Rozmówca WP nie był jedynym komentatorem, który wyraził zdziwienie. O ile każda nowa Komisja wzbudza kontrowersje, to w przypadku proponowanej Komisji Ursuli von der Leyen jest ich więcej, niż zwykle. I w przeciwieństwie do zacytowanego żartu, nie dotyczą one tylko narodowych stereotypów.
Nowa KE. Węgierski Ziobro będzie sprawdzał standardy
Największe oburzenie budzi rola komisarza z Węgier Laszlo Trocsanya, któremu von der Leyen zaproponowała tekę ds. rozszerzenia Unii i polityki sąsiedztwa UE. Trocsanyi to były minister sprawiedliwości, który dla Viktora Orbana był tym, kim dla Jarosława Kaczyńskiego jest Zbigniew Ziobro. To on był twarzą wielu z reform sądownictwa, które były źródłem konfliktu z Komisją Europejską i przyczyniły się do wszczęcia procedury artykułu 7 przeciw Budapesztowi.
Teraz jako komisarz Węgier ma zajmować się m.in. monitorowaniem przestrzegania standardów demokratycznych przez państwa ubiegające się o akcesję do UE. Chodzi przede wszystkim o państwa bałkańskie, w tym zmierzającą w autorytarnym kierunku Serbię, której prezydent Aleksandar Vucić jest bliskim sojusznikiem - i ideologicznym kuzynem - Viktora Orbana. Jakby tego było mało, Trocsanyi pomógł też schronić się na Węgrzech byłemu premierowi Macedonii (również aspirującej do UE) Nikoli Gruevskiemu, oskarżanemu o korupcję i nadużycie władzy.
Dodatkowe kontrowersje budzi fakt, że z powodu sporu o status mniejszości węgierskiej, rząd Orbana blokuje europejskie aspiracje największego kraju z europejskiego sąsiedztwa - Ukrainy.
- Trocsanyi był kluczową postacią, która uratowała skórę Gruevskiego, ochraniał rosyjskich handlarzy bronią przed amerykańskimi służbami. Teraz będzie promował akcesję prorosyjskiej Serbii i blokować Ukrainę. Trudno o gorszy wybór - mówi WP Janos Szeky, węgierski dziennikarz.
Przeczytaj również: Frans Timmermans nie będzie już zajmował się Polską. Ale dla PiS to nie musi być dobra wiadomość
Rumuńskie drogi
Podobnie kłopotliwych nominacji jest więcej, nawet jeśli nie wszystkie problemy są tak dużego kalibru jak sprawa kandydata z Węgier.
Zdziwienie wzbudziła m.in. nominacja dla Rumunki Rovany Plumb jako nowej komisarz ds. transportu. Rumunia to kraj z jedną z najsłabiej rozwiniętych sieci dróg w Europie. Sama Plumb jest zaś bardzo kontrowersyjną postacią. Głównie z powodu swoich związków z Liviu Dragneą, prezesem Partii Socjaldemokratycznej (PSD) i człowiekiem, który rządził Rumunią z tylnego siedzenia aż do czasu, kiedy w maju został skazany na 3,5 lata więzienia za nadużycia władzy.
Plumb jest bliską współpracowniczką Dragnei i sama była w centrum śledztwa prowadzonego przez rumuńskie CBA, jednak dochodzenie w jej sprawie umorzyła prokuratura. Jako była minister środowiska zasłynęła też jako jedna z autorek podatku środowiskowego, płatnego przy rejestracji samochodów w Rumunii. Sprawa nie wzbudzałaby tylu kontrowersji, gdyby nie fakt, że Plumb została później przyłapana na unikaniu płacenia tego podatku. Jak wielu jej rodaków z południa kraju, swój samochód po prostu zarejestrowała bowiem w Bułgarii.
- Było u nas sporo żartów z tego, że kraj z takimi drogami otrzymał tekę transportu. Ale Plumb może mieć poważne problemy z zatwierdzeniem - mówi WP rumuński urzędnik w Komisji Europejskiej.
Innowacyjny jak Bułgar
Bułgarska kandydatka na komisarz - Marija Gabriel, która w komisji Junckera zajmowała się gospodarką cyfrową - w Brukseli uchodzi za kompetentną. Od von der Leyen otrzymała tekę dotyczącą młodzieży i innowacji. Jak zauważył jednak bułgarski politolog Dymitar Beczew, młodzież i innowacje to dwie rzeczy, których Bułgaria nie posiada. Kraj plasuje się na samym końcu europejskiego rankingu innowacyjności i zmaga się z największym w kryzysem demograficznym w Unii.
Kontrowersje budzi również powierzenie teki ds. gospodarki byłemu premierowi Włoch Paolo Gentiloniemu. Włochy od dawna mają problemy z utrzymaniem deficytu budżetowego w ryzach. Tymczasem to do Gentiloniego będzie należało monitorowanie dyscypliny fiskalnej państw UE.
Trochę mniej zdziwienia wzbudziło oddanie spraw energii Estonce Kadri Simson. Był to ruch zrozumiały - i z perspektywy Polski korzystny - ze względu na stanowisko Estonii co do zachowania niezależności energetycznej UE wobec Rosji. Ale nominacja kłóci się z "zieloną" agendą von der Leyen. Estonia emituje najwięcej dwutlenku węgla per capita w całej UE, a jej energetyka zdominowana jest przez paliwa kopalne (łupki bitumiczne) w stopniu większym niż Polska. W ubiegłym roku Estonia była też wśród z krajów, gdzie emisja CO2 wzrosła w największym stopniu (w większości państw UE emisje spadły).
Pewne kontrowersje wzbudza również wybór Czeszki Very Jourovej, wybranej przez von der Leyen jako wiceprzewodnicząca KE ds. praworządności. Jourova ma za sobą m.in. miesięczny pobyt w areszcie w związku z podejrzeniami o korupcję. Sprawa przeciwko niej okazała się dęta i została umorzona. Ale wątpliwości dotyczą przede wszystkim z faktu jej przynależności do rządzącej w Czechach partii ANO. Szefem ANO i premierem Czech jest Andrej Babis, oskarżany o defraudację unijnych funduszy. Von der Leyen zapewniła jednak, że wierzy w niezależność Jourovej. Niemka nie jest w tym sama.
- Jourova ma dobrze udokumentowaną historię, jeśli chodzi o obronę unijnych wartości - mówi WP Zselyke Csaky, ekspertka Freedom House.
Kogo odstrzeli Parlament Europejski
Kontrowersje związane z proponowanym składem nowej Komisji otwierają duże pole do popisu dla Parlamentu Europejskiego, który będzie przesłuchiwał każdego z kandydatów. Nieformalną regułą stało się, że PE odrzuca przynajmniej jednego zaproponowanego kandydata. Bezapelacyjnym faworytem do "odstrzelenia" jest w tym roku Węgier Trocsanyi. Kłopoty mogą czekać też kandydatkę z Rumunii.
W grupie podwyższonego ryzyka jest też polski komisarz Janusz Wojciechowski, przede wszystkim ze względu na śledztwo unijnej agencji antywyłudzeniowej OLAF - nawet jeśli polityk PiS zapewnia, że chodzi o drobne błędy księgowe. Z tego samego powodu trudności może oczekiwać Francuzka Sylvie Goulard, która podejrzana jest o kreowanie fikcyjnych etatów w Parlamencie Europejskim.
Jak zauważa jednak dr Alexander Clarkson, europeista i niemcoznawca z Uniwersytetu Londyńskiego, kraj pochodzenia komisarzy często okazuje się mieć drugorzędne znaczenie dla polityki prowadzonej przez Komisję. Nie tylko dlatego, że formalnie każdy komisarz jest zobowiązany do reprezentowania interesów całej Unii.
- Oczywiście narodowość nie jest bez znaczenia. Ale unijni komisarze zwykle szybko są absorbowani przez strukturalne wymagania UE. Często okazuje się potem, że państwa zgłaszające swoich komisarzy czekają potem niemiłe niespodzianki ze strony swoich nominatów - mówi ekspert.
Przeczytaj również: Unijna agencja OLAF nie będzie publikować raportu z dochodzenia ws. Janusza Wojciechowskiego
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl