KE krytykuje polski rząd; Euro u nas dopiero w 2014 r.?
Unijny komisarz ds. gospodarczych i walutowych Joaquin Almunia powiedział, że nakazana Polsce przez Komisję Europejską korekta nadmiernego deficytu finansów publicznych w Polsce w roku 2012 odsuwa perspektywę przystąpienia Polski do strefy euro. Do 2012 roku Polska musi zmniejszyć deficyt finansów publicznych do wymaganego w Traktacie z Maastricht limitu 3% - uznała KE. Almunia skrytykował polski rząd i ministra finansów.
24.06.2009 | aktual.: 24.06.2009 12:35
- Co oznacza termin 2012 roku w kontekście przystąpienia do strefy euro? Brak nadmiernego deficytu to jeden z warunków wejścia do strefy euro (...). Jeśli deficyt będzie poprawiony do roku 2012, to pierwsza pozytywna ocena wypełnienia kryterium deficytowego może mieć miejsce w kwietniu-maju roku 2013 - powiedział Almunia dziennikarzom. A to oznacza de facto, że Polska będzie mogła przyjąć wspólną walutę najwcześniej w 2014 roku.
- Do 2012 roku Polska musi zmniejszyć deficyt finansów publicznych do wymaganego w Traktacie z Maastricht limitu 3% - uznała w środę Komisja Europejska, formalnie wznawiając wobec Polski procedurę nadmiernego deficytu. Deficyt wyniósł 3,9% PKB w 2008 roku, czyli powyżej dopuszczonej w Traktacie z Maastricht wartości referencyjnej 3%, będącej jednym z kryteriów wejścia do strefy euro. Według majowych prognoz gospodarczych, tegoroczny deficyt w Polsce ma wzrosnąć do 6,6% PKB, a w przyszłoroczny przekroczy 7%.
Unijny komisarz ds. gospodarczych i walutowych Joaquin Almunia wskazał, że polski rząd był zaskoczony zeszłorocznym deficytem finansów publicznych w wysokości 3,9% PKB.
- Ostatnie doświadczenia pokazują nam, że kontrola budżetowa w Polsce musi być poprawiona. Fakt, że rząd nie był świadom, że na koniec zeszłego roku deficyt wyniósł 3,9% pokazuje, że mechanizmy kontroli budżetowej nie funkcjonują sprawnie. Potrzebna jest poprawa - powiedział Almunia.
Jego zdaniem, problemem jest stosowanie w Polsce metody kasowej przy obliczaniu deficytu, podczas gdy unijny standard to metoda memoriałowa, uwzględniająca zobowiązania do wydatków, które faktycznie nie zostały jeszcze poniesione.
- Cały nasz nadzór, metody księgowe, prognozy są oparte na (...) zasadach obliczania deficytu metodą memoriałową.(...), zaś Polska przywiązywała uwagę do liczb kasowych (...). Minister (finansów Jacek Rostowski) dowiedział się o tej różnicy w dniu, kiedy GUS powiadomił Eurostat, że deficyt wyniósł 3,9%. Spotkałem go i spytałem: Jacek, co się dzieje? A on powiedział: muszę sprawdzić, to bardzo dziwne - relacjonował dziennikarzom Almunia.